Wbrew rozsądkowi i ekonomii przeprowadziła się do Polski. ,,Lubię waszą szczerość"
W Gdyni Vilde poznała obecnego męża i otworzyła własny teatr. fot. archiwum prywatne
– Mieli tam duży zespół. Od razu powiedzielimi: zapraszamy. Stwierdziłam, że zostanę tam rok, by zebrać nowe doświadczenia. To był dobry krok w mojej karierze. Jednak Łódź mi się nie podobała, jest szara, smutna i mało kto mówił po angielsku. Dostałam pokój w domu aktora. W środku dziura w podłodze, gdzie biegały karaluchy, bez drzwi, warunki jak z II wojny światowej – opowiada Vilde. – Chciałam ruszać dalej, ale po musicalu "My Fair Lady" dostałam propozycję, by przenieść się do Gdyni. Wiesz, jaki był argument? Że Gdynia jest przecież bliżej Oslo niż Łódź!
Emigrantka jak ja
– Historię, o tym co robię w Polsce, musiałam opowiadać setki razy. W końcu z mężem uznaliśmy, że skoro interesuje ludzi, warto przekuć ją w spektakl. Okazał się sukcesem – opowiada. Bohaterka, zupełnie jak Vilde, mija w hali odlotów Polaków wybierających zupełnie odwrotny kierunek. Ale zostaje! „Emigrantka” to ostra satyra polskiej rzeczywistości widzianą oczami obcokrajowca.
– Początkowo moi bliscy łapali się za głowę, później do sprawy podeszli ze zrozumieniem, bo przecież w dobie otwartych granic mieszkać można wszędzie. Ale dlaczego akurat Polska?! Tego nie mogli zrozumieć – śmieje się Norweżka.
Mirek z piwem
– Przyznaję, Norwegowie często traktują Polaków z góry. Teraz jest to dla mnie strasznie przykre. Zawszę mówię: to, że akurat pan Mirek ci malował dom i pił w tym czasie piwo, to nie znaczy, że cały kraj tylko robi tak samo. A tak jednak wielu Norwegom się wydaje. Moją misją jest zmiana tego myślenia, bo jest krzywdzące – opowiada Vilde.
Jej opinia skrajnie zmieniła się, gdy zamieszkała w Polsce, poznała i zaczęła współpracować z Polakami. Jeden z nich, reżyser teatralny, został jej mężem.
– Dobrze się tu czuję, Trójmiasto, w którym mieszkam, jest piękne, mam wspaniałego męża i koty. Czego chcieć więcej? Na naszym weselu wśród gości byli zarówno Polacy, jak i Norwegowie. Dogadali się! Więc jak widać da się to połączyć – twierdzi. – Zdarzają się wątpliwości, jak to w życiu. Ale ja chcę być tu i teraz, i wykorzystać każdą chwilą.
Najtrudniejszy język świata
Dla Polaków ważna jest tradycja i religia. W Norwegii mniej, tam – według Vilde – ludzie rzadziej chodzą do kościoła, czy modlą się. Święta jednak obchodzą równie chętnie.
– My w Norwegii na Boże Narodzenie zawsze tańczymy wokół choinki i śpiewamy. Więcej jest też ruchu: spacerów czy jazdy na nartach. W Polsce raczej celebruje się, siedząc przy stole i jedząc. To subtelne, ale widoczne różnice – uważa.
Polskie wady? – Wasi rodacy zbyt dużo narzekają, ale są tego świadomi. Trochę brakuje wam radości. Uważam, że ważne, aby przez całe życie mieć w sobie coś z dziecka. Więcej luzu i dystansu do siebie! – radzi Norweżka.
To może Cię zainteresować
28-05-2017 20:11
6
0
Zgłoś
28-05-2017 11:00
0
-7
Zgłoś