Wydarzenia
Finissage wystawy poświęconej Munchowi i Vigelandowi z polskim akcentem

fotolia.pl - royalty free
W najbliższy weekend ostatnia szansa, żeby zobaczyć ciekawą wystawę w muzeum Muncha. Niespodzianka to polski akcent. Kuratorzy sprawili Polakom wielką przyjemność przedstawiając postać Stanisława Przybyszewskiego, który wpłynął na rozwój dwóch wielkich norweskich talentów.
Muzeum Muncha zaprasza od piątku do niedzieli na finissage wystawy poświęconej dwóm najbardziej znanym postaciom norweskiej sztuki: światowej sławy malarzowi Edwardowi Munchowi (kojarzonemu przede wszystkim ze słynnym „Krzykiem”, obrazem-prekursorem ekspresjonizmu) i Gustawowi Vigelandowi, autorowi podziwianego przez miliony zwiedzających kompleksu w parku Frogner.
Obaj twórcy mają w Oslo własne muzea ze stałą ekspozycją, ale bodajże po raz pierwszy zestawiono razem ich wybrane dzieła, porównując style i motywy, poszukując wzajemnych inspiracji. Wśród impulsów, które znacząco wpłynęły na twórczość i losy obu artystów poczesne miejsce zajmuje postać polskiego dramaturga, publicysty i pianisty, Stanisława Przybyszewskiego. Ta barwna postać była duszą towarzystwa artystycznego spotykającego się „Pod Czarnym Prosiakiem” w Berlinie pod koniec XIX wieku.
Wśród bywalców tego miejsca można wymienić wielu Skandynawów, w tym szwedzkiego dramatopisarza Augusta Strindberga i obu obiecujących norweskich artystów, Muncha i Vigelanda. Z Norwegii przyjechała też piękna i utalentowana Dagny Juel, próbująca swych sił jako pianistka. Szybko stała się muzą berlińskiej bohemy – wszyscy się w niej kochali, Munch ją malował i o niej marzył, Vigeland z dala obserwował, Strinberg flirtował, a ona wybrała... kontrowersyjnego, młodopolskiego artystę-performera o oryginalnych poglądach i silnej osobowości.
Romans Stacha i Dagny to osobna historia, znana w Polsce dzięki kilku książkom i filmom, ale prawie nieznana w Norwegii. W kontekście omawianej wystawy ważne jest przede wszystkim zainteresowanie, jakim piszący po niemiecku, sporo publikujący w berlińskiej prasie artystycznej Polak, okazywał pracom obu norweskich plastyków.
De facto to właśnie Przybyszewski napisał i opublikował pierwsze opracowanie dotyczące twórczości zarówno Muncha, jak i Vigelanda (ostatnie pod wiele mówiącym tytułem „Na drogach duszy”). A był on wówczas autorem bardzo poczytnym, tak więc to jemu obaj twórcy zawdzięczają zainteresowanie w środowisku krytyków sztuki i – do pewnego stopnia – wejście na rynek.
Ironią losu jest więc to, że dziś Przybyszewski należy do twórców raczej zapomnianych, a oba jego norweskie „odkrycia” święcą triumfy popularności.
Obaj twórcy mają w Oslo własne muzea ze stałą ekspozycją, ale bodajże po raz pierwszy zestawiono razem ich wybrane dzieła, porównując style i motywy, poszukując wzajemnych inspiracji. Wśród impulsów, które znacząco wpłynęły na twórczość i losy obu artystów poczesne miejsce zajmuje postać polskiego dramaturga, publicysty i pianisty, Stanisława Przybyszewskiego. Ta barwna postać była duszą towarzystwa artystycznego spotykającego się „Pod Czarnym Prosiakiem” w Berlinie pod koniec XIX wieku.
Wśród bywalców tego miejsca można wymienić wielu Skandynawów, w tym szwedzkiego dramatopisarza Augusta Strindberga i obu obiecujących norweskich artystów, Muncha i Vigelanda. Z Norwegii przyjechała też piękna i utalentowana Dagny Juel, próbująca swych sił jako pianistka. Szybko stała się muzą berlińskiej bohemy – wszyscy się w niej kochali, Munch ją malował i o niej marzył, Vigeland z dala obserwował, Strinberg flirtował, a ona wybrała... kontrowersyjnego, młodopolskiego artystę-performera o oryginalnych poglądach i silnej osobowości.
Romans Stacha i Dagny to osobna historia, znana w Polsce dzięki kilku książkom i filmom, ale prawie nieznana w Norwegii. W kontekście omawianej wystawy ważne jest przede wszystkim zainteresowanie, jakim piszący po niemiecku, sporo publikujący w berlińskiej prasie artystycznej Polak, okazywał pracom obu norweskich plastyków.
De facto to właśnie Przybyszewski napisał i opublikował pierwsze opracowanie dotyczące twórczości zarówno Muncha, jak i Vigelanda (ostatnie pod wiele mówiącym tytułem „Na drogach duszy”). A był on wówczas autorem bardzo poczytnym, tak więc to jemu obaj twórcy zawdzięczają zainteresowanie w środowisku krytyków sztuki i – do pewnego stopnia – wejście na rynek.
Ironią losu jest więc to, że dziś Przybyszewski należy do twórców raczej zapomnianych, a oba jego norweskie „odkrycia” święcą triumfy popularności.

Foto: Michał Wasążnik
Jako przewodniczka po Oslo i Norwegii mam bliski, powiedziałabym familiarny, stosunek do rzeźb Vigelanda i uwielbiam malarstwo Muncha.Z ciekawością obejrzałam wystawę, która interesująco zestawia przykłady szkicó bądź całych dzieł tych dwóch artystów powszechnie uważanych za rywali.
Rzeczywiście, pokazano wyraźnie, że – mimo oczywistych różnic –fascynowały ich te same tematy, wręcz brali na warsztat te same motywy. Rzadko się spotykali, ale w początkowym okresie obracali się w tym samym środowisku, którego częścią, a nawet sercem, był Przybyszewski. A i potem, choć każdy z nich poszedł swoją drogą i – jak chce legenda – byli o siebie zazdrośni, na pewno pilnie obserwowali dokonania drugiego.
Zwróćcie uwagę na pierwsze modele przyszłego monolitu, który znamy z parku Vigelanda, zestawione ze szkicami Muncha przedstawiającymi „stos ludzki” czy motyw kochanków w uścisku lub dojrzewających dziewcząt, i spójrzcie na daty powstania poszczególnych dzieł: można odnieść wrażenie, że artyści wręcz ścigali się w opracowaniu tych samych lub podobnych tematów…
Muszę powiedzieć, że dla mnie szczególnym smaczkiem jest to, iż tyle miejsca i uwagi poświęcono Polakowi o trudnym do wymówienia i zapisania nazwisku. Są tam liczne portrety Stacha wykonane przez obu Norwegów, zdjęcia, ale również – uwaga – perełka: pierwsze wydania prac Przybyszewskiego pisanych po niemiecku, takich jak „Vigilien”, „Das Werk der Edvard Munch” oraz numery pięknie ilustrowanego modernistycznego czasopisma „Pan” z jego tekstami.
Naprawdę, kuratorzy sprawili nam, Polakom w Norwegii, wielką przyjemność oddając sprawiedliwość wpływowi naszego rodaka na odbiór, ale też rozwój twórczości dwóch norweskich gigantów. Wybierzcie się na wystawę, polecam.
Tekst: Beata Iwanek Wasążnik
Foto: Michał Wasążnik
Rzeczywiście, pokazano wyraźnie, że – mimo oczywistych różnic –fascynowały ich te same tematy, wręcz brali na warsztat te same motywy. Rzadko się spotykali, ale w początkowym okresie obracali się w tym samym środowisku, którego częścią, a nawet sercem, był Przybyszewski. A i potem, choć każdy z nich poszedł swoją drogą i – jak chce legenda – byli o siebie zazdrośni, na pewno pilnie obserwowali dokonania drugiego.
Zwróćcie uwagę na pierwsze modele przyszłego monolitu, który znamy z parku Vigelanda, zestawione ze szkicami Muncha przedstawiającymi „stos ludzki” czy motyw kochanków w uścisku lub dojrzewających dziewcząt, i spójrzcie na daty powstania poszczególnych dzieł: można odnieść wrażenie, że artyści wręcz ścigali się w opracowaniu tych samych lub podobnych tematów…
Muszę powiedzieć, że dla mnie szczególnym smaczkiem jest to, iż tyle miejsca i uwagi poświęcono Polakowi o trudnym do wymówienia i zapisania nazwisku. Są tam liczne portrety Stacha wykonane przez obu Norwegów, zdjęcia, ale również – uwaga – perełka: pierwsze wydania prac Przybyszewskiego pisanych po niemiecku, takich jak „Vigilien”, „Das Werk der Edvard Munch” oraz numery pięknie ilustrowanego modernistycznego czasopisma „Pan” z jego tekstami.
Naprawdę, kuratorzy sprawili nam, Polakom w Norwegii, wielką przyjemność oddając sprawiedliwość wpływowi naszego rodaka na odbiór, ale też rozwój twórczości dwóch norweskich gigantów. Wybierzcie się na wystawę, polecam.
Tekst: Beata Iwanek Wasążnik
Foto: Michał Wasążnik
Informacje o wystawie w ostatnich dniach jej trwania (Finissage)
Adres:
Munchmuseet
Tøyengata 53
Tel. 23 49 35 00
Komunikacja:
Stacja T-bane Tøyen
Przystanek autobusu nr 20, Munchmuseet
Godziny otwarcia:
Piątek 15.01.2016
Otwarte od 10.00 do 21.00
Oprowadzanie godz. 18.00
Muzyka na żywo w kawiarni
Sobota 16.01.2016
Otwarte od 10.00 do 16.00
Oprowadzanie dla rodzin z dziećmi godz. 12.00
Warsztaty od godz. 12.00 do 15.00
Niedziela 17.01.2016
Ostatni dzień wystawy
Otwarte od 10.00 do 16.00
Oprowadzanie dla rodzin z dziećmi godz. 12.00
Warsztaty od godz. 12.00 do 15.00
Ceny biletów:
Dorośli: 100 kr
Studenci, emeryci, grupy ponad 10 osób: 60 kr
Dzieci poniżej 18 lat: wstęp bezpłatny
Munchmuseet
Tøyengata 53
Tel. 23 49 35 00
Komunikacja:
Stacja T-bane Tøyen
Przystanek autobusu nr 20, Munchmuseet
Godziny otwarcia:
Piątek 15.01.2016
Otwarte od 10.00 do 21.00
Oprowadzanie godz. 18.00
Muzyka na żywo w kawiarni
Sobota 16.01.2016
Otwarte od 10.00 do 16.00
Oprowadzanie dla rodzin z dziećmi godz. 12.00
Warsztaty od godz. 12.00 do 15.00
Niedziela 17.01.2016
Ostatni dzień wystawy
Otwarte od 10.00 do 16.00
Oprowadzanie dla rodzin z dziećmi godz. 12.00
Warsztaty od godz. 12.00 do 15.00
Ceny biletów:
Dorośli: 100 kr
Studenci, emeryci, grupy ponad 10 osób: 60 kr
Dzieci poniżej 18 lat: wstęp bezpłatny
Reklama

To może Cię zainteresować
2