Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

7
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Turystyka

Z alpejskich gór na Północ Norwegii – polska wyprawa kultowym Wartburgiem dobiegła końca

Udostępnij
na Facebooku
Z alpejskich gór na Północ Norwegii – polska wyprawa kultowym Wartburgiem dobiegła końca

Załoga Wartburga w komplecie: Kuba, Grzesiek i Monika fot. archiwum prywatne

Trójka przyjaciół, kultowy samochód i duża dawka przygody. Grupa Polaków dojechała niezwykłym samochodem na najdalej wysunięty na Północ punkt w Norwegii. Zwiedziła też duży kawałek Europy. Przeczytajcie, jak było!
Nauczycielka, zawodowy kierowca ciężarówki  i student-pasjonat pojazdów militarnych – Monika, Kuba i Grzesiek „Griszka”. Łączy ich przyjaźń i zamiłowanie do motoryzacyjnych przygód. W zeszłym roku Kuba z Moniką podjęli pewne postanowienie noworoczne – wspólnie wezmą udział w „Złombolu”, charytatywnym rajdzie samochodów pamiętających czasy PRL. Wyprawa tylko rozbudziła apetyt na kolejne podróże. Kolejny wakacyjny kierunek padł na Norwegię, a do ekipy dołączył Griszka.

Ze „Złombola” na Nordkapp

Kuba i Monika kupili wyjątkowy samochód – Wartburga 1.3. Tak, jak sobie wymarzyli, wystartowali wspólnie w charytatywnym „Złombolu”, którego trasa biegła przez Czechy, Austrię, Niemcy, Szwajcarię, Włochy i Słowenię.  

– Kuba szykował samochód praktycznie „od podszewki”. Wszystko po to, żeby auto poradziło sobie na alpejskich serpentynach. „Złombol” jest wymagającym rajdem. Na szczęście, pomimo różnych małych awarii, udało nam się ostatecznie podbić Alpy! Pieniądze, które zebrano w ramach rajdu, organizatorzy wyścigu przeznaczają później na potrzeby domów dziecka – tłumaczy Monika.
 
Nie obyło się jednak bez przygód, remontów i skoków adrenaliny.   

– Najpierw zepsuł się nam piąty bieg, który dorabialiśmy specjalnie na ten wyjazd – oryginalnie Wartburg 1.3 miał tylko cztery. Na szczęście, dzięki pomocy przyjaciół z Katowic, udało się naprawić awarię. To nie był jednak koniec rewelacji. Mieliśmy problemy z hamulcami, o czym oznajmił nam dym spod kół na trasie w Czechach. Natomiast w Austrii  zaczęły padać przeguby. Jakimś cudem udało nam się zdobyć upragniony cel i odwiedzić jeszcze przepiękną Słowenię! Z perspektywy czasu stwierdzamy, że fajnie, że coś się działo, bo w końcu, co to by była za frajda bez remontu w trasie i małej dawki adrenaliny! – dodaje Monika.

Wyprawa tylko zaostrzyła apetyt na kolejne podróże. Dzięki udziałowi w rajdzie, można było poznać mocne i słabe strony samochodu, a także dowiedzieć się, co warto poprawić na kolejnych wyjazdach. Pomysłów na następne podróże nie brakowało, jednak ostatecznie decyzja była jednogłośna: jedziemy na Północ.

– Wakacyjny kierunek obraliśmy wspólnie. Przekornie chcieliśmy uciec od upałów, które najbardziej doskwierałyby, staremu poczciwemu Wartburgowi podczas „złombolowej” trasy. Padło więc na Europę Północną. Chcieliśmy zasmakować prawdziwej przygody, od naszego samochodu wymagaliśmy tylko jednego: miał nas dowieźć do celu – mówi Monika.

Tłok na końcu świata

Po trwających pół roku przygotowaniach, 27 czerwca załoga ruszyła w końcu w kierunku Nordkappu. Do pokonania było około 7500 km. Wartburg przemierzył Litwę, Łotwę, Estonię oraz Finlandię. Załoga odwiedziła nawet Rovaniemi, czyli słynną siedzibę św. Mikołaja na kole podbiegunowym. Stamtąd, na szczęście bez większych problemów, Wartburg dotarł na Nordkapp. Pokonanie ostatniego odcinka zajęło cztery dni.

– Największym zaskoczeniem była dla nas liczba osób, jaką zobaczyliśmy na miejscu. Turystów było naprawdę bardzo dużo. Zaskakująca okazała się również temperatura, która przekraczała tutaj 20 stopni! Jednak, gdy satliśmy na zboczu przylądka, i patrzyliśmy w bezkresny horyzont, aż nie chciało się wierzyć, że jesteśmy tak daleko od domu – mówi Monika.

Wartburg robił furorę wśród innych kierowców na trasie. Wielu trąbiło, pokazując kciuki uniesione w górę, chętne udzielało pomocy i wypytywało o różne motoryzacyjne szczegóły.

– W Finlandii na jednej ze stacji podszedł do nas chłopak, który nie mógł się nadziwić, że jeździmy takim samochodem. On z takie czerwonego Wartburga zrobił mobilną saunę. Rozbawił nas ten wynalazek, gdy zobaczyliśmy go na zdjęciach. Chociaż z drugiej strony przeszła nam też przez głowę myśl w stylu „biedny Wartburdżek – śmieje się Monika.
Załoga Wartburga w Finlandii
Załoga Wartburga w Finlandii Źródło: fot. archiwum prywatne

Najcieplej na Północy

Po zdobyciu Nordkappu przyjaciele udali się w dalszą podróż po Norwegii. Na trasie znalazły się oczywiście Lofoty – piękna plaża w Ramberg, słynna ze względu na swoją bardzo krótką nazwę miejscowość Å, a także malownicze Bodø. Samochód dotarł również na słynną Drogę Trolli, czyli Trollstigen!

Jak wspomina załoga Wartburga, odcinek Nordkapp-Tromsø był „najcieplejszym” etapem wyprawy nie tylko pod względem pogodowym, ale i ze względu na spotkanych tam.

– Dostaliśmy zaproszenie od  mieszkańców Trzcianki, którzy mieszkają i pracują w Tromsø. Jeszcze w drodze zaczepił nas pewien Polak, który uciął sobie z nami sympatyczną pogawędkę, wskazał nam świetne miejsce do wędkowania, a nawet… kupił przynęty! – wspomina Monika.
W Norwegii nie brakuje miejsc, w których można zapolować na grubą rybę!
W Norwegii nie brakuje miejsc, w których można zapolować na grubą rybę! Źródło: fot. archiwum prywatne

Kłopot z bagażnikiem? Żaden problem!

Niestety, ostatni, liczący ponad 1000 kilometrów, odcinek trasy z Bodø aż do Trollstigen „dał w kość” wiekowemu Wartburgowi. W wyniku przeciążeń, jakie nastąpiły na zakrętach, pękły mocowania bagażnika dachowego oraz fragment przedniej szyby. Jednak również tu polska pomoc i gościnność okazały się nieocenione!

– Trasę i przygody Wartburga śledziły również osoby w Polsce. Dzięki naszemu przyjacielowi, Robertowi z Bazy PCT i czytelnikom MojejNorwegii, udało się znaleźć ludzi, którzy byli w stanie pomóc nam w naprawie bagażnika. Prowizorycznie zabezpieczyliśmy uszkodzenie i ruszyliśmy do Hornindal. Tam czekali już na nas Dawid i Marek, którzy wspaniale ugościli całą naszą załogę i zajęli się również naszym samochodem. Ruszyliśmy dalej, tym razem zobaczyć Trolltungę i Preikestolen. Co ciekawe, w dalszej drodze, podczas postoju na parkingu gdzieś w trasie zaczepili nas Ewa i Radek, którzy nieśmiało spytali, czy z naszym bagażnikiem jest już wszystko w porządku, bo czytali w Internecie, że mamy kłopoty. Cieszymy się, że wieść rozeszła się tak szeroko i że na Polaków zawsze można liczyć! – mówi Monika.

Wyprawa zajęła ekipie Wartburga niecałe trzy tygodnie.

– Wiele zobaczyliśmy. Przywieźliśmy też ze sobą całą masę doświadczeń. Myślę jednak, że najdłużej w naszych głowach pozostaną wspaniali ludzie, jakich mieliśmy okazję spotkać na naszej drodze. Mimo że z niektórymi z nich widzieliśmy się po raz pierwszy w życiu, to okazało się, że są wspaniałymi przyjaciółmi i stali się ważną częścią całej naszej przygody. Dziękujemy również Wam, MojaNorwegio, że przyczyniliście się do naprawy naszego bagażnika i zawarcia nowych znajomości! –  podsumowuje Monika.
Norweskie krajobrazy nieraz wzbudzały zachwyt załogi
Norweskie krajobrazy nieraz wzbudzały zachwyt załogi
fot. archiwum prywatne
W czasie wyprawy zdarzały się miejsca noclegowe z pięknym widokiem
W czasie wyprawy zdarzały się miejsca noclegowe z pięknym widokiem
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
Czasem wiało, ale widok wszystko wynagradzał!
Czasem wiało, ale widok wszystko wynagradzał!
fot. archiwum prywatne
Trzeba było również uważać na niespodziewanych gości na drodze
Trzeba było również uważać na niespodziewanych gości na drodze
fot. archiwum prywatne
Załodze niestraszne były żadne naprawy
Załodze niestraszne były żadne naprawy
fot. archiwum prywatne
Wyprawa obfitowała w ciekawe spotkania z Polonią i nie tylko
Wyprawa obfitowała w ciekawe spotkania z Polonią i nie tylko
fot. archiwum prywatne
Załodze Wartburga również udało się wspiąć na Trolltungę!
Załodze Wartburga również udało się wspiąć na Trolltungę!
fot. archiwum prywatne

Pora na odpoczynek

Wartburg ma na koncie udział w alpejskim rajdzie i całkiem sporą trasę po jednym z najdłuższych krajów świata. Załoga uznała, że należy mu się mały odpoczynek. Przyjaciele zapewniają jednak, że zabytkowe auto na pewno nie pójdzie w odstawkę na cały rok.

– Chcielibyśmy przeżyć kolejne wakacyjne przygody w naszym, czerwonym „złomku” – mówi pieszczotliwie Monika o samochodzie. –Nie mamy jeszcze konkretnych planów, ale na pewno wpadniemy na coś nietuzinkowego! Pozdrawiamy Polonię mieszkającą w Norwegii i zachęcamy do śledzenia dalszych losów załogi Wartburga!
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok