Wywiad
#PolakPotrafi: Porzuciła Warszawę, by żyć za kołem podbiegunowym. Na blogu pokazuje, jak piękna jest Norwegia
9

Blog Gosi niedawno obchodził pierwsze urodziny. fot. gazelawlaponii
Kochała Polskę, swoją pracę i szybkie, miejskie życie. Jednak jeszcze większą miłością obdarzyła przystojnego Słowaka i kontakt z naturą, które przywiodły ją na niezbadaną północ Norwegii. Z tej miłości powstał blog „Gazela w Laponii”, na którym Gosia Dvořáková dzieli się swoją pasją do aktywności fizycznej i lokalnej turystyki.
Pierwszy raz do Norwegii trafiła w 2010 roku w ramach wymiany studenckiej. Wylądowała na południu, niedaleko Oslo. Już wtedy zakochała się w skandynawskim klimacie, a poznanie na studiach jej obecnego męża tylko dopełniło to zauroczenie.
– Broniłam się, jak tylko mogłam! Słowak. Z innej kultury. Ateista. Człowiek z pasją do gór i natury. Długo nie dawałam nam szansy, on jednak odwiedzał mnie nawet po powrocie do Warszawy – wspomina.
Przez dwa lata jednak ich związek trwał na odległość. Połączyły ich godziny na skype, setki miłosnych listów i tysiące przelatanych do siebie kilometrów.
– W Warszawie nie ma gór, więc wiedziałam, że skoro chcieliśmy być razem, to przyszła moja kolej na zrobienie kolejnego kroku. Dziewczyna z miasta. Szalenie kochająca swoje życie, pracę, kraj. Patriotka. Postanowiła przeprowadzić się do zimnego kraju północy. Wyglądało na to, że nie ma to żadnego sensu. Przyjaciele mówili, że wrócę po pół roku – wspomina.
A jednak się udało, bo dziś są małżeństwem. Fortuna wydana na loty na trasie Norwegia-Polska zwróciła się.
– Śmiejemy się, że na nasz ślub powinniśmy zaprosić przedstawicieli Wizzair'a, bo gdyby nie tania linia lotnicza, to pewnie nie bylibyśmy dziś małżeństwem – opowiada Gosia.
Przez rok intensywnie uczyła się norweskiego i kultury kraju. Dzięki temu dostała się na studia magisterskie na północy Norwegii. I przepadła, totalnie się w niej zakochując. Mąż zaraził Polkę pasją do natury, gór, wycieczek i szaleńczą radością do próbowania nowych rzeczy. Wszystko z oszałamiającymi krajobrazami w tle. 50-tysięczna miejscowość Bodø okazała się dla pary idealnym miejscem do osiedlenia.
– Niech mi nikt nie mówi, że południowa Norwegia jest piękna, bo to oznacza, że nie był na północy! – śmieje się Gosia.
– Broniłam się, jak tylko mogłam! Słowak. Z innej kultury. Ateista. Człowiek z pasją do gór i natury. Długo nie dawałam nam szansy, on jednak odwiedzał mnie nawet po powrocie do Warszawy – wspomina.
Przez dwa lata jednak ich związek trwał na odległość. Połączyły ich godziny na skype, setki miłosnych listów i tysiące przelatanych do siebie kilometrów.
– W Warszawie nie ma gór, więc wiedziałam, że skoro chcieliśmy być razem, to przyszła moja kolej na zrobienie kolejnego kroku. Dziewczyna z miasta. Szalenie kochająca swoje życie, pracę, kraj. Patriotka. Postanowiła przeprowadzić się do zimnego kraju północy. Wyglądało na to, że nie ma to żadnego sensu. Przyjaciele mówili, że wrócę po pół roku – wspomina.
A jednak się udało, bo dziś są małżeństwem. Fortuna wydana na loty na trasie Norwegia-Polska zwróciła się.
– Śmiejemy się, że na nasz ślub powinniśmy zaprosić przedstawicieli Wizzair'a, bo gdyby nie tania linia lotnicza, to pewnie nie bylibyśmy dziś małżeństwem – opowiada Gosia.
Przez rok intensywnie uczyła się norweskiego i kultury kraju. Dzięki temu dostała się na studia magisterskie na północy Norwegii. I przepadła, totalnie się w niej zakochując. Mąż zaraził Polkę pasją do natury, gór, wycieczek i szaleńczą radością do próbowania nowych rzeczy. Wszystko z oszałamiającymi krajobrazami w tle. 50-tysięczna miejscowość Bodø okazała się dla pary idealnym miejscem do osiedlenia.
– Niech mi nikt nie mówi, że południowa Norwegia jest piękna, bo to oznacza, że nie był na północy! – śmieje się Gosia.
Blogerskie początki
Pomysł na założenie bloga powstał z fascynacji Gosi kombinacją zieleni i gór „wpadających” prosto do morza. Sprawiła, że gdziekolwiek chodzili, robiła bardzo dużo zdjęć. Zapragnęła dzielić się swoimi odkryciami z niedowiarkami.
– Znajomi wciąż pytali, co ja tam robię, przecież na tej północy jest zimno, ciemno i pewnie żyje więcej reniferów niż ludzi! Byli pewni, że prędzej czy później wpadnę z depresję – opowiada ze śmiechem. – Kompletnie nie mieli pojęcia, jakie piękno kryje ten region.
Chciała koniecznie pokazać im, że się mylą. Założyła więc bloga www.gazelawlaponii.pl, na którym postanowiła pokazywać uroki norweskiej północy i dzielić się sposobami na spędzanie wolnego czasu aktywnie. Docelowymi odbiorcami miała być rodzina i przyjaciele, niespodziewanie jednak bloga zaczęło śledzić wielu internautów.
– Zaczęli do mnie pisać, radzić się, pytać. Nie tylko o turystykę, ale o całokształt życia w Norwegii, pracę, początki w obcym kraju. Z dużą przyjemnością odpowiadam na te wiadomości i jeśli tylko mogę, pomagam – mówi.
Na blogu poleca swoim obserwatorom miejsca godne odwiedzenia w Norwegii, ale też poza nią i relacjonuje życie za kołem podbiegunowym. Wszystko okraszone hipnotyzującymi zdjęciami, które w większości wyglądają niczym wyjęte z folderu biura podróży. Nie zarażają jej często trudne warunki atmosferyczne. Ba! Uważa je za atut mieszkania w Norwegii.
– Faktycznie często pada tu, nie pionowo, ale poziomo. Norwegowie mają jednak powiedzenie: ,,nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”. Uważam, że to święta prawda! W Polsce nienawidziłam śniegu. Tutaj kocham go i cieszę się za każdym razem, kiedy w maju spadnie nowa warstwa białego puchu – deklaruje.
– Znajomi wciąż pytali, co ja tam robię, przecież na tej północy jest zimno, ciemno i pewnie żyje więcej reniferów niż ludzi! Byli pewni, że prędzej czy później wpadnę z depresję – opowiada ze śmiechem. – Kompletnie nie mieli pojęcia, jakie piękno kryje ten region.
Chciała koniecznie pokazać im, że się mylą. Założyła więc bloga www.gazelawlaponii.pl, na którym postanowiła pokazywać uroki norweskiej północy i dzielić się sposobami na spędzanie wolnego czasu aktywnie. Docelowymi odbiorcami miała być rodzina i przyjaciele, niespodziewanie jednak bloga zaczęło śledzić wielu internautów.
– Zaczęli do mnie pisać, radzić się, pytać. Nie tylko o turystykę, ale o całokształt życia w Norwegii, pracę, początki w obcym kraju. Z dużą przyjemnością odpowiadam na te wiadomości i jeśli tylko mogę, pomagam – mówi.
Na blogu poleca swoim obserwatorom miejsca godne odwiedzenia w Norwegii, ale też poza nią i relacjonuje życie za kołem podbiegunowym. Wszystko okraszone hipnotyzującymi zdjęciami, które w większości wyglądają niczym wyjęte z folderu biura podróży. Nie zarażają jej często trudne warunki atmosferyczne. Ba! Uważa je za atut mieszkania w Norwegii.
– Faktycznie często pada tu, nie pionowo, ale poziomo. Norwegowie mają jednak powiedzenie: ,,nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”. Uważam, że to święta prawda! W Polsce nienawidziłam śniegu. Tutaj kocham go i cieszę się za każdym razem, kiedy w maju spadnie nowa warstwa białego puchu – deklaruje.

Dziewicze Nordland
Pytana o najpiękniejsze miejsce w jej regionie, waha się przez chwilę. – Kocham cały okręg Nordland za to, jak jest piękne i zróżnicowane. Jest też niestety bardzo niedocenione. Każdy zna Lofoty, a Steigen jest kompletnie nieodkryty. Ludzie nie wiedzą o tym miejscu, choć do zaoferowania ma najpiękniejsze plaże, jakie widziałam. Nie trzeba jechać na Karaiby, by zobaczyć niebiańskie laguny! Myślę nawet, że jest tu jeszcze ładniej, bo w tle są cudowne i ośnieżone góry, a w pobliżu soczyście zielona trwa. To odurzające połączenie. Nigdzie indziej czegoś takiego nie widziałam – zachęca.
Bloga kieruje głównie do Polaków, bo kocha swój kraj i ma nadzieje zachęcić rodaków do odkrywania niezbadanych terenów kraju wikingów.
– Sama dobrze wiem, co znaczy mieszkać w stolicy, gdzie wycieczka na rolki wzdłuż Wisły to najbliższy kontakt z naturą – mówi. – Jeszcze pięć lat temu mieszkałam w Warszawie i w życiu nie przyszło by mi do głowy, że ja, „city-girl”, mogę czerpać radość z męczarni na biegówkach czy ski-turach. To właśnie tutaj odkryłam, że w naturze odpoczywam zarówno umysłowo, jak i fizycznie.
– Sama dobrze wiem, co znaczy mieszkać w stolicy, gdzie wycieczka na rolki wzdłuż Wisły to najbliższy kontakt z naturą – mówi. – Jeszcze pięć lat temu mieszkałam w Warszawie i w życiu nie przyszło by mi do głowy, że ja, „city-girl”, mogę czerpać radość z męczarni na biegówkach czy ski-turach. To właśnie tutaj odkryłam, że w naturze odpoczywam zarówno umysłowo, jak i fizycznie.
Masz ciekawą pasję? Organizujesz coś wartego uwagi? Z powodzeniem prowadzisz swój biznes w Norwegii i chcesz o tym opowiedzieć? Napisz do nas na redakcja@mojanorwegia.pl!
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
06-07-2017 22:06
2
0
Zgłoś
02-07-2017 20:41
4
0
Zgłoś
01-07-2017 00:07
6
0
Zgłoś
30-06-2017 23:09
1
0
Zgłoś
30-06-2017 23:08
0
0
Zgłoś
30-06-2017 13:32
8
0
Zgłoś
30-06-2017 12:15
0
-4
Zgłoś
30-06-2017 10:38
1
0
Zgłoś
30-06-2017 08:39
17
0
Zgłoś