Życie w Norwegii
Barnevernet zawodzi swoich podopiecznych
84

Zabójstwa, ucieczki, łamanie prawa - wszystko to dzieje się pod nadzorem Barnevernet. Urzędnicy martwią się warunkami, w jakich przyszło żyć odebranym rodzicom dzieciom.
Fylkesmann w Oslo i Akershus opublikował raport roczny, dotyczący działalności Barnevernet w 2014 roku. Rezultaty nie były powalające. Gminni urzędnicy nie radzą sobie z uchybieniami, do których dochodzi w instytucji mającej chronić dobra dzieci.
„40% dzieci w rodzinach zastępczych nie było odwiedzane przez inspektorów, a taka procedura jest nakazana prawnie. W Akershus takich dzieci było 144, w Oslo 141 - razem 285" można przeczytać w raporcie. Liczba dzieci odpowiada ilości uczniów w ok. 10 klasach szkoły podstawowej.
Inspektorzy Barnevernet zaniedbywali też wizyty u rodzin, w których dochodziło do niepokojących zdarzeń, nie stawiali się też na spotkaniach z dziećmi w domach zastępczych.
10-latek zagłodzony na śmierć
Fylkesmannen w swoim raporcie napisał, że „rok 2014 był rokiem specjalnym w tym znaczeniu, że doszło do wielu zaniedbań i niebezpiecznych sytuacji, zarówno na poziomie gminnym, jak i państwowym. Mieliśmy przypadki śmierci, zabójstwa, czyli coś, co doprowadziło do zmiany priorytetów w naszym postępowaniu."

Dwa wydarzenia odbiły się szczególnym piętnem na działalności Barnevernet. Pierwszym była śmierć 10-letniego chłopca z Oslo. Przyczyna zgonu było zagłodzenie i odwodnienie. Chłopiec miał 131,5 cm wzrostu i ważył 14,8 kilograma, czyli o połowę mniej, niż powinien. Barnevernet zignorowało doniesienia na temat stanu zdrowia chłopca, o którym donosili lekarze ze skadelegevakten. Drugim przypadkiem była 15-latka, która zabiła opiekunkę w zakładzie psychiatrycznym Små Enheter. Poza tymi dwiema głośnymi sprawami doszło do wielu innych poważnych uchybień.
Lawina skarg
W zeszłym roku na sposób prowadzenia przez Barnevernet spraw dotyczących dzieci wpłynęło aż 168 skarg. W 14 z 67 sprawdzonych spraw wykryto nieprawidłowości. Pracownicy instytucji ignorowali napływające donosy, nie kontrolowali sytuacji dzieci i nie mieli czasu na rozpatrzenie wszystkich pism.
Dzieci, które umieszczane były w placówkach zastępczych nie radziły sobie często z autoagresją, cierpiały z powodu szkód psychicznych i nadużywały alkoholu oraz substancji odurzających.
Rzecznik praw dziecka oburzona
Anne Lindboe, rzecznik praw dziecka, jest oburzona wynikami raportu, uważa, że gminom powinno się odebrać obowiązek sprawowania opieki nad odbieranymi rodzicom dziećmi, i że Fylkesmannen powinien nadzorować pracę lokalnego oddziału Barnevernet.
W 2014 roku Barnevernet często przewijało się zarówno w polskich jak i norweskich mediach. Pisaliśmy o tym, że dzieci rzadko umieszczane są w rodzinach zastępczych u członków swoich rodzin jak i o tym, że polskie rodziny boją się i nie ufają instytucji. Internauci, zarówno Polacy jak i Norwegowie, nie są zadowoleni z działalności instytucji, uważają, że to „państwo w państwie", a jej prawa należy znacznie ukrócić.
Źródło: abcnyheter.no, zdjęcie frontowe: fotolia - royalty free
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
16-03-2015 19:44
3
0
Zgłoś
16-03-2015 18:17
2
0
Zgłoś
16-03-2015 16:01
1
0
Zgłoś
16-03-2015 16:00
1
0
Zgłoś
16-03-2015 15:16
0
-2
Zgłoś
16-03-2015 10:26
0
-1
Zgłoś
15-03-2015 22:07
1
0
Zgłoś
15-03-2015 22:04
0
-1
Zgłoś
15-03-2015 21:57
3
0
Zgłoś
15-03-2015 21:55
0
-1
Zgłoś