Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

MŚ w Libercu: norwescy kibice wiodą prym

Prym wśród kibiców na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Libercu wiodą Norwegowie. Już sobie wyobrażam, co za dwa lata - kiedy światowym czempionat zawita do Oslo-Holmenkollen - będzie się działo w Norwegii. W Czechach na trybunach jest   spokojnie i ludzi nie jest zbyt dużo.

 W niedzielę padł rekord frekwencji na MŚ w Libercu. Bieg łączony mężczyzn (15 km techniką klasyczną + 15 km techniką dowolną) obejrzało 17 200 widzów. Jednak na biegu kobiet na 10 km "Klasykiem" było ich zaledwie 5300. Norwescy kibice dziwią się, dlaczego tak mało wybiera się na trasy.

Norwegowie zdecydowanie wyróżniają się wśród zagranicznych fanów. Są ich tutaj setki. Na głowach mają czapki z rogami Wikingów, a odróżnić ich można też dzięki wełnianym swetrom, które często są w kolorze ich narodowej flagi.

- Byłem na wszystkich mistrzostwach świata od 1997 roku w Trondheim. Cały rok pracowałem ciężko na, by przyjechać na imprezę do Liberca. To najlepszy sposób na spędzenie urlopu - powiedział jeden z norweskich fanów.

Już teraz Norwegowie zapowiadają, że za dwa lata wszyscy będą świadkami wspaniałych mistrzostw świata. Zresztą nawet dla sportowców występ w tym kraju jest spełnieniem marzeń.

- To były niesamowite zawody. Biegłam między szpalerem widzów, w głowie miałam jeden huk, a na ciele czułam mrowienie. Taka widownia sprawia, że biegnie się jak w transie - tak wspomina mistrzostwa świata w Trondheim w 1997 roku czeska biegaczka Zuzana Kocumova.


Zrodlo.sport.onet.pl
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok