Sport
Serial z Johaug w roli głównej trwa w najlepsze: „To dziwne, że ludzie nie wierzą w moją historię”

Kto mówi prawdę? Serial trwa dalej. screen/youtube
Afera dopingowa Therese Johaug stała się czymś w rodzaju sportowej opery mydlanej z wartką, nieprzewidywalną akcją. Skala ostatnich wydarzeń wyraźnie przytłoczyła także samą „bohaterkę”. Johaug, jak donosi jej menedżer, korzysta obecnie z opieki psychologa sportowego. Biegaczka czuje się zagubiona w nowej rzeczywistości i nie może zrozumieć, dlaczego tak niewielu ludzi wierzy w jej wyjaśnienia. Tymczasem jej zapewnieniom nie daje wiary sam szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i zapowiada ostrą walkę o ukaranie zawodniczki.
Zawieszona na dwa miesiące
Po ujawnieniu afery dopingowej, wokół Johaug zgromadziła się spora grupa specjalistów, którzy mieli jej pomóc w przebrnięciu przez trudny dla niej czas – znalazł się tam także psycholog. Obecnie zawodniczka, decyzją Antidoping Norge (norweskiego organu arbitrażowego w sprawie dopingu) jest tymczasowo zawieszona na okres 2 miesięcy, co oznacza, że nie może trenować z reprezentacją oraz że nie pojawi się na pierwszych kilku zawodach cyklu Pucharu Świata. Po tym okresie powinna zapaść ostateczna decyzja o uniewinnieniu lub dyskwalifikacji Johaug.
Psycholog ratuje Johaug
Norweżka korzysta jednak z pomocy ekspertki związanej z drużyną narodową – Britt Tajet-Foxell. Współpraca ta prawdopodobnie przynosi już pierwsze efekty, ponieważ wczoraj biegaczka zorganizowała pierwsze od dwóch tygodni spotkanie z mediami, podczas którego po raz kolejny przedstawiła swoją wersję wydarzeń. Johaug nadal utrzymuje, że nie czytała zbyt uważnie ulotki dołączonej do kremu Trofodermin (który zawiera zabronioną substancję – clostebol), ponieważ „ślepo zaufała lekarzowi”. To, w jej opinii, czyni ją niewinną zaistniałej sytuacji.
Johaug om de ubesvarte spørsmålene: - Jeg har ikke peiling på om symbolet var på pakka
„Byłam zupełnie szczera”
Zapytana o to, jak reaguje na niedowierzanie niektórych osób, odparła: „To dziwne, że ludzie nie wierzą w moją historię. Opowiedziałam ją zupełnie otwarcie i szczerze. Każdy wierzy w to, co chce. Moja wersja jest prawdziwa. Jest mi bardzo przykro”. Spotkanie z prasą przebiegało, podobnie jak dwa tygodnie temu, w bardzo emocjonalnej atmosferze, zawodniczka miała łzy w oczach, na pytania odpowiadała z drżącym głosem. Zwraca uwagę także prezencja Johaug. Therese była wyraźnie wycieńczona, wyglądała, jakby faktycznie przepłakała ostatnie dwa tygodnie.
Mimo to, nie wszyscy dali się jej przekonać. Szwedzki dziennikarz sportowy, Per Anderson, powiedział później w Aftenposten: – Nie dostaliśmy odpowiedzi na to, jak doszło do tej sytuacji. Były łzy i zapewnienia o uczciwości. Trudno uporządkować sobie to w głowie. Johaug po raz kolejny płacze i przedstawia wersję, która wciąż nie wyjaśnia, jak mogli (Johaug i jej lekarz – przyp. red.) być tak nieuważni, że nikt nie zwrócił uwagi na opakowanie leku.
Mimo to, nie wszyscy dali się jej przekonać. Szwedzki dziennikarz sportowy, Per Anderson, powiedział później w Aftenposten: – Nie dostaliśmy odpowiedzi na to, jak doszło do tej sytuacji. Były łzy i zapewnienia o uczciwości. Trudno uporządkować sobie to w głowie. Johaug po raz kolejny płacze i przedstawia wersję, która wciąż nie wyjaśnia, jak mogli (Johaug i jej lekarz – przyp. red.) być tak nieuważni, że nikt nie zwrócił uwagi na opakowanie leku.
„Kara przewyższa jej winę”
Wczorajsze wystąpienie Johaug, jak i ogólnie cała sprawa, dzieli osoby związane ze sportem na co najmniej trzy grupy: pierwsza wierzy w niewinność zawodniczki (choć do tego grona zaliczają się głównie koledzy i koleżanki z reprezentacji, jak np. Bjoergen, a także norwescy działacze oraz komentatorzy). Empatią tutaj wykazał się trener szwedzkiej reprezentacji, choć wywodzący się z Norwegii Ole-Morten Iversen. Stwierdził, że nauczka, jaka dotyka w tej chwili Johaug, przewyższa znacznie jej winę, a największą karą dla niej jest utrata reputacji.
Druga grupa uważa, że choć Johaug i jej lekarz ponoszą winę za zaistniałą sytuację, to nie należy jej zbyt ostro karać. Do trzeciej grupy należą zdecydowani bojownicy o czystość sportu, którzy chcą poświęcić Johaug na ołtarzu walki z dopingiem. Największą postacią, na nieszczęście biegaczki, jest sam szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS).
Druga grupa uważa, że choć Johaug i jej lekarz ponoszą winę za zaistniałą sytuację, to nie należy jej zbyt ostro karać. Do trzeciej grupy należą zdecydowani bojownicy o czystość sportu, którzy chcą poświęcić Johaug na ołtarzu walki z dopingiem. Największą postacią, na nieszczęście biegaczki, jest sam szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS).
Długi przemarsz, czyli jak wyglądają procedury
Sprawa Johaug najpewniej będzie się ciągnęła jeszcze przez długie miesiące. Najpierw aferą zajęło się Antidoping Norge, pełniące rolę „policji antydopingowej” w Norwegii. Ich zadaniem jest zbadanie okoliczności i przesłuchanie zamieszanych osób oraz zbieranie dowodów. Dlatego też Johaug musiała stawić się na przesłuchanie, gdzie według jej adwokata, nadal utrzymywała, że jest niewinna. Mimo to Antidoping Norge zawiesiło ją tymczasowo na dwa miesiące, z opcją przedłużenia o kolejne 60 dni w razie, gdyby sprawa nadal pozostawała niewyjaśniona.
Los Therese Johaug następnie znajdzie się w rękach trybunału arbitrażowego Norweskiej Federacji Sportowej (Norges Idrettsforbund). To ten organ za dwa miesiące powinien zadecydować o winie lub niewinności sportsmenki i ewentualnej karze.
Następną instancją, już międzynarodową, może być Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu, który zajmuje się rozstrzyganiem tego typu sporów na całym świecie. To tam prawdopodobnie odwoła się Międzynarodowa Federacja Narciarska, której prezydent Gian Franco Kasper zapowiada ostrą interwencję, jeśli norweskie organy arbitrażowe zasądzą zbyt łagodną karę. Wygląda więc na to, że działacze FIS-u mają już dość kolejnych afer dopingowych w narciarstwie i chcą stanowczym cięciem poradzić sobie z tym węzłem gordyjskim.
Źródła: NRK, Aftenposten, VG, Dagbladet, Nettavisen, NTB
Los Therese Johaug następnie znajdzie się w rękach trybunału arbitrażowego Norweskiej Federacji Sportowej (Norges Idrettsforbund). To ten organ za dwa miesiące powinien zadecydować o winie lub niewinności sportsmenki i ewentualnej karze.
Następną instancją, już międzynarodową, może być Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu, który zajmuje się rozstrzyganiem tego typu sporów na całym świecie. To tam prawdopodobnie odwoła się Międzynarodowa Federacja Narciarska, której prezydent Gian Franco Kasper zapowiada ostrą interwencję, jeśli norweskie organy arbitrażowe zasądzą zbyt łagodną karę. Wygląda więc na to, że działacze FIS-u mają już dość kolejnych afer dopingowych w narciarstwie i chcą stanowczym cięciem poradzić sobie z tym węzłem gordyjskim.
Źródła: NRK, Aftenposten, VG, Dagbladet, Nettavisen, NTB
Reklama

To może Cię zainteresować