Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Biathlonowe MŚ: Bjorndalen jak zwykle triumfuje, Sikora dopiero czwarty

Bjørndalen zwyciężył po raz 86. i  tym samym wyrównał rekord Stenmarka. Ale do północy debatowano w niedzielę, czy... nie odebrać mu złota. Tomasz Sikora ostatecznie zajął czwarte miejsce. To jakieś totalne wariactwo. Nie wiadomo, kto wygrał. Ciągle obraduje jury - mówił Sport.pl o 22.30 lokalnego czasu biatlonista Adam Kwak, który w Pyeongchang  mieszkał razem w pokoju z Tomaszem Sikorą. Lider polskiej ekipy oraz trenerzy do północy debatowali z organizatorami. O swoją wyższe 3 miejsce,  ale także o to, by Ole Einar Bjørndalen nie stracił złotego medalu i mógł przejść do historii.

 

Bieg pościgowy na 12,5 km zakończył się dwie godziny wcześniej i wygrał go Bjørndalen. Norweg miał na mecie 41,7 s przewagi nad Rosjaninem Maksymem Czudowem. Trzeci był Aleksander Os, rodak Bjørndalena. Sikora zajął miejsce tuż za podium, ale z dużą stratą.

- Kilkanaście minut po zawodach zaczęło się trzęsienie ziemi. Wszyscy wstrzymali oddech, bo okazało się, że 11 zawodników z czołówki na początku pobiegło poza wyznaczoną trasą! Zamiast skręcić za mostkiem w prawo, przejechali po mostku. Zarobili dzięki temu może kilkanaście sekund, ale moim zdaniem trasa była źle oznakowana. Ani biatloniści, ani trenerzy nie ponosili winy - opowiadał Kwak. Wśród pechowców byli Bjørndalen i Sikora.

Organizatorzy konferowali godzinę i niespodziewanie zadecydowali, że odbierają złoto Bjørndalenowi. Bowiem wszyscy, którzy zjechali z trasy, dostali minutę kary. Sikora spadał na szóste miejsce, złoto wędrowało do Czudowa, a Bjørndalen zostawał tylko z brązem. - To wywołało wściekłość Norwegów, którzy złożyli protest. Poparło ich sześć ekip, m.in. Polacy - mówi Sport.pl Kwak. Gorączkowe spory i narady trwały do północy. Sędziowie Międzynarodowej Unii Biatlonowej (IBU) ostatecznie ustąpili Norwegom i innym federacjom. Uznali argumentację, że wina leżała po stronie Koreańczyków, którzy źle oznaczyli trasę. Czudow mistrzem świata był godzinę. Bjørndalen wrócił na tron. - Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo odebranie złota Bjørndalenowi byłoby skandalem. Norweg był najlepszy i przechodzi do legendy. Nie można mu tego zabierać w taki sposób - cieszył się Francuz Simon Fourcade. Podobnego zdania była większość zawodników, w tym Polacy.

W biatlonie, inaczej niż np. w skokach i biegach, mistrzostwa globu liczą się do klasyfikacji PŚ. Bjørndalen wygrywając sobotni sprint i niedzielny bieg pościgowy, przeszedł do historii, odniósł bowiem 86. zwycięstwo (85 ma w biatlonie, jedno w biegach) i wyrównał dokonanie Ingemara Stenmarka. Legendarny szwedzki alpejczyk zaliczył tyle samo triumfów w latach 70. i 80. poprzedniego wieku. Mogłoby się wydawać, że jego rekord jest nie do pobicia, ale Bjørndalen zawsze miał na ten temat odmienne zdanie. Być może jeszcze w tym tygodniu uda mu się pobić dotychczasowy rekord.

35-letni Norweg został też w weekend najbardziej utytułowanym zawodnikiem MŚ. Z 12 złotymi medalami zdystansował Niemca Francka Lucka i Rosjanina Aleksandra Tichonowa, którzy mieli po 11 medali z najcenniejszego kruszcu.

Sikora po dwóch dniach mistrzostw jest wciąż bez medalu. W sobotę był 16. w sprincie na 10 km. - Popełniłem błąd, decydując się na start w pierwszej grupie. Później mróz był większy i warunki się poprawiły. Kluczowe były jednak strzelania. Trzy pudła to koniec marzeń o medalu. Nie będę zwalał winy na wiatr, to były moje błędy - mówił Sikora po sobocie. W niedzielę pobiegł fantastycznie. Tylko Bjørndalen miał lepszy czas. Ale Polak znów trzykrotnie pomylił się na strzelnicy. Gdyby w ostatniej wizycie nie miał pudła, być może wskoczyłby na najniższy stopień podium. Ale pewności nie ma.


Dziś  rano Sikora biegnie na 20 km. Zawody odbywają się niemal w dokładną rocznicę jego pierwszego złota MŚ. 16 lutego 1995 r. Polak zwyciężył na 20 km we włoskiej Anterselvie.

Dobra wiadomość to powrót Sikory do żółtej kamizelki lidera PŚ. Polak wrócił na czoło, bo w Korei z powodu niewiadomych okolicznościach nie wystartował jeszcze Emil Svendsen. Norweg zgłosił niedyspozycję w sobotę przed sprintem.

Nawet jeśli Sikora nie zdoła na MŚ wywalczyć medalu, to realne jest jego zwycięstwo w klasyfikacji generalnej PŚ. Do końca sezonu zostało jeszcze tylko dziesięć biegów, w tym dwa w Korei. Sikora ma 56 pkt przewagi nad Bjørndalenem. Zwycięstwo w pojedynczych zawodach daje 60 pkt.

Rekord Bjoerndalena to

31 medali MŚ : 12 złotych, 10 srebrnych, 9 brązowych

Klasyfikacja PŚ

1. SIKORA

626 pkt

2. Bjoerndalen

570

 3. Svendsen

570

4. Czudow

542

5. Greis

473

 

Źródło: sport.pl, fot PAP

Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok