Bieg pościgowy na 12,5 km zakończył
się dwie godziny wcześniej i wygrał go Bjørndalen. Norweg miał na mecie 41,7 s
przewagi nad Rosjaninem Maksymem Czudowem. Trzeci był Aleksander Os, rodak
Bjørndalena. Sikora zajął miejsce tuż za podium, ale z dużą stratą.
- Kilkanaście minut po zawodach zaczęło się trzęsienie ziemi. Wszyscy
wstrzymali oddech, bo okazało się, że 11 zawodników z czołówki na początku
pobiegło poza wyznaczoną trasą! Zamiast skręcić za mostkiem w prawo,
przejechali po mostku. Zarobili dzięki temu może kilkanaście sekund, ale moim
zdaniem trasa była źle oznakowana. Ani biatloniści, ani trenerzy nie ponosili
winy - opowiadał Kwak. Wśród pechowców byli Bjørndalen i Sikora.
Organizatorzy konferowali godzinę i niespodziewanie zadecydowali, że odbierają
złoto Bjørndalenowi. Bowiem wszyscy, którzy zjechali z trasy, dostali minutę
kary. Sikora spadał na szóste miejsce, złoto wędrowało do Czudowa, a Bjørndalen
zostawał tylko z brązem. - To wywołało wściekłość Norwegów, którzy złożyli
protest. Poparło ich sześć ekip, m.in. Polacy - mówi Sport.pl Kwak. Gorączkowe
spory i narady trwały do północy. Sędziowie Międzynarodowej Unii Biatlonowej
(IBU) ostatecznie ustąpili Norwegom i innym federacjom. Uznali argumentację, że
wina leżała po stronie Koreańczyków, którzy źle oznaczyli trasę. Czudow
mistrzem świata był godzinę. Bjørndalen wrócił na tron. - Wszyscy odetchnęliśmy
z ulgą, bo odebranie złota Bjørndalenowi byłoby skandalem. Norweg był najlepszy
i przechodzi do legendy. Nie można mu tego zabierać w taki sposób - cieszył się
Francuz Simon Fourcade. Podobnego zdania była większość zawodników, w tym
Polacy.
W biatlonie, inaczej niż np. w skokach i biegach, mistrzostwa globu liczą się
do klasyfikacji PŚ. Bjørndalen wygrywając sobotni sprint i niedzielny bieg
pościgowy, przeszedł do historii, odniósł bowiem 86. zwycięstwo (85 ma w
biatlonie, jedno w biegach) i wyrównał dokonanie Ingemara Stenmarka. Legendarny
szwedzki alpejczyk zaliczył tyle samo triumfów w latach 70. i 80. poprzedniego
wieku. Mogłoby się wydawać, że jego rekord jest nie do pobicia, ale Bjørndalen
zawsze miał na ten temat odmienne zdanie. Być może jeszcze w tym tygodniu uda
mu się pobić dotychczasowy rekord.
35-letni Norweg został też w weekend najbardziej utytułowanym zawodnikiem MŚ. Z
12 złotymi medalami zdystansował Niemca Francka Lucka i Rosjanina Aleksandra
Tichonowa, którzy mieli po 11 medali z najcenniejszego kruszcu.
Sikora po dwóch dniach mistrzostw jest wciąż bez medalu. W sobotę był 16. w
sprincie na 10 km. - Popełniłem błąd, decydując się na start w pierwszej
grupie. Później mróz był większy i warunki się poprawiły. Kluczowe były jednak
strzelania. Trzy pudła to koniec marzeń o medalu. Nie będę zwalał winy na wiatr,
to były moje błędy - mówił Sikora po sobocie. W niedzielę pobiegł
fantastycznie. Tylko Bjørndalen miał lepszy czas. Ale Polak znów trzykrotnie
pomylił się na strzelnicy. Gdyby w ostatniej wizycie nie miał pudła, być może
wskoczyłby na najniższy stopień podium. Ale pewności nie ma.
Dziś rano Sikora biegnie na 20 km.
Zawody odbywają się niemal w dokładną rocznicę jego pierwszego złota MŚ. 16
lutego 1995 r. Polak zwyciężył na 20 km we włoskiej Anterselvie.
Dobra wiadomość to powrót Sikory do żółtej kamizelki lidera PŚ. Polak wrócił na
czoło, bo w Korei z powodu niewiadomych okolicznościach nie wystartował jeszcze
Emil Svendsen. Norweg zgłosił niedyspozycję w sobotę przed sprintem.
Nawet jeśli Sikora nie zdoła na MŚ wywalczyć medalu, to realne jest jego zwycięstwo
w klasyfikacji generalnej PŚ. Do końca sezonu zostało jeszcze tylko dziesięć
biegów, w tym dwa w Korei. Sikora ma 56 pkt przewagi nad Bjørndalenem.
Zwycięstwo w pojedynczych zawodach daje 60 pkt.
Rekord Bjoerndalena to
31 medali MŚ : 12 złotych, 10
srebrnych, 9 brązowych
Klasyfikacja PŚ
1. SIKORA |
626 pkt |
2.
Bjoerndalen |
570 |
3. Svendsen |
570 |
4. Czudow |
542 |
5. Greis |
473 |
Źródło: sport.pl, fot PAP
To może Cię zainteresować