Wszystko się integruje, wszystko się miesza

MN: Jak znalazła się pani w Norwegii? Proszę nam więcej o sobie opowiedzieć.
Ewa Gawecka, kandydat do rady dzielnicy Olso Vestre Aker z ramienia Høyre. Z zawodu lekarz, specjalista anestezjologii, intensywnej terapii i medycyny bólu:
W Bodø mieszkaliśmy prawie siedem lat. Później przeprowadziliśmy się do Larvik. Tam tata dostał pracę, no i mama czuła się źle na północy, bo to jednak ciężki klimat. W Larvik skończyłam szkołę podstawową, gimnazjum, i tam też się politycznie zaangażowałam. Startowałam z ramienia młodzieżówki Larvik Unge Høyre, która nadal działa. Moja przygoda z polityką zaczęła się od wyborów decydujących o przystąpieniu Norwegii do Unii Europejskiej. To była tzw. "Ja-kampanje", czyli kampania za wejściem do UE. Niestety nie udało się. Ale wtedy właśnie ja zadziałałam politycznie pierwszy raz.
MN: Czy do dzisiaj działa pani w Høyre i ma niezmienione poglądy w tej sprawie?
MN: Pani jest już tyle czasu w Norwegii, a jednak mówi po polsku. Czy czuje się pani związana ze tą starą i tą nową Polonią, która tu niedawno przyjechała?
Właściwie muszę powiedzieć, że mam mało kontaktu. Głównie dlatego, że mam norweskiego męża, a kontakty z polską rodziną zawsze były sporadyczne. Nie miałam nigdy szansy, żeby nawiązać naprawdę głębokie kontakty z Polską. Pierwsze dziesięć lat w Norwegii było bardzo trudne i nie było takiej możliwości kontaktowania się z krajem, to były całkiem inne czasy. Może gdybym dzisiaj przyjechała, byłoby całkiem inaczej, nawet w tym wieku. Ale bardzo identyfikuję się z polskimi wartościami. Nie z tymi religijnymi, tylko tymi rodzinnymi.
MN: A jakie to wartości?
MN: Mówi pani, że nie ma pani kontaktu z Polonią. A czy w pani gminie i regionie da się zauważyć jakieś zmiany związane z napływem nowej fali imigracji zarobkowej?
Nie, ja mam kontakty z Polakami, tylko to nie jest w formie jakichś klubów. Moi rodzice byli członkami klubu w Larvik, mama mojej koleżanki była tam przewodniczącą. To dotyczyło wszystkich miasteczek wokół Vestfold, z tego regionu znam trochę osób, ale to raczej stara Polonia, dość zintegrowana z tą nową. I to jest fajne. Mam bardzo wiele tych kontaktów, dlatego, że studiowałam za granicą, nie w Polsce, ale w Anglii. Dlatego też nawiązałam sporo różnego typu międzynarodowych znajomości.
Medycynę skończyłam w Leeds, w północnej Anglii, tam spędziłam pięć lat, plus dwa lata w Szkocji, gdzie pracowałam. Wielu ludzi pytało mnie, dlaczego nie wybrałam Polski, jednak to jest dla mnie naturalne, że czuję się bardziej Europejką niż Polką. Może to są wartości raczej młodszych Polaków, i to z nimi się bardziej identyfikuję. Odczuwa się to teraz i to jest bardzo, bardzo fajne.
Bardzo cieszę się, że do Polski powrócił kolor. Gdy ja jeździłam tam przez te pierwsze lata, to było bardzo szaro, bardzo przykro przyjeżdżać. No i się stało w tych kolejkach. Tych pierwszych parę przyjazdów do Polski to był trochę taki kulturowy szok, tak bardzo było w Polsce inaczej. A teraz to wszystko w moich oczach jest piękne. Wszystko się tak integruje, wszystko się miesza.
MM: Widzi pani jakieś szczególne problemy i wyzwania stojące przed Polonią? Szczególnie tą nową. To, jak o niej pisze prasa norweska, to nie są pozytywne doniesienia.
Absolutnie. Tak to jest z młodymi ludźmi, że muszą zdobyć wykształcenie, później pracować, późno zakładają rodzinę, no i czasem jest za późno, żeby mieć dzieci. To, co teraz obserwuję, to fakt, że młodzi Polacy przeżywają dokładnie to samo. I to są sprawy, w których ta stara Polonia nie ma wystarczająco wyrozumiałości. Nie rozumie, jakie to jest trudne łączyć życie rodzinne z życiem zawodowym. Bardzo wiele, bo pewnie ponad 80 proc. kobiet w Norwegii pracuje. Tutaj społeczeństwo jest trochę bardziej przygotowane na to, czego może w Polsce jeszcze nie ma.
MN: Czy młodzi Polacy nie są przygotowani na norweskie warunki? Nie umieją się tu odnaleźć? Na czym polega ich problem?
Chodzi o to, że oczekiwania pracodawcy są duże. Ludzie mają dawać z siebie 100 procent. A niestety nie wszyscy otrzymują świadczenia od państwa dobrobytu. I jeśli się człowiek rozchoruje, albo musi zostać w domu z dzieckiem, to nagle okazuje się, że ci ludzie nie dają sobie rady i nie spełniają oczekiwań pracodawcy. Bardzo piękne jest to, że można się poruszać po całej Europie, ale to też sprawia, że rodziny żyją w rozłące. To jest problem nowej Europy.
MN: Z jakimi postulatami pani startuje? Co chciałaby pani zmienić?
MN: Nas najbardziej interesuje kwestia imigrantów. Czy także do nich kieruje pani swoją kampanię?
MN: A co z tymi osobami, które nie mają norweskiego obywatelstwa, ale nabywają prawo wyborcze? To jest nowa grupa i dość unikalna możliwość. Jak do takich ludzi dotrzeć? Jak do takich ludzi dociera Høyre?
Høyre ma wiele takich wartościowych punktów w programie, które - jak uważam - są ważne dla ludzi, którzy z własnej woli tutaj przyjechali. Høyre jest właśnie za Unią Europejską, za tym, żeby można się było przemieszczać się i realizować swoje interesy. Jest tu wielu Polaków, którzy mają ochotę zakładać własne biznesy i Høyre jest właśnie partią dla przedsiębiorców.
Jeśli chodzi o rodzinne sprawy, to oczywiście popieramy najbardziej, żeby rodzina mogła sama postanawiać, czy w domu ma zostać matka, czy nie. Co do szkół: chcemy, żeby rodzice mieli możliwość wyboru szkoły. Socjalistyczne partie są negatywnie nastawione do prywatnych szkół. A tu chodzi też o friskoler tzn. wolne szkoły, które mają poparcie norweskiego rządu. Ale oczywiście, w naszym programie chodzi też o to, aby ludzie przyjeżdżali do Osloskolen, bo ona jest najlepsza w Norwegii, jeśli chodzi o rezultaty.
MN: Jak Polacy odnajdują się wielokulturowej Norwegii? Często słychać, że mają nie najlepsze nastawienie do imigrantów spoza Europy.
Słyszałam Polaków, którzy mają negatywny stosunek do imigrantów pozaeuropejskich i jest mi z tym trochę trudno, bo nawet w rodzinie widzę takie podejście. Mnie to dziwi, bo w porównaniu z Norwegią Polska nie ma zbyt wielu imigrantów. Jak się spojrzy na człowieka, to przecież nie wiadomo, czy to imigrant, azylant, czy adoptowany. Bardzo trudno oceniać tylko po tym, co się widzi. Ja uważam, że globalizacji nie da się zawrócić, i dobrze. Dzięki temu życie w dużych miastach staje się urozmaicone i ciekawe. Dlatego dziwnie się czuję, słysząc takie rzeczy.
MN: Jakby pani chciała przekonać takich wyborców?
Każdy kraj ma kogoś, o kim mówi się źle. Norwegia miała Szwecję wcześniej, a Polska ma na pewno inny kraj. Uważam, że generalizowanie nie pasuje do globalizacji. Ludzie mają teraz tyle różnych możliwości studiowania i podróży po całym świecie. I to są też możliwości dla Polaków. Znam bardzo wielu Norwegów, którzy mówią, że cieszą się strasznie i dziękują Polakom za to, że przyjechali, że tak ciężko pracują. Inaczej Norwegia nie byłaby tak pięknym krajem.
Ja mówię wszystkim, że jestem Polką. Nigdy nie zmieniłam swojego nazwiska, zostałam przy polskiej tożsamości. Gdy przyjeżdża się tutaj, trzeba przywieźć ze sobą pozytywne podejście. A Norwegowie też się muszą nauczyć, że Polacy robią bardzo dobrą robotę.
Jeśli 14 września chcesz zagłosować, przejrzyj nasze Wyborcze ABC i Głosowanie krok po kroku.
zdjęcie: fotolia - royalty free
To może Cię zainteresować
22-08-2015 15:58
1
0
Zgłoś
22-08-2015 13:41
1
0
Zgłoś
22-08-2015 11:48
1
0
Zgłoś
21-08-2015 21:08
0
0
Zgłoś
21-08-2015 16:59
1
0
Zgłoś