Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Życie w Norwegii

„500 plus” po norwesku: Polki wolą rodzić nad fiordami

Anna Maria Stachera

10 lutego 2016 13:57

Udostępnij
na Facebooku
15
„500 plus” po norwesku: Polki wolą rodzić nad fiordami

Rodzina 500+ fotolia.com - royalty free

W Norwegii Polki rodzą chętniej niż w kraju, a nawet chętniej niż Norweżki. Jakie „cudowne” recepty na dzietność stosuje rząd w Oslo, skoro osiąga tak dobre efekty?
Polacy, mimo że chcą, nie decydują się na większą ilość dzieci w kraju, wynika z raportu „Niezrealizowany potencjał dzietności polskich rodzin”. Są tego cztery związane ze sobą powody.

Przyczyny finansowe wybijają się na pierwszy plan. Kwestie związane z zakupem mieszkania, znaczne koszty utrzymania dziecka i brak poczucia stabilności finansowej (w tym również niepewność co do pomocy ze strony państwa w kryzysowej sytuacji) wymieniane są jako bariery w powiększaniu rodziny. Brak stabilności wiąże się z kolei z sytuacją na rynku pracy. Przyszłe matki obawiają się, że po urlopie macierzyńskim nie będą mogły wrócić do pracy z powodu nieprzyjaznego nastawienia pracodawcy do kobiet w ciąży i ogólnie ich złej sytuacji na rynku pracy. Z kolei łączenie pracy zawodowej z opieką nad dziećmi nie jest w Polsce łatwe, choćby tylko z powodu braku miejsc w żłobkach i przedszkolach.

Wszystko to w sumie powoduje, że młode polskie małżeństwa decydują się na najwyżej jedno dziecko, czym pogłębiają kryzys demograficzny w kraju.

Pensja, z której można żyć

Okazuje się jednak, że Polacy na emigracji w krajach takich jak Wielka Brytania czy Norwegia decydują się na większą rodzinę niż ci w Polsce. Mimo że życie na emigracji, wiąże się z wieloma niedogodnościami, to jednak sprzyja zakładaniu rodziny.

W Norwegii, w optymalnej sytuacji, kiedy oboje partnerów pracuje, utrzymanie rodziny nawet z kilkorgiem dzieci nie jest problemem. Dwie pensje pozwalają nie tylko na godne życie, ale i na oszczędzanie. Jeśli pracuje tylko jedna osoba, nadal możemy mówić o w miarę komfortowej sytuacji gospodarstwa domowego. Także zakup większego mieszkania jest stosunkowo łatwy ze względu na niskie raty kredytu hipotecznego.

Tymczasem wiele młodych polskich małżeństw nie jest w stanie utrzymać kilkuosobowej rodziny nawet z dwóch pensji, jednoczenie spłacając kredyt na mieszkanie. Polskie pensje są niższe niż norweskie, ale ceny np. ubranek i innych produktów dziecięcych w stosunku do siły nabywczej Polaków okazują się są dużo wyższe niż w Norwegii. W związku z tym koszt utrzymania dziecka w wieku szkolnym w Polsce jest większym obciążeniem dla rodziców niż w Norwegii, zwłaszcza jeśli chodzi o przygotowanie wyprawki.

Wróg kobiety w ciąży

– Mam w Polsce koleżankę, która niedawno urodziła. Żaliła mi się, że do trzeciego miesiąca musiała ukrywać, że jest w ciąży, bo pracodawca mógł ją zwolnić. Po macierzyńskim chciałaby wrócić do pracy, ale wie, że nie ma już dokąd, bo pracodawca zaczął ją fałszywie oczerniać, że nie pracowała rzetelnie i narobiła jakiegoś zamieszania w papierach. Tymczasem nigdy wcześniej nie miał do jej pracy żadnych zastrzeżeń – opowiada 28-letnia Maria, która od dwóch lat mieszka w Norwegii.

Zapowiada, że kiedy tylko będzie mogła razem z mężem kupić dom, planuje powiększyć rodzinę o kolejne dziecko.

– Mam obawy co do wychowywania dzieci tutaj, ale wiem, że pod względem pracy czy finansów będzie na pewno lżej niż w Polsce – mówi. – Norweski pracodawca nie jest wrogiem pracownicy w ciąży, a nawet jeśli chciałby ją zwolnić z tego powodu, to prawo norweskie stoi za matką, zwłaszcza jeśli wychowuje dziecko samotnie.

Państwo gwarantuje też miejsca w przedszkolu dzieciom od drugiego roku życia, co pozwala kobietom wrócić po pracy. Sporym ułatwieniem dla rodziców jest także sprawny system świetlic szkolnych (SFO).

Wysokie podatki, dobra opieka

W Norwegii to państwo ponosi główny koszt wykształcenia dziecka.

– W szkole podstawowej dzieciaki mają prawie wszystko za darmo. Muszą kupić tylko tornister i piórnik. Nie płacą nawet za ubezpieczenie czy planowe wycieczki – wyjaśnia Dorota, która od kilku lat pracuje jako nauczyciel w norweskiej szkole.

Jeśli rodziców nie stać na zakup dodatkowego sprzętu, np. łyżew, mogą prosić o pomoc dziadków albo korzystają z rzeczy z drugiej ręki.

– Rodzice nie wstydzą się odkupować sprzętu od kogoś. W szkole regularnie organizujemy wyprzedaże, a niektórzy oddają rzeczy za darmo – opowiada Dorota.

Standard opieki socjalnej w Norwegii i w Polsce jest nieporównywalny. Norwescy rodzice otrzymują wsparcie w postaci zasiłków rodzinnych czy ulg podatkowych. Na każde dziecko od momentu urodzenia do uzyskania pełnoletności przysługuje zasiłek rodzinny w kwocie 970 koron na dziecko. Oprócz tego, kiedy dziecko rozpocznie 13 miesiąc życia rodzic ma prawo do dodatkowych 6 000 NOK miesięcznie zasiłku opiekuńczego. To istotna pomoc w momencie, kiedy wydatki na dziecko są stosunkowo wysokie.

Idealny kraj dla rodziców?

W oczach imigrantów Norwegia nie jest jednak rajem, zwłaszcza jeśli chodzi o kontrowersyjny temat Barnevarnet. Imigranci mają problem z dopasowaniem się do norweskich standardów wychowawczych, których wymaga od nich państwo socjalne. Pojawiają się także negatywne głosy na temat opieki zdrowotnej, zwłaszcza tej okołociążowej.

– Kiedy byłam w pierwszej ciąży, lekarz prowadzący nie chciał wykonać dodatkowego USG pomimo, iż miałam złe przeczucia. Odpowiednie badania wykonano mi dopiero, kiedy trafiłam do szpitala z odklejonym łożyskiem – wspomina 30-letnia Magda, która jest już w drugiej ciąży i lata na wizyty kontrolne do Polski. Mimo to Magda nie wyobraża sobie wychowania dziecka w Polsce.

­– Tam nie moglibyśmy pozwolić sobie z mężem nawet na jedno dziecko i na tak stabilne życie, jakie mamy w Norwegii.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Analogowa Sowa

24-02-2016 19:44

kat.kat tekst nigdy nie odda całego spektrum rzeczywistości (nie wszyscy mają różowo, wiadomo), ale chodziło o to, żeby pokazać w jakich sferach jest lepiej. A w Norwegii jest znacznie lepiej. Nie chodzi jednak o to, żeby wszyscy tu przyjechali, a co zmienić u nas, żeby się poprawiło

kat.kat

16-02-2016 17:56

Teks jest trochę przekłamany, ja osobiście czułam się bardzo dyskryminowana jako ciężarna, a teksty jakie usłyszałam od mojego driftsjefa były momentami nie na miejscu, nie traktowałam ciąży jak choroby, ze względu na to, że dobrze się czułam, ale mój pracodawca uważał inaczej i za wszelką cenę chciał mnie wypchnąć na L4, teraz jako matka też łatwo nie mam ze względu na częste choroby już miałam okazję słyszeć, że jestem nierentowna chociaż tyram jak wół za 2 osoby, z kredytami i innymi rzeczami też nie jest tak kolorowo, później się jeden z drugim w Polsce naczyta bzdur i przyjeżdża tutaj bo myśli, że tu wszystko dostanie, niestety w przeciągu ostatnich lat rynek pogorszył się znacznie i nie jest już tak pstrokacie jak przedstawia to autor tego artykułu

Dorota Hansen

12-02-2016 14:03

optymysta napisał:
Jabin z Hazo napisał:
Aby uniknac wszelkich dywagacji proponuje,aby elektoraty poszczegolnych partii zachowaly sie
tak samo jak ich poslowie .
I tak,kase na dzieci biora wszyscy,ktorzy glosowali na PIS ,PSL i 3 niezaleznych.
Kasy nie biora ci ktorzy glosowali na PO i na Kukiz 15.
500 zloty w formie podatku wplaca do kasy panstwowej elektorat Nowoczesnej.
No i wszystko jasne !



Rozumiem, ze przez analogie mozna te pokretna logike rozciagnac na inne obszary?
Tak wiec wyborcy PO maja prawo do aborcji na zyczenie, invitro i malzenstw homoseksualnych wraz z adopcja.

Prawicowa \\\"logika\\\" - ale durniem nie jestes od dzis jebinie


Dlaczego nie dokonac rozbioru partyjnego Polski?
Kazdy obywatel moglby wtedy przeprowadzac sie dowolnie do tej czesci podzielonego kraju, w ktorym rzady sprawowalaby jeg ulubiona/wybrana partia.

W jednej czesci rozebranej Polski kamieniowanoby ateistow, a w drugiej moznaby bylo kupic tabletki ellaone bez oporu moralnego zniesmaczonego aptekarza.

Jarosław Kapałka

12-02-2016 10:02

Nie rozumie dlaczego nowoczesna ma płacić dodatkowy podatek? Przecież skoro oni nie chcą dawać to i nie chcą na niego zbierać.
Podatek oczywiście powinni zapłacić wszyscy Ci którzy chcą 500 zł na dziecko.
Oczywiście zapłacić muszą około 700 zł aby było na wynagrodzenie dla tych którzy im zabierają a następnie dają. Tym sposobem co prawda są 200 zł w dupie ale za to są nowe miejsca pracy dla urzędników, a o ile wiem takim partiom jak Pis i PO, a zresztą wszystkim innym w obecnym sejmie właśnie o to chodzi, więc wszystko się zgadza.

Jabin Hazo

11-02-2016 23:56

Aby uniknac wszelkich dywagacji proponuje,aby elektoraty poszczegolnych partii zachowaly sie
tak samo jak ich poslowie .
I tak,kase na dzieci biora wszyscy,ktorzy glosowali na PIS ,PSL i 3 niezaleznych.
Kasy nie biora ci ktorzy glosowali na PO i na Kukiz 15.
500 zloty w formie podatku wplaca do kasy panstwowej elektorat Nowoczesnej.
No i wszystko jasne !

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok