Wojna polsko-ciapacka

30 proc. Polaków w Norwegii może wspierać partie o programach antyimigracyjnych, szacują socjologowie. Polskie kandydatki w norweskich wyborach mówią, co myślą o tych nastrojach.
Dla Sonyi (lat 6) i Samara (lat 8) z Kabulu pobyt w Norwegii okazał się o kilka dni za krótki. Josephine Eni i jej czworo dzieci (deportowani do Nigerii) oraz Maria Delaqa i jej troje dzieci (odesłani do Afganistanu) też miały pecha. Wszyscy dostali bilet powrotny na dzień przed wejściem w życie łagodniejszych przepisów o azylu.
Wyprawka azylanta
Asylbarna to nowe słowo w norweskim słowniku: kategoria dzieci zawieszonych w próżni, którym odmówiono prawa pobytu. Przebywa ich w Norwegii ponad tysiąc, połowa dłużej niż trzy lata.
Po rewelacjach prasy i tajnych spotkaniach ministra sprawiedliwości z opozycją w kwietniu tego roku, norweskie partie wreszcie się dogadały: deportacje dzieci mają być mniej taśmowe, a wymóg zamieszkania w Norwegii skrócony z 4,5 roku do czterech lat. Deportowana młodzież będzie też miała prawo się od tej decyzji odwołać.
Ale bilety powrotne i tak będą coraz częstsze. Norweski urząd ds. obcokrajowców zachęca teraz azylantów do powrotu po dobroci: ci, którzy zrobią to z własnej woli otrzymają na zachętę do 20 tys. koron na start w państwie pochodzenia.
Zachęta działa: już 680 nielegalnych uchodźców dobrowolnie opuściło w tym roku Norwegię. Wiadomość z pewnością ucieszy niektórych internautów.
Źródło: Facebook
"Tej trzeba pomóc"
- Sprawa asylbarna jest trudna, bo poprzedni rząd zostawił ją w spadku obecnemu i trzeba ją było jakoś rozwiązać - Ewa Gawecka, kandydatka z ramenia Høyre w Oslo, broni rządzącej koalicji. Ale szybko przyznaje, że sprawa deportowanych dzieci jest dla niej emocjonalnie trudna. - To humanitarna katastrofa.
Pani Ewa przyjechała do Norwegii na dzień przed stanem wojennym w 1981 roku. Jej ojciec, psychiatra, mieszkał już w Szwecji, i ściągnął do siebie żonę pielęgniarkę z 2,5-roczną córką. Od tego czasu Ewa Gawecka wierzy w europejskość, różnorodność i globalizację. I nadal czuje się Polką. Teraz przywołuje ten nie tak odległy epizod z polskiej historii emigracji.
- Kiedyś sama byłam tym dzieckiem, o którym w gazecie pisano: "Tej trzeba pomóc" - wspomina.
Każdy kraj ma kogoś, o kim mówi źle. Norwegia miała Szwecję, Polacy mają "gorszych" imigrantów. - Ale takie generalizacje nie pasują do globalnych czasów - uważa Gawecka - Trzeba promować pozytywne postawy.
Skąd więc wziął się polski paradoks: imigrant, co nie ciepli imigrantów?
Polski paradoks
Jak widać, część polskich imigrantów chciałaby zatrzasnąć innym drzwi przed nosem. Na forach internetowych piszą o nich "lenie", "szatańskie nasienie" i "terroryści". No i oczywiście "ciapaci", określenie, które brzmi wręcz pieszczotliwie w porównaniu z resztą.
Trzeba przyznać, że rodzimi hejterzy nie są w tym odosobnieni: całą Europę zalewa fala antymuzułmańskich nastrojów. Czy są jednak w większości? Czy mają rację? O co w tej "polsko-ciapackiej" nieprzyjaźni chodzi? Oto kilka tropów.
Po pierwsze, obelgi pod adresem imigrantów spoza Europy często pojawiają się w kontekście świadczeń. - Nowo przybyli z tych części świata otrzymują w Norwegii świadczenia socjalne, w przeciwieństwie do Europejczyków, którzy muszą wypracować sobie do nich prawa - zauważa Agnieszka Sadłowska, Polka walcząca o mandat radnej z ramienia Høyre w Oslo.
Przypomnijmy, że w 2004 roku 866 Polaków i Litwinów otrzymywało zasiłek rodzinny od norweskiego państwa. Siedem lat później było ich już ponad 17 tys., według danych z NAV. W dostępie do świadczeń pojawiła się więc ostra konkurencja.
Z podatkami sprawa wygląda jednak nieco inaczej, policzyli Norwegowie. Mimo, że ilość imigrantów z krajów Europy Wschodniej zwiększyła się trzynastokrotnie od rozszerzenia UE, to do wspólnej kasy wpłacają przeciętnie połowę tego, co Norwegowie, i mniej niż imigranci na przykład z Ameryki Łacińskiej (odpowiednio 65.800, 139.000 i 77.200 koron w 2013 roku).
Lepsi i lepsiejsi
Co na to politycy? Czy rządząca błękitna koalicja rzeczywiście deportuje wszystkich "darmozjadów" i zostawi w kraju tylko ludzi pracowitych? A może uszczelni także dostęp do rynku pracy dla imigrantów z UE, od których zbyt wiele pieniędzy ląduje w szarej strefie?
Sadłowska uważa, że norweska prawica jest właściwą opcją dla każdego imigranta - z Europy i spoza Europy - bo zamiast dzielić ich na grupy, czy wrzucać wszystkich do jednego worka, Høyre stawia w centrum jednostkę. Partia ma też pozytywny stosunek do integracji i współpracy europejskiej.
- To jest przecież podstawa naszych możliwości tutaj - argumentuje. - Warto przy tej okazji przypomnieć, że Europejczyk może kupić sobie bilet i przyjechać do Norwegii, kiedy chce, a imigrant z innej części świata musi najpierw postarać się o prawo pobytu, a możliwości uzyskania go są mocno ograniczone.
Jednak profesor Witold Maciejewski, skandynawista z uniwersytetu SWPS, szacuje na podstawie badań szwedzkich, że ok. 30 proc. Polaków w Norwegii może wspierać partie o programach antyimigracyjnych.
- Wyjeżdżając za granicę Polacy bardzo często przenoszą swoje nawyki z kraju, w tym między innymi bierność wyborczą. Dużo się wypowiadają, ale marnie biorą udział w wyborach - mówi.
Można się więc spodziewać, że ci Polacy, którzy zagłosują we wrześniu będą w mniejszości również we własnej grupie: w mniejszości, która reprezentuje skrajne poglądy.
Przedwyborcze rozmowy z Ewą Gawecką, Agą Sadłowską i innymi polskimi kandydatami już wkrótce. Więcej o mechanizmach obronnych uruchamianych przez "emigracyjny szok" w wywiadzie z prof. Majewskim. Przeczytajcie też o tym, jak Polacy urządziliby Norwegię, gdyby poszli zagłosować.
fotolia.pl - royalty free
To może Cię zainteresować
09-09-2015 08:41
5
0
Zgłoś
08-09-2015 08:51
0
0
Zgłoś
07-09-2015 22:51
3
0
Zgłoś
03-09-2015 10:45
1
0
Zgłoś
21-08-2015 22:03
1
0
Zgłoś
21-08-2015 21:32
0
0
Zgłoś
19-08-2015 17:10
2
0
Zgłoś
19-08-2015 16:41
0
-2
Zgłoś
17-08-2015 00:59
1
0
Zgłoś