Kluczem jak zwykle była obrona i tym razem rewelacyjna gra drugiej linii. Ogolony na łyso Karol Bielecki raz za razem dziurawił bramkę Kaspera Hvidta. Był jak odmieniony, jakby zrzucił z siebie cały ciężar nieudanych akcji w innych meczach, jakby rozumiał, że jego bramki mogą dać ten brązowy medal.
I dały. Po meczu olbrzym z Sandomierza jak zwykle podkreślał, że nie ma żadnych bohaterów, że gra cały zespół, że nie ważne kto rzuca, ale przecież ktoś musiał, a tym kimś był Karol Bielecki. Dzielnie sekundował mu Bartłomiej Jaszka. Też nieudana pierwsza faza w Varażdinie. Problemy, zamknięcie psychiczne, lecz dzisiaj rewelacyjnie prowadził grę reprezentacji Polski. Wiedział, że musi, bo Damian Wleklak bardziej wszedł na boisko siłą woli i charakteru niż możliwości fizycznych.
Dla mnie jednak największą wartością polskiego zespołu w tych mistrzostwach był Tomasz Tłuczyński. Jeszcze przed rokiem w Norwegii, posępny skrzydłowy unikał dziennikarzy, starał się uciekać od kamer i mikrofonów, był speszony i nieśmiały. W Chorwacji to człowiek pewny własnej wartości, mocny psychicznie i fizycznie. Nie można go złamać, on łamie innych. Tomka nie ma jednak w najlepszej drużynie tych zawodów.
Na lewym skrzydle fachowcy umieścili Francuza Michaela Guigou, na prawym reprezentanta gospodarzy Ivana Cupića, najlepszym kołowym mistrzostw i najbardziej wartościowym graczem inny zawodnik Chorwacji Igor Vori. I tylko nie przewidzieli wybierający, że w finale Vori dostał czerwoną kartkę, gdy chciał rzucić piłką w sędziego. Przegrywać też trzeba umieć. Vori i chorwaccy kibice nie potrafią.
Drugim zawodnikiem mistrzowskiego francuskiego zespołu w najlepszej drużynie mistrzostw, środkowy rozgrywający Nikola Karabatić, a trzecim fenomenalny bramkarz Thierry Omeyer, choć ja widziałbym w tym miejscu Sławomira Szmala. Ale i my mamy swego reprezentanta. To prawy rozgrywający reprezentacji Polski Marcin Lijewski.
Stawkę uzupełnia Chorwat Blażenko Lacković na lewej połówce. Najlepszym strzelcem chorwackich mistrzostw świata Kirył Lazarov z Macedonii. Pamiętamy, napsuł nam sporo krwi, ale ponieważ pamiętliwi nie jesteśmy – wybaczamy i gratulujemy.
Reprezentacja Polski w piłce ręcznej mężczyzn jest pierwszym zespołem w historii polskiego sportu, który przywozi medale z dwóch kolejnych mistrzostw świata, a to jeszcze nie wszystko. To grupa ludzi zdeterminowana by być najlepszymi na świecie. Ja mocno w to wierzę choć Wenta mówi, że będzie coraz trudniej. "Z myśliwych staliśmy się zwierzyną – twierdzi z uśmiechem, ale jednocześnie przyzwyczailiśmy wszystkich, sędziów, działaczy, organizatorów i inne drużyny, że trzeba się z nami liczyć. Na podium Polacy byli z początku przyjmowani nieufnie, ale gdy po odebraniu medali zaczęli się cieszyć, cała piętnastotysięczna publiczność w hali z Zagrzebiu skandowała Polska, Polska, Polska. Dla takich chwil warto żyć.
Z Zagrzebia dla Wirtualnej Polski - Andrzej Janisz, Polskie Radio.
Żródło: wp.pl
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować