Jak Polacy urządziliby Norwegię?

Co by było gdyby Polacy mieli wpływ na norweski model państwa? Z ogródków zginęłyby wszystkie kosiarki, spod domów rowery, a państwo opiekuńcze padłoby w trzy dni? Niekoniecznie.
To nie fantazja: w Norwegii prawo głosu mają nie tylko rodowici (i nierodowici) Norwegowie, ale także kompletni obcokrajowcy. Jeśli człowiek z obcym paszportem od trzech lat z rzędu na stałe mieszkał w Norwegii, to 14 września może poprzestawiać Norwegom w domu. Tylko tyle wystarczy, aby nabył prawo wyborcze w lokalnym głosowaniu, które odbywa się co cztery lata.
Polacy są stosunkowo nową grupą przybyszów, i od razu trzeba dodać, grupą raczej słabo zintegrowaną. - Traktują Norwegię instrumentalnie - krytykuje Katarzyna Tarnowska z Oslo - Nie są zainteresowani integrowaniem się, często tworzą polskie enklawy.
U progu wyborów zapytaliśmy więc Polaków w Norwegii o ich pomysły na zmiany na lepsze. Oto lista życzeń.
Adwokat pierwszego kontaktu
Katarzyna Tarnowska należy do tych osób, które we wrześniu do urn pójdą zdecydowanym krokiem: ma już jasno sprecyzowane poglądy, zagłosuje na norweską Partię Pracy, Arbeiderpartiet.
- Jestem socjaldemokratką i ta partia jest najbliższa moim poglądom, a dodatkowo ma realna szanse na sprawowanie władzy - deklaruje Tarnowska - To także partia, która ma najlepszy program z punktu widzenia Polaków.
Najlepszy prezent, jaki norwescy politycy mogliby sprawić polskim wyborcom? - Podnieść ich świadomość polityczną, językową i kulturową. Uaktywnić ich społecznie i kulturowo - marzy Tarnowska.
Z kolei Tomaszowi Nierzwickiemu, polskiemu adwokatowi z Oslo, marzy się instytucja "gminnego adwokata", do którego każdy nowo przybyły Polak i niepolak mógłby zgłosić się na konsultację jak u lekarza rodzinnego.
- W pierwszych latach pobytu za granicą pojawia się wiele formalności i kwestii natury prawnej, które sprawnie można by wyjaśnić poprzez krótkie konsultacje prawne - snuje wizję Nierzwicki - Jako adwokat widzę pożytek w forsowaniu pomysłu fastadvokatordning, adwokata "pierwszego kontatu".

Nierzwicki postuluje także zmianę niekorzystnych dla Polaków zasad uzyskiwania zaświadczenia o zameldowaniu.
W 2009 roku wobec obywateli polskich zniesiono obowiązek ubiegania się o pozwolenie na pobyt (czyli oppholdstillatelse). Zastąpiło je zaświadczenie o zameldowaniu (czyli registreringsbevis). Zaświadczenie wydawane jest bezterminowo, może jednak być cofnięte, jeśli podstawa do jego wydania wygasła. Kiedy wygasa? Na przykład z powodu utraty pracy i braku zasiłku, albo z powodu rozwodu, gdy pobyt został zarejestrowany w związku z łączeniem rodzin. Wygasa więc całkiem często.
- Zniesienie obowiązku ubiegania się o pozwolenie na pobyt jest iluzoryczne wobec możliwości cofnięcia zaświadczenia o zameldowaniu - uzmysławia Nierzwicki.
My zdies' emigranty
Na tym nie koniec listy życzeń. Kolejnym pomysłem jest dofinansowywanie nauki języka. W tej chwili Norwegia nie stawia takiego wymogu Polakom, ale coraz częściej słychać wezwania norweskich polityków do zaostrzenia wymagań. Ostatnio rozgadała się o tym minister Solvieg Horne z Partii Postępu (FtP). - Więcej imigrantów musi się zacząć uczyć norweskiego - apeluje.
Rację norweskiej minister przyznaje polska kandydatka z ramienia Høyre w Olso, Aga Sadłowska:
- Z moich rozmów z wyborcami polskiego pochodzenia wynika, że największym problemem jest język. Nie ma i nie będzie możliwości nieodpłatnej nauki norweskiego dla nowoprzybyłych Polaków, bo podstawowym warunkiem wolnego przepływu ludzi w Europie jest to, aby nowi imigranci z miejsca nie zaczęli obciążać budżetu państwa, które ich przyjmuje. Najpierw muszą nabyć prawa do świadczeń, pracując i płacąc podatki.
Całkiem słuszny postulat. Problem w tym, że nawet osoba, która takie prawa już nabyła, ale utraciła pracę, nie ma możliwości uczęszczania na kursy językowe. Brak znajomości języka jest największą przeszkodą w znalezieniu nowej, bo na zasiłku dla bezrobotnych nie można się uczyć, a kursy językowe są definiowane jako nauka, podobnie jak studia. Sytuacja ta będzie dotyczyć coraz większej liczby Polaków, bo bezrobocie wśród imigrantów z Europy Wschodniej (lub, jak niektórzy chcą, Centralnej) rośnie.
- Istnieją wprawdzie kursy przeznaczone dla bezrobotnych Polaków, ale nauka norweskiego ogranicza się tu do języka związanego z poszukiwaniem pracy i do samodzielniej nauki w domu. Są natomiast osoby, dla których lepszym rozwiązaniem byłby kurs czysto językowy - uważa Sadłowska.

To może Cię zainteresować
18-08-2015 20:54
0
-2
Zgłoś
18-08-2015 20:36
1
0
Zgłoś
15-08-2015 14:42
0
0
Zgłoś
15-08-2015 14:17
4
0
Zgłoś
15-08-2015 14:09
3
0
Zgłoś
15-08-2015 14:07
2
0
Zgłoś
15-08-2015 14:04
1
0
Zgłoś
15-08-2015 12:59
5
0
Zgłoś