„Pół godziny jazdy po mieście w dobrym humorze – i po wszystkim!” Prawo jazdy – w Polsce czy w Norwegii? [WYWIAD, DANE]
Adolf Hedins vei, Oslo Wikimedia.org - CC 3.0/Trond Strandsberg
Łatwiej w Polsce zdać maturę niż prawko
Jednocześnie raport daje do zrozumienia, że trudne egzaminy na prawo jazdy nie wpływają na wzrost poziomu bezpieczeństwa na drogach. Na milion mieszkańców przypada dokładnie dwa razy tyle ofiar śmiertelnych (84) niż w Niemczech. NIK wykazuje także, że Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego utrzymują się przede wszystkim z opłat egzaminacyjnych. Te stanowią aż 88 proc. przychodów, z czego aż 70 proc. to pieniądze z egzaminów poprawkowych. Do jakich działań może to skłaniać urzędników, nietrudno się domyślić. Rekordzista z Częstochowy zdawał aż 82 razy.
Gdzie w Polsce jest najłatwiej? Których ośrodków unikać?
Plotki o tym, że polski egzamin nie należy do prostych, docierają nawet za granicę. Ponad rok temu popularny Stig – zawodowy kierowca i kaskader z brytyjskiego programu motoryzacyjnego Top Gear został zaproszony do Polski, by mógł osobiście zmierzyć się z tymi pogłoskami. Jaki był efekt? Oczywiście negatywny. Stig oblał już po kilku minutach jazdy po mieście. Nic więc dziwnego, że wielu młodych Polaków szuka różnego rodzaju mniej lub bardziej legalnych desek ratunku. My jednak opowiemy tylko o tych zgodnych z prawem.
W Norwegii łatwiej?
Stian Galusza: Procedury trochę się różnią w obu krajach. Kiedy zdawałem prawo jazdy w Norwegii w 2012 roku, nie robiłem żadnych badań lekarskich, musiałem natomiast wypełnić aplikację, w której zobowiązany byłem wpisać, czy jestem zdrowy i czy nie mam problemów ze wzrokiem (od października 2016 roku konieczna już jest opinia lekarza - przyp.red.). Aplikacja zostaje wysłana do norweskiego Wydziału Komunikacji, czyli Statens Vegvesen, który później kontaktuje się z policją i prosi o przesłanie dokumentu o niekaralności. Następnie można zapisać się na pierwszą obowiązkową część prawa jazdy, czyli Trafilakt grunnkurs. To obowiązkowy kurs, który trwa 17 godzin i odbywa się przez 4-5 dni. Kurs jest głównie teoretyczny, wykładowca opowiada o podstawach ruchu drogowego oraz obowiązkach przy wypadku. Na zakończenie kursu odbywa się mørkekjøring, czyli jazda o zmroku, gdzie 4 kursantów siedzi w samochodzie jako pasażerowie, a instruktor jazdy pokazuje uczniom, jak trudno zobaczyć pieszych w ciemności. Na kurs można się zapisać już w wieku 15 lat. Po ukończeniu kursu każdy otrzymuje świadectwo, które wraz z osiągnięciem 16 roku życia, daje uczniom możliwość jeżdżenia (øvelsekjøre) samochodem z upoważnioną osobą obok, np. rodzicem. Osoba ta musi mieć ukończone 25 lat i posiadać prawo jazdy kategorii B od minimum 5 lat. Większość moich znajomych ze szkoły średniej zaczęła uczyć się jeździć z rodzicami już w wieku 16 lat i czyniła to aż do samego egzaminu, czyli przez około 2 lata.
Po ukończeniu trafikaltgrunnkurs oraz po wyjeżdżeniu obowiązkowych 30 godzin, jako uczeń musiałem sam się zapisać na egzamin teoretyczny. W przeciwieństwie do Polski, nie zdaje się go tego samego dnia wraz z egzaminem praktycznym. Teorię zdawałem około 2 miesiące przed egzaminem praktycznym. W Polsce wtedy było 20 pytań i można było popełnić 2 błędy. W Norwegii pytań było 45, ale można popełnić aż 7 błędów. Znajomość języka na pewno ułatwi sprawę, aczkolwiek wiem, że istnieje możliwość wysłania podania o tłumacza.
W Norwegii mój egzaminator był ubrany w popularne crocsy i t-shirt. Uśmiechnięty zapytał, czy jestem gotowy. Nie było żadnego placu, 30-35 min. jazdy po mieście w dobrym humorze i po wszystkim.
Tutaj różnice są dość spore. Zacznę od tego, że w Polsce uczyłem się jeździć Cinquecento, a zdawałem egzamin na samochodach WORD’u Renault Clio. W Norwegii uczyłem się jeździć nową BMW serii 3 (cabrio) i w odróżnieniu do Polski, musiałem zapłacić mojej szkole jazdy za wypożyczenie samochodu na egzamin. Na egzaminie korzystałem więc z tego samego samochodu, którym uczyłem się jeździć wcześniej.
Egzamin z Polski kojarzy mi się głównie ze stresem i nerwami. Najpierw elegancki egzaminator pod krawatem prosił do samochodu, kazał wykonać kopertę i ruszyć pod górkę. Potem jazda na miasto, rozmowy z egzaminatorem nie było żadnej, panowała sztywna atmosfera, a noga na sprzęgle trzęsła mi się jak galeretka (śmiech). Niestety nie zdałem.
W Norwegii mój egzaminator był natomiast ubrany w popularne crocsy i t-shirt. Uśmiechnięty zapytał, czy jestem gotowy. Zapytał też, czy wolę rozmowę z nim, słuchanie radia, czy może zupełną ciszę – pamiętam, że chciałem, aby radio było włączone, a sam przegadałem z egzaminatorem cały egzamin, który trwał około 30 minut. I zdałem. Nie było żadnego placu, 30-35 min. jazdy po mieście w dobrym humorze i po wszystkim.
Tutaj odpowiem oczywiście, że w Norwegii, dlatego że tutaj zdałem za pierwszym razem. W Polsce próbowałem 2 razy bez skutku. Przyznam się, że nie byłem urodzonym kierowcą i nie obwiniam nikogo innego niż siebie samego za to, że nie zdałem. Jednak w Polsce egzamin dla każdego to jak iść do dentysty, stres, nerwy, egzaminator, który, jak co dzień, ma zły dzień (śmiech). Tutaj egzaminator powiedział mi, że nie ruszymy, dopóki nie będę zrelaksowany i odprężony, bo to było najważniejsze. Myślę więc, że podejście egzaminatora ma duże znaczenie, a przynajmniej miało dla mnie.
W Polsce egzamin dla każdego to jak iść do dentysty, stres, nerwy, egzaminator, który jak co dzień ma zły dzień. Tutaj egzaminator powiedział mi, że nie ruszymy, dopóki nie będę zrelaksowany i odprężony.
Niestety obawy nie są bez podstaw, minimalny koszt to: Trafikalt grunnkurs, czyli ten pierwszy kurs, to koszt około 2500 koron, godzina jazdy z instruktorem to w zależności od szkoły około 650 koron, aby podejść do egzaminu wymagane jest minimum 30 godzin, co daje 19 500 koron. A to tylko, jeśli uczeń umie jeździć i nie potrzebuje większej ilości godzin. Opłata za egzamin teoretyczny to 500 koron, do tego dochodzi opłata za wynajęcie auta na egzamin ze swojej szkoły jazdy – to około 2000 koron. Można powiedzieć, że minimum to około 25 000 koron. Mówi się jednak, że średni koszt to 30 000 koron, ale sam osobiście znam osoby, które w 50 000 się nie zmieściły.
Przykładowy koszt nauki jazdy i zdawania egzaminu w Norwegii:
Trafikalt grunnkurs – 2500 koron
Godzina jazdy z instruktorem – 650 koron
Opłata za egzamin teoretyczny – 500 koron
Opłata za wynajęcie auta na egzamin – 2000 koron
Mówi się, że średni koszt uzyskania prawa jazdy w Norwegii to 30 000 NOK, ale sam osobiście znam osoby, które w 50 000 się nie zmieściły.
Często pytają mnie o to rodzice, którzy nie wiedzą, co zrobić – zapisać dzieci na kurs tutaj, czy wysłać do Polski. Według mnie dobrym pomysłem jest wysłanie ich na ten pierwszy poziom, czyli Trafikalt grunnkurs już w wieku 16 lat, a później przez 2 lata jeździć z nimi, przynajmniej raz w tygodniu po godzinie. Każdy z nas wie, że z jazdą samochodem trzeba się obyć i trening czyni mistrza. Wtedy „dziecko”, osiągając 18. rok życia, ma już pojęcie o jeździe samochodem i ruchu drogowym. Po tym wysłałbym dziecko do Polski, by tam przeszło kurs i zdało egzamin, bo różnica cenowa jest jednak spora.
Źródła danych statystycznych: Vegesen, NIK, Auto Świat, ung.no, izbaosk.eu
To może Cię zainteresować
03-04-2019 11:08
2
0
Zgłoś
25-03-2017 18:05
3
0
Zgłoś
25-03-2017 17:53
4
0
Zgłoś
24-03-2017 22:12
9
0
Zgłoś
24-03-2017 17:37
2
0
Zgłoś