#PolakPotrafi: Zabłysnęli na turnieju w Oslo. Oto polska para tancerzy... z norweskimi korzeniami
Klaudia i Robert wiele razy plasowali się na podium turniejów międzynarodowych: między innymi w Tallinie, Wiedniu czy Stuttgarcie. fot. www.robertklaudia.com
Intensywne treningi
– Początkowo była to okazja do zabawy, spotkania się z rówieśnikami oraz odskocznia od dnia codziennego. Później, miłość do tańca sprawiła, że przerodziło się to w naszą pasję, a następnie w pomysł na życie – wspomina Klaudia.
Obecnie oboje trenują w Gdańsku, ale szkolą się w Warszawie, gdzie przebywa trenerka, prowadząca ich parę. To ona sprowadza do klubu trenerów z zagranicy, od których młodzi tancerze mają możliwość się uczyć. W czasie pobytu w stolicy ćwiczą właściwie od rana do wieczora, a takie szkolenia mają średnio raz na dwa tygodnie. Gdy wracają do Gdańska, trenują już samodzielnie.
– Jest to dość trudne i nienaturalne, jak na nasze środowisko. Sami musimy się kontrolować, a to wymaga determinacji i samodyscypliny. Obecnie w Trójmieście mamy sześć treningów tygodniowo, każdy od dwóch do sześciu godzin – wyliczają.
Na podium
– Obsada była międzynarodowa, w tym występowało bardzo wielu Rosjan. Wszyscy prezentowali bardzo wysoki poziom, sędziowie też byli najwyższej klasy. To jeden z najlepszych turniejów w których braliśmy udział – mówią zgodnie.
Do każdego turnieju zagranicznego przygotowują się bardzo solidnie. W grę wchodzą nie tylko treningi, ale też wysokie nakłady finansowe na podróż czy zakwaterowanie.
– Najczęściej na wydarzeniu tej skali, przed samym występem wśród zawodników wyczuwalne jest napięcie i nerwowe oczekiwanie. W Oslo było inaczej. Zaskoczyło nas, że na tym jednym turnieju był pełen luz, przyjemna atmosfera, brak pośpiechu – było wręcz domowo! – dodają.
W turniejach biorą udział średnio raz lub dwa w miesiącu, chociaż są wyjątki. – W styczniu z reguły nie ma nic, bo wszyscy przygotowują się do mistrzostw Polski, które są w lutym. A na przykład w listopadzie mamy duże turnieje tydzień po tygodniu. Wtedy nie ma zmiłuj – dodaje ze śmiechem Robert.
– Taniec stał się dla mnie stylem życia. Sala treningowa jest miejscem w którym jestem sobą, a turnieje miejscem, gdzie wykorzystuję swój potencjał. Taniec to moja pasja i chciałbym ją rozwijać przez całe życie – zdradza 20-latek.
Taneczny styl życia
Jedno jest pewne: taki styl życia wyjątkowo obojgu pasuje. Teraz spełniają się jako zawodnicy, a w przyszłości chcieliby zostać trenerami.
– Stawiamy w 100 proc. na taniec. My już w tej chwili uczymy innych (przyp. red. Klaudia i Robert na swojej stronie oferują między innymi naukę tańca dla nowożeńców), ale nasze stawki są o wiele niższe od tych topowych. Tak naprawdę dopiero uczymy się uczyć. Wierzymy, że kiedy pojawią się wyniki, to pojawiają się i chętni – opowiadają.
Pomimo rozwoju kariery i predyspozycji Roberta do zamieszkania w Norwegii, nie rozważają przeprowadzki za granicę. – Jestem zakochany w Norwegii, ale nie chciałbym tam mieszkać. Zachwyca mnie kultura, dobra organizacja i ich sposób postrzegania wspólnoty. Norwegowie myślą o sobie nawzajem, nie są egoistami. Podoba mi się też ich mocne poczucie narodowe – opowiada Robert, jednak zaznacza, że przeprowadzka to dla mnie jednak co najwyżej plan B.
– Mam w Norwegii rodzinę, znam język i pewnie bym sobie poradził, ale dobrze żyje mi się w Polsce. To w żadnym razie przecież nie przekreśla naszej kariery międzynarodowej – tłumaczy.
Przezorny zawsze ubezpieczony, więc Robert zaczął uczyć Klaudię norweskiego. – Umiem się przedstawić, powiedzieć ile mam lat i… liczyć do 32. Dlaczego akurat tyle? W przypadku jakichkolwiek ćwiczeń tanecznych, zawsze powtarzamy do 32. Żebym zapamiętała, Robert zawsze liczy po norwesku – śmieje się Klaudia.
To może Cię zainteresować