Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Wywiad

„Norweżką jestem na co dzień.” Portret Polki-emigrantki

Milena BoZka

03 lipca 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
3
„Norweżką jestem na co dzień.” Portret Polki-emigrantki

Magdalena czuje się norweska, ale charakter ma polski. Fot. Milena BoZka

– Zakochałam się w Norwegii  z wzajemnością. Jednocześnie nie przestałam kochać Polski – mówi Magdalena, dyrektor kreatywny w norweskiej agencji reklamowej. Urodziła się w Warszawie, w Oslo mieszka od 15 lat. Czuje się bardzo norweska, mimo że charakter ma polski.
Magdalena Kamøy
Wiek: 42 lata
Zawód: Partner i dyrektor kreatywny w agencji reklamowej Trigger. 

Magdalena urodziła się w Warszawie. Do Oslo, gdzie mieszka i wychowuje wraz z mężem dwójkę dzieci, przeprowadziła się w 2001 roku. Współpracowała m.in. z firmami Leo Burnett, Bates, McCann oraz DDB. Wielokrotnie nagradzana, otrzymała m.in. 3 Lwy na Festiwalu reklamy w Cannes. Trigger, agencja w której obecnie pracuje jako dyrektor kreatywny, została w tym roku wybrana najbardziej kreatywną agencją PR na świecie.
Zadam od razu pytanie, które padłoby z ust każdego: jak to możliwe, że Polka w Norwegii robi taką karierę w branży reklamowej?
Chyba miałam sporo szczęścia i dużo doświadczenia. 

A ja bym powiedziała, że cholernie dużo szczęścia, w końcu od samego początku pobytu w Norwegii pracowałaś w swojej branży, a nie każdemu jest to dane. Jak to zrobiłaś, gdzie się kryje sekret?
Nie ma sekretu. Musiałam się przeprowadzić przez wzgląd na pracę męża, więc zadzwoniłam do jednej z agencji w Oslo i poprosiłam o spotkanie. Zgodzili się. Zgrałam wszystkie swoje filmy, kupiłam truskawki i pojechałam porozmawiać. W mojej branży jest tak, że patrzy się wyłącznie na zdobyte nagrody i dorobek, a ja byłam jednym z najbardziej nagrodzonych „kreatywnych” w Polsce, więc na pewno to pomogło. 

Truskawki?
Tak, koszyk truskawek. Postanowiłam przełamać ewentualne stereotypy o Polakach, którzy w tym czasie przyjeżdżali do Norwegii na zrywanie truskawek i nie mieli najlepszej renomy w oczach Norwegów. 

Zadziałało?
Chyba tak, bo po trzech miesiącach szef kreatywny, u którego byłam na rozmowie, oddzwonił i zaproponował mi pracę jako jego partner. Myślę, że po prostu nawiązała się między nami tak zwana „chemia”. Chyba też był pozytywnie zaskoczony. Kiedy uda ci się przewrócić do góry nogami te ich wszystkie skandynawskie stereotypy, wówczas obdarzą cię niesłychanie wielką sympatią. Jeśli mówisz w ich języku i uczestniczysz aktywnie w ich kulturze, to potem wszyscy są bardziej przyjaźnie nastawieni niż zwykle. 

Wtedy jeszcze nie mówiłaś po norwesku?
Nie, ale nauczyłam się języka w kilka miesięcy po przyjeździe. Dzisiaj, kiedy ktoś pyta skąd jestem, to dopytuje o miejscowość w Norwegii. Dialektów jest tutaj tyle, że nie sposób spamiętać, który przynależy do którego regionu.

Mówisz, że w twojej branży liczą się wykonane produkcje i nagrody, ale żeby zrobić dobrą reklamę, trzeba dobrze znać swoją grupę docelową i jej potrzeby. Przecież piętnaście lat temu byłaś tam nowa, nie mówiłaś po norwesku i na dodatek pochodziłaś z zagranicy. Nikt nie powątpiewał w twoje możliwości pod tym względem?
Rzeczywiście wiele osób się dziwiło, jak to było możliwe, że nie mówiłam po norwesku, a byłam autorem pomysłów reklamowych na norweski rynek. Po pewnym czasie przekonałam jednak do siebie ludzi. Czy ktoś powątpiewał w moje możliwości? Może i tacy byli, ale nigdy to do mnie nie dotarło. 

Pamiętajmy jednak, że świat reklamy żyje z talentów. Norwegia to mały kraj i bardzo rozsądnym posunięciem jest szukanie takowych za granicą. W tej branży nie ma znaczenia, skąd pochodzisz, jaki masz kolor skóry, czy jaką religię wyznajesz. Najważniejsze jest, abyś miał dobre pomysły. Tak właśnie zaprezentowałam siebie podczas rozmowy – jako osobę, która ma głowę do pomysłów reklamowych.

Co do tworzenia reklam, to zgadzam się z tobą w stu procentach – trzeba znać społeczeństwo, do którego się adresuje komunikat. To był między innymi główny powód, dla którego stwierdziłam, że muszę się szybko nauczyć norweskiego. Zaczęłam także oglądać wszystko, co wyświetlali w norweskiej telewizji, aby mieć takie same impulsy, kody kulturowe i zrozumieć, co przemawia do tego społeczeństwa. Fakt, musiałam nadrobić bardzo dużo, ale w końcu „kliknęło”. Najlepszym dowodem na to jest ostatnia duża kampania społeczna poruszająca problem ludzi chorych na raka, pt. „Aktiv mot kreft”, która odbiła się szerokim echem w Norwegii i na świecie. 

Jednak nie tylko norweskie społeczeństwo docenia twoją pracę. W zeszłym roku odebrałaś wyróżnienie dla „Wybitnej Polki 2015”. Powiedziałaś wtedy, że bezgranicznie zakochałaś się z wzajemnością w Norwegii. Jak to jest z tym zakochaniem?
Rzeczywiście tak było, ale pamiętam, że dodałam także: „Jednocześnie nie przestałam kochać Polski”. Według mnie swego rodzaju miłość do kraju emigracji jest potrzebna, aby być po prostu szczęśliwym człowiekiem. Jeśli komuś nie odpowiada kultura norweska, nie uczestniczy w kulturalnym życiu towarzyskim, nie czyta tutejszych gazet i książek, to myślę, że przez całe życie będzie nieszczęśliwy. W sumie zachłysnęłam się Norwegią, tymi wszystkimi nowościami, jakie mnie tu spotkały, ale chyba najbardziej kocham tutejszą naturę i rozsądne podejście do życia. Wiem, że to brzmi banalnie, lecz to jest mój sprawdzony przepis na sukces. 

Po tylu latach czujesz, że polskość się w tobie trochę zatarła?
Trudne pytanie. Chyba nie mam odwagi powiedzieć, że czuje się bardziej Norweżką. Chyba jest „pół na pół”. Mieszkam i pracuję w Oslo od piętnastu lat, mam dzieci w norweskiej szkole i męża Norwega. Wiesz, myślę, że jestem bardzo „norweska” na co dzień, ale w tych dużych sprawach, kiedy muszę sięgnąć do moich życiowych doświadczeń, zawsze wychodzi ze mnie polski charakter. Najlepiej o przemianach w mojej tożsamości mógłby wypowiedzieć się mój mąż. On zna dwie wersje Magdy: polską i norweską. Sama też zauważyłam, że moje rozmowy z Polakami są nafaszerowane emocjami, a z Norwegami bardziej „wypolerowane” i rozsądne. W sumie norweska kultura wymaga od człowieka, aby kontrolował swoje nastroje, uczucia i język. 

Nie jesteś zmęczona takim dopasowywaniem się do wyznaczonych szablonów zachowań?
Tak, i to bardzo, ale z drugiej strony jeszcze bardziej męczy mnie ta nadmierna polska emocjonalność, która powoduje jednak o wiele więcej konfliktów międzyludzkich. 

Masz norweskie nazwisko, na co dzień jesteś „norweska”. Zdarzają się sytuacje, że musisz się przyznać do polskich korzeni?
Czy muszę? Mogę zachowywać się jak Norweżka, ale pochodzę z Polski i nie widzę w tym nic uwłaczającego, a wręcz lubię się tym pochwalić. Norwegowie zainteresowani kulturą jako taką są doskonale obeznani z tym, co Polska ma do zaoferowania w tym zakresie. Zapewniam, że są pod jej urokiem. Natomiast Polacy często nie zdają sobie nawet sprawy z tego, iż właśnie ich kultura – teatr, film, sztuka i literatura – jest najlepszym rodzajem PR-u, jaki można sobie wymarzyć. Według mnie, właśnie to powinniśmy wspierać i promować w różnych grupach społecznych – nie tylko pośród elit. Polska kultura to nasze drzwi na Zachód.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


X Y

03-07-2016 12:27

Pomnik powinno się takiej postawić.

X Y

03-07-2016 12:27

Co za bzdura.

anna86

03-07-2016 12:23

Pozdrawiam Magda

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok