Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

 
 
Norwegia wciąż jeszcze nie wprowadziła w życie "dyrektywy ciasteczkowej" ("cookie-directive") UE, mimo, że termin upływał w maju 2011. Teraz ministerstwo transportu publicznego i komunikacji wysuwa propozycję zmian w ustawie, które mają to skorygować, a użytkownikom dać wiedzę o tym, jakie informacje o użytkownikach gromadzą strony internetowe i do czego są one używane.


Poprzez zmianę ustawy o komunikacji elektronicznej (lov om elektronisk kommunikasjon) rząd norweski chce wymóc, by strony internetowe podawały użytkownikom więcej informacji na temat tzw. ciasteczek (cookies), czyli by internauci dowiadywali się jakie informacje dana strona magazynuje i po co. Jednak Urząd nadzoru elektronicznego (Datatilsynet) uważa, że propozycja wcale nie jest dobra.

Do czego służą ciasteczka

Ciasteczko, czyli krótka informacja tekstowa, może służyć do śledzenia sposobu korzystania z internetu. Kiedy odwiedza się strony internetowe, krajowe i zagraniczne, rejestrowane są dane o użytkowniku. Ciasteczko może zarejestrować między innymi skąd odwiedza się daną stronę i na jakie inne strony się z niej wchodzi. Potem te informacje mogą być wykorzystane na przykład w celach reklamowych, bądź statystycznych (żeby tylko!).

Zgoda prawdziwa, czy tylko pozór zgody?

Największa różnica, jaką wprowadzałby projekt rządowy, polega na tym, że wszystkie strony internetowe musiałby informować o tym, jakiego rodzaju ciasteczka są stosowane, jakie informacje są zbierane i przechowywane, po co i dlaczego, oraz kto będzie miał do nich dostęp.

Według rządowego projektu konieczna byłaby zgoda użytkownika na wysyłanie ciasteczek. Nie w tym sensie, że trzeba by wyrażać ją przy okazji odwiedzin na każdej stronie internetowej z osobna. Wystarczyłoby odpowiednie ustawienie parametrów przeglądarki internetowej.

Ministerstwo transportu publicznego i komunikacji (samferdselsdepartamentet) zaznacza, że w przyszłości zasady te mogłyby zostać jeszcze bardziej zaostrzone.

Jednak mimo iż internauta miałby większą wiedzę na temat zbierania informacji dzięki systemowi ciasteczek, nie wszyscy są takim projektem usatysfakcjonowani.

Bjørn Erik Thon, dyrektor Urzędu nadzoru elektronicznego nie kryje rozczarowania:

- Może informacja będzie ciut lepsza, ale rozwiązanie zasadniczo pozostanie takie samo. Liczyliśmy na coś zupełnie innego.

Thon uważa, że projekt rządowy może być sprzeczny z dyrektywą UE, która wymaga wyrażenia bezpośredniej zgody na ciasteczka na konkretnych stronach.

- Ustawienie ogólnych parametrów w wyszukiwarce nie jest zgodą. Liczę na to, że sprawie przyjrzy się wydział prawny ministerstwa i, ewentualnie, organ nadzorczy EFTA, ESA.

Według dyrektora Datatilsynet dużo lepsze rozwiązanie funkcjonuje w Wielkiej Brytanii, gdzie internauta otrzymuje informację o ciasteczkach i jest proszony o wyrażenie zgody przy wchodzeniu na dany portal, czy stronę.

- Ministerstwo chyba nie pomyślało o paradoksie, jaki pojawi się w momencie wejścia na stronę, gdzie wyświetli się informacja o ochronie danych osobowych i ciasteczkach, podczas gdy ciasteczko właśnie znalazło się na komputerze użytkownika. A jeśli użytkownik uzna, że dana strona lub portal używa ciasteczek w sposób, który się mu nie podoba, będzie musiał sam je usunąć, co jest dość trudne.

Europejskie standardy

Geir Pollestad z ministerstwa transportu publicznego i komunikacji nie zgadza się (co nie zaskakuje) z charakterystyką przedstawioną przez Urząd nadzoru elektronicznego.

- Zaostrzamy przecież procedury w stosunku do przepisów istniejących obecnie - oburza się.

Osobiście Pollestad byłby za podobnym rozwiązaniem, jakie funkcjonuje w Anglii, ale uważa, że takie zmiany byłyby nie do przeprowadzenia w Norwegii.

- Zbyt duże zmiany spowodowałyby jedynie frustrację. W tej chwili stosujemy takie same przepisy, jakie funkcjonują w większości państw europejskich, w tym w Szwecji - mówi i dodaje, że rządowy projekt z pewnością nie narusza wymogów UE:

- Chcielibyśmy, by użytkownicy dostawali informacje od razu przy logowaniu się na daną stronę, ale musimy brać pod uwagę, co da się przeprowadzić, a co nie. To powiedziawszy podkreślam, że nie łamiemy przepisów dyrektywy UE, a nowy projekt z pewnością będzie oznaczał poprawę istniejącej sytuacji. Najważniejszym jest dostarczeniem internautom informacji o tym, do czego używane są ciasteczka. Potem zobaczymy, czy uda nam się nawiązać taką współpracę z Urzędem nadzoru poczty i telekomunikacji (Post- og teletilsynet), by dawać ludziom lepszy wgląd w dane, jakie są o nich zbierane w sieci.

Szwedzka inwigilacja

 

 fra_-_forsvarets_radioanstalt_-_szwecja.png
 Logo FRA

W tym samym projekcie zmiany ustawy, który zajmuje się kwestią ciasteczek, ministerstwo transportu publicznego i komunikacji proponuje też rozwiązanie wymierzone, przynajmniej w pewnym zakresie, w szwedzką ustawę FRA (Försvarets radioanstalt - Wojskowy nasłuch radiowy) - niezwykle kontrowersyjne prawo, wprowadzenie którego przed kilkoma laty spotkało się w Szwecji z gwałtownymi protestami społecznymi, w tym z manifestacjami ulicznymi.

Ustawa ta zezwala szwedzkim wojskowym służbom wywiadowczym na podsłuchiwanie rozmów prowadzonych przez telefony komórkowe, sprawdzanie zawartości SMS-ów i e-maili oraz tego, jakie strony ludzie odwiedzają w internecie.

Dotyczy to wprawdzie jedynie komunikacji odbywającej się na terytorium Szwecji, ale ponieważ wiele linii komunikacyjnych, łączących Norwegią z zagranicą przebiega przez Szwecję, na inwigilację przez szwedzki wywiad wojskowy narażona jest większość osób odwiedzających zagraniczne strony internetowe lub dzwoniąca za granicę z terytorium Norwegii.

Można być również podsłuchiwanym, jeśli jest się klientem telefonii komórkowej spółki, mającej swoje stacje bazowe w Szwecji. W tych przypadkach również komunikacja wewnętrzna na terenie Norwegii będzie szła przez Szwecję i będzie mogła być monitorowana przez szwedzkie służby.

Już wcześniej sprzeciw wobec tych praktyk zgłaszały Urząd nadzoru elektronicznego oraz Partia Postępu (Frp). Jednym z punktów rządowej propozycji zmian w ustawie o komunikacji elektronicznej jest to, by norwescy użytkownicy byli informowani o tym, kiedy wewnętrzna norweska komunikacja idzie poprzez stacje bazowe położone poza granicami kraju.


Źródło: Aftenposten



Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok