„Moje zdrowie, mój wybór”, czyli demonstracja w obronie pacjentów

Dagmara Blix
O co tu więc chodzi? I co tak naprawdę oznacza obowiązujący w Norwegii od 1 października tego roku zakaz prywatnego importu leków, ziół i suplementów diety? Czy chodzi tylko o to, że za witaminę C będziemy musieli trochę więcej zapłacić? Niestety, rzecz dotyczy czegoś ważniejszego niż pieniądze. Choć koszty leczenia wzrosną znacząco, to norweski przepis będzie miał o wiele bardziej negatywne konsekwencje dla pacjentów. A potencjalnym lub obecnym pacjentem jest każdy z nas, o czym warto pamiętać, przyglądając się tej sprawie.
W przemówieniu otwierającym demonstrację wyjaśniono, że ustawa, która ma, jak twierdzą jej twórcy, uniemożliwić import fałszywych lub szkodliwych leków i narkotyków, zablokuje również możliwość importu witamin i innych suplementów diety.

W Norwegii jest niedostępnych wiele suplementów - również tych bezpiecznych i stosowanych z powodzeniem w innych krajach. Tak więc jeśli pacjenci sprowadzali je z aptek w innych krajach (np. UE), to w tej chwili nie będą mogli już tego zrobić. Suplementacja witaminami również będzie utrudniona. I tak np. zaopatrzenie się witaminę C w odpowiedniej formie i wysokiej dawce nie będzie teraz możliwe bez recepty. Uzyskanie recepty nie jest natomiast prostą sprawą, bo po pierwsze wymaga wypisania mnóstwa dokumentów przez lekarzy (ilu z nich będzie miało ochotę to zrobić?) oraz dodatkowych konsultacji u co najmniej dwóch specjalistów (jakie będą tego koszty?). Do tej pory pacjenci sprowadzali te witaminy z zagranicy, omijając norweską służbę zdrowia. Teraz nie będą mogli tego zrobić.

W przemówieniach pojawiło się jeszcze kilka innych istotnych stwierdzeń, np. przypomnienie, że „politycy pracują dla nas, a nie dla przemysłu farmaceutycznego”.
Zwrócono także uwagę, że tekst przyjętej przez rząd ustawy jest niejasny i budzi poważne zastrzeżenia od strony prawnej - między innymi z tego względu powinien wrócić do ponownego rozpatrzenia przez parlament.
Żaden z przedstawicieli rządzących partii, mimo wysłanych zaproszeń, nie pojawił się na demonstracji. Trudno się temu dziwić, skoro to właśnie oni są autorami wprowadzonych przepisów. Zaproszenie przyjęli natomiast przedstawiciele dwóch mniejszych partii - co ciekawe oboje reprezentują środowisko lekarskie. Liberalistene (partię założoną w roku 2014) reprezentował Jan Øyvind Lorgen, natomiast Miljøpartiet De Grønne - Kristin Alvsåker.
Demonstracja zakończyła się przejściem pod Pałac Królewski i zapowiedzią dalszych działań, czyli pisania listów protestacyjnych i kolejnych wystąpień. Najbliższa demonstracja odbędzie się 24 października w Bergen.

To może Cię zainteresować