Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Speedflying - ekstremalna zabawa z grawitacją

Speedflying to nowa dyscyplina sportu łącząca kitesurfing i narciarstwo. Mówi się, że to najbardziej niebezpieczny sport na świecie - w ciągu ostatnich dwóch lat zginęło już trzech speedflyerów. Jednak mimo ogromnego ryzyka, ten sposób poszukiwania ekstremalnych wrażeń staje się coraz bardziej popularny Mathias Roten to człowiek, o którym nie wystarczy powiedzieć, że był dobry w swojej dyscyplinie - on był jednym z najlepszych na świecie. Na nartach i ze skrzydłem paralotni umocowanym do ramion zdobył w ciągu jednego dnia trzy szwajcarskie szczyty - Mönch, Jungfrau i Eiger - od wierzchołków aż w głąb doliny.

Roten - 29-letni Szwajcar, stworzył nową, ekstremalną dyscyplinę sportu, nazywaną speedflying. W 2007 roku nakręcono film dokumentalny z jego udziałem pod tytułem "Playgravity", czyli "Zabawa z grawitacją", przedstawiający spektakularne zjazdy Mathiasa ze szczytów gór. Na filmie przelatuje on nad pionowymi ścianami skalnymi, zjeżdża po niezwykle stromych, pokrytych śniegiem zboczach, rysując kantami nart delikatne łuki na śnieżnobiałym kobiercu. Żaden zwykły narciarz nie mógłby zostawić tu swoich śladów. W pewnym momencie filmu z ekranu pada pytanie Rotena: "Jeżeli nie mógłbym latać, to co miałbym robić na tym świecie?"

Mathias Roten zginął w marcu 2008 roku. Wjechał kolejką górską na Hockenhorngrat na wysokość 3111 metrów n.p.m.. Było to niedaleko od Thun - miasta, w którym mieszkał. Na górę jechał z czterokilogramowym plecakiem. Miał w nim nowe, małe skrzydło, które chciał wypróbować z dala od uczęszczanych stoków. Narciarze znaleźli ciało Mathiasa między skałami sto metrów poniżej miejsca, w którym rozpoczął swój lot.

Najniebezpieczniejszy sport świata

Speedflying to bardzo młoda dyscyplina, coś w rodzaju górskiego kitesurfingu. Jest to sport dla poszukiwaczy naprawdę ekstremalnych przeżyć. W zasadzie nikt nie może dokładnie powiedzieć, ile osób spróbowało już speedflyingu - szaleńców tych jest może tysiąc, może pięciuset - nie wiadomo. Poczucie bezgranicznej wolności na szczycie góry jest doświadczeniem niezwykłym, ale speedflying niesie też ze sobą ogromne niebezpieczeństwo. Speedflyerzy unoszą się zaledwie kilka metrów nad powierzchnią ziemi i rozpędzają się do prędkości stu kilometrów na godzinę.



Speedflying jest prawdopodobnie jedną z najbardziej niebezpiecznych dyscyplin sportowych na świecie. W ciągu ostatnich dwóch lat znaleziono w górach ciała trzech speedflyerów. Pierwszym, który zginął, był Szwajcar Sebastian Gay, który pod koniec 2006 roku rozbił się o skałę w pobliżu zimowego kurortu Verbier. Oglądał się za dziewczyną lecącą z tyłu. Zaledwie przed dwoma miesiącami w dolinie Lauterbrunnen zginął inny Szwajcar z kantonu Valais. 26-latek zaczepił o drzewo i rozbił się o 750-metrową skałę. To miał być jego ósmy lot. Ze szczytu wystartował późnym popołudniem, ciało znaleziono dopiero następnego dnia rano.

Jednak seria śmiertelnych zdarzeń i doniesień o nieszczęśliwych wypadkach speedflyerów nie odstrasza poszukiwaczy ekstremalnych doznań. 33-letni Szwajcar Ueli Kestenholz był przyjacielem Mathiasa Rotena. Razem kręcili "Playgravity". Kestenholz jest snowboarderem, dwukrotnie został mistrzem świata, a na Olimpiadzie w Nagano w 1998 roku zdobył brązowy medal w slalomie gigancie. Z Rotenem znali się od roku 2006.

Ueli Kestenholz pokazał Mathiasowi, jak zjeżdżać na nartach po stromych zboczach, a Roten nauczył przyjaciela latać na paralotni. To była doskonała symbioza. Śmierć Mathiasa była dla Kestenholza prawdziwym szokiem, ale mimo wszystko nie rzucił speedflyingu. "Ten sport to prawdziwe wyzwanie, speedflying łączy różne ekstremalne dyscypliny" - mówi.

W ubiegłym tygodniu Ueli Kestenholz testował nowe skrzydło o powierzchni zaledwie 7 metrów kwadratowych - z podobnym rozbił się Roten. Zazwyczaj skrzydła używane przez speedfylerów mają powierzchnię 11 do 12 metrów kwadratowych, a powierzchnia skrzydeł przy zwykłych paralotniach wynosi nawet 20 metrów kwadratowych. Im mniejsze jest skrzydło, tym większą prędkość można osiągnąć i tym trudniej kontrolować linki od hamulców.

Sport bez zasad

"Speedflying rządzi się własnymi prawami" - to hasło można zaleźć na stronie internetowej Niemiecko-Austriackiego Związku Speedflyingu (Deutsch-Österreichischer Speedflying-Verband DÖSV), który powstał w 2006 roku, krótko przed śmiertelnym wypadkiem pierwszego speedflyera.

W rzeczywistości w sporcie tym nie istnieją prawie żadne reguły. W Niemczech i w Austrii speedflyerzy mogą uprawiać swoją dyscyplinę tylko w wydzielonych miejscach, poza nimi jest to zabronione. W Szwajcarii latać z nartami mogą tylko osoby posiadające ważną licencję pilota paralotni, które przeszły jeszcze dodatkowe szkolenie. We Francji pojawiło się już kilkanaście szkół prowadzących kursy speedflyingu.

W 2008 roku w Tyrolu wyłoniono pierwszego niemiecko-austriackiego mistrza speedflyingu, a w przyszłym tygodniu 25 śmiałków spotka się we francuskim Les Arcs podczas nieoficjalnych mistrzostw świata. W lutym w kantonie Bern po raz pierwszy odbędą się mistrzostwa Szwajcarii. Dyscyplina ta jest tak młoda, że nie ustalono dla niej jeszcze oficjalnej nazwy - w najbliższym czasie Związek przeprowadzi głosowanie, czy sport ma się nazywać speedflying czy speedriding.

Dziesięć miesięcy po śmiertelnym wypadku Mathiasa Rotena na stronie internetowej Niemiecko-Austriackiego Związku Speedflyingu wciąż pojawiają się wspomnienia o nim. Do szwajcarskiej wioski Hilterfingen w dniu pogrzebu przybyło trzydziestu speedflyerów i paralotniarzy z całej Europy. Przez cały dzień zlatywali razem ze szczytów gór, a wieczorem spotkali się przy ognisku, śpiewali, tańczyli i grali na bębnach - tak jakby chcieli odpędzić złe duchy. "Mathias z pewnością życzyłby sobie, żebyśmy właśnie tak go wspominali" - mówi przyjaciel zmarłego Ueli Kestenholz.

Źródło: Der Spiegel
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok