Polak. Lepszy imigrant

Doszło do tego, że szwedzkie partie antymigranckie nie chcą Polaków-rasistów w swoich szeregach. To samo może się zdarzyć w Norwegii, uważa profesor Witold Maciejewski, skandynawista i ekspert Uniwersytetu SWPS.
Kiedy opublikowaliśmy informację o pozwie Breivika przeciwko Norwegii i rzekomym naruszaniu jego praw człowieka, na naszym facebookowym profilu pojawiły się liczne komentarze. W większości to opinie potępiające Breivika: całkiem spora grupa internautów chciałaby nawet przywrócenia kary śmierci. Znalazły się także opinie chwalące go za „rozwiązanie" sprawy imigrantów, choć te były w zdecydowanej mniejszości. Czy te skrajne opinie w sieci odzwierciedlają jakiś odestek rzeczywistych poglądów Polonii?
Profesor Witold Maciejewski: Widać, że to głównie emocjonalne wypowiedzi internautów i to tylko tych, którzy udzielają się na forach społecznych. Ale ankiety wśród Polonii szwedzkiej również wskazują na podobne zjawisko.
A więc to prawda, że duża część Polaków na emigracji jest nastrojona, paradoksalnie, antyimigrancko?
- Niestety, dane są niedokładne, ponieważ dotychczas nie przeprowadzono takich badań. Ale dostępne, fragmentaryczne dane ze Szwecji wskazują, że około 30 proc. Polaków może wspierać partie o programach antyimigracyjnych.
Są to ludzie nadal silnie zakorzenieni z polszczyźnie; na pytania ankietowe odpowiadają po polsku. Wyjeżdżając za granicę Polacy bardzo często przenoszą swoje nawyki z kraju, w tym między innymi bierność wyborczą. Dużo się wypowiadają, ale marnie biorą udział w wyborach: tylko najwyżej 50 proc. uprawnionych do głosowania głosuje, w porównaniu z 80 procentową frekwencją Skandynawów. To bardzo niski wynik. Ci Polacy, którzy głosują, są więc w mniejszości również we własnej grupie.
Z kolei spośród głosujących ok. 30 proc., czyli stosunkowo nieliczna grupa, deklaruje postawy antyimigranckie i ci wybierają partie niechętne imigrantom.
Czy wiadomo skąd się bierze ten paradoks: Polak imigrant, który nie lubi innych imigrantów?
- Zastanawialiśmy się na Uniwersytecie SWPS nad przyczynami tego paradoksu i jak go uzasadnić w przypadku Skandynawii. Doszliśmy do kilku wniosków. Po pierwsze chodzi o konkurencyjność na rynku pracy. Na rynku skandynawskim jest obecnie grubo ponad milion imigrantów z licznych krajów, z którymi Polacy na emigracji muszą konkurować. W Norwegii Polacy są obecnie najliczniejszą mniejszością, jest ich ponad 100 tysięcy. Ich pozycja społeczna, zwłaszcza w pierwszym pokoleniu, jest bardzo słaba. Spotykają się z trudnościami w nowych krajach, przez to tworzy się poczucie niższości, a za tym idzie poczucie odtrącenia i izolacji.
Poza tym oczekiwania socjalne Polaków pod adresem Skandynawów są mało realistyczne jak na tamtejsze warunki. Polacy domagają się akceptacji społecznej i towarzyskiej, ale tego nie uzyskują, bo skandynawskie standardy zachowań społecznych są inne niż nasze. To otwarte społeczeństwa, ale nie w taki sposób, jak oczekują tego Polacy.
Stąd stosunkowo wielu Polaków czuje się często odrzuconymi. Chcąc podnieść poczucie własnej wartości, poniżają innych imigrantów, stosując takie określenia jak np. "ciapaty", „araby" czy "muzułmanie". Tworzą w ten sposób stereotyp gorszego imigranta, sądząc, że sami zasługują na lepsze traktowanie. W społeczeństwie otwartym taka postawa jest absurdalna.
Kolejny kłopot to to, że Polacy na emigracji nie bardzo wiedzą jak siebie pozytywnie zdefiniować. Jeszcze do niedawna niektórzy sądzili, że jako obywatele Unii Europejskiej są lepsi niż emigranci spoza Europy. Domagali się ukrócenia imigracji spoza Unii. Kiedy jednak do Skandynawii przybyli masowo Romowie, którzy też przecież pochodzą z Europy, nasi rodacy-„antyimigranci" znaleźli się w kolejnym kłopocie.
Należy też zaznaczyć, że największe partie antyimigranckie, popierane przez część Polaków, to nie są wcale partie rasistowskie, ale partie głównego nurtu, które absolutnie wystrzegają się haseł rasistowskich i starają się zachowywać poprawność polityczną.
Wydaje się, że Polacy nie potrafią opanować dyskursu poprawnościowego, którym posługują się główne partie skandynawskie, również te antyimigranckie. Doszło do tego, że na przykład w Szwecji partie posługujące się retoryką antyimigrancką nie chcą Polaków-rasistów w swoich szeregach. Były przypadki usuwania z partii SD, Sverige Demokraterna, Polaków posądzanych o rasizm.
Wszystko to doprowadziło do tego, że np. telewizja norweska emituje serial ośmieszający Polaków. Wywołało to nawet oficjalny protest naszej ambasady w Oslo. Polak staje się śmieszny przez swoje niedostosowanie i sam przysparza sobie kłopotów, ponieważ tworzy sobie mit „supernorwega", którym sam chce być, ale którego nie ma.
Nie pozostaje nic innego jak stwierdzić, że to fałszywa droga do zdobycia akceptacji. Droga do podniesienia swojej pozycji nie powinna prowadzić przez spychanie innych w dół. Właściwsza byłaby adaptacja. Wcale niekoniecznie asymilacja, ale dostosowanie się do nowych warunków poprzez naukę języka i kultury większości. Angielski nie wystarczy do komunikacji w Norwegii, mimo że Norwegowie dobrze znają ten język. Polacy muszą też zrozumieć fakt, że posługiwanie się językiem w komunikacji bezpośredniej wymaga zrozumienia licznych niuansów. Bywa, że nawet Polacy bardzo dobrze znający norweski są odbierani jako osoby agresywne przez swój sposób mówienia.
Podsumowując uważam, że polskie paradoksy na obczyźnie mają kilka źródeł. Po pierwsze, to przenoszenie wzorców zachowań wyborczych z Polski na nowy grunt przy niskiej aktywności w procedurach demokratycznych. Po drugie, nadreprezentacja wśród głosujących postaw antyimigranckich i skrajnych. Przyczyn upatruję w konkurencyjności na rynku pracy i w chęci zdobycia akceptacji przy poczuciu niższości. Uważam, że ta droga jest fałszywa, rodzi niechęć, prowadzi do śmieszności.
Czy możemy się spodziewać, że te proporcje zostaną zachowane w nadchodzących wyborach lokalnych i 30 proc. Polaków zagłosuje na norweskie partie głoszące hasła antyimigranckie?
- Nie byłbym zaskoczony, gdyby te same proporcje powtórzyły się w Norwegii.
Dziękuję za rozmowę.
O antyimigranckich nastrojach wśród Polaków czytaj także w Wojnie polsko-ciapackiej. Dlaczego Polonia marnie bierze udział w wyborach wyjaśnia Aga Sadłowska, kandydatka na radną z ramienia norweskiej prawicy. Więcej informacji o zbliżających się wyborach lokalnych w zakładce Wybory 2015.
To może Cię zainteresować
01-09-2015 20:16
2
0
Zgłoś
01-09-2015 20:03
0
-1
Zgłoś
27-08-2015 22:11
0
-2
Zgłoś
27-08-2015 21:13
0
-3
Zgłoś
27-08-2015 15:34
17
0
Zgłoś
27-08-2015 14:09
21
0
Zgłoś
27-08-2015 12:52
26
0
Zgłoś
27-08-2015 10:30
25
0
Zgłoś
26-08-2015 21:18
23
0
Zgłoś
26-08-2015 20:46
24
0
Zgłoś