
|
Foto: stock.xchng |
Polki po raz drugi w historii znalazły się wśród szóstki najlepszych drużyn świata. Niestety, nie udało im się do tej pory zająć wyższego miejsca w finałowym turnieju. Choć pewnie awansowały do Final Six, to w Ningbo musiały uznać wyższość swoich rywalek.
Po trzech przegranych meczach 2:3 z USA, 1:3 z Brazylią i 0:3 z Chinami zwycięstwo 3:1 nad Japonią nie mogło odmienić już dla nich losów turnieju. Przysłowiowym gwoździem do trumny okazał się ostatni mecz z Włoszkami, który podopieczne Jerzego Matlaka przegrały wczoraj 1:3.
Ningbo zostawi w naszych siatkarkach raczej gorzkie wspomnienia, zwłaszcza, że żadnej z nich nie przyznano indywidualnego wyróżnienia. Bardzo blisko tytułu była Anna Barańska, która w całym turnieju zdobyła dla reprezentacji 75 punktów. Jednakże w ostatnich meczach wyprzedziły ją dwie Brazylijki i musiała ustąpić im pola.
Mimo to trener Jerzy Matlak jest zadowolony ze swoich podopiecznych. Po turnieju mówił, że polska reprezentacja gra z najlepszymi jak równy z równym oraz że od czołówki dzieli nas naprawdę niewiele. Oby jego słowa i optymizm przełożył się na jeszcze lepszy występ naszych siatkarek w przyszłorocznym Grand Prix.
MN

Reklama
To może Cię zainteresować