
Półwysep z muzeami, Foto: Ł. Jakubowski |
Kon-Tiki
Już jest jutro i jak się okazuje, dziś jest ten dzień! Dzień powrotu do Warszawy i dzień, w którym wstęp do wszystkich muzeów w Oslo i przejazd środkami komunikacji miejskiej jest za darmo! Promami też! Jako, że samolot do Krakowa odlatuje już wczesnym wieczorem, jesteśmy ograniczeni w wyborze do dwóch pozycji. Wybieramy półwysep z muzeami Kon-Tiki i statku polarnego Fram.
W drodze Ola opowiada anegdotę z życia oslańskiej Polonii. Otóż było sobie młode małżeństwo, które wyemigrowało z kraju do Oslo. Zdobyli przyjaciół, mieszkanie, dobrze płatną pracę, no to postanowili zrobić sobie dziecko. I zrobili! A to jeszcze nie koniec anegdoty :-) Powodowani niegasnącą nostalgią i chęcią wychowywania kilkuletniego już syna jednak w kraju ojczystym, wrócili z pełnym portfelem do Polski. Chłopiec zaczął chodzić do przedszkola.
Po kilku tygodniach stał się jakiś taki nerwowy, opryskliwy, gniewny. Zaczął lękać się, że ktoś ukradnie z korytarza jego rowerek, a z piaskownicy resoraki. Stał się nieufny. Krytykował inne dzieci. Razu pewnego pokłócił się w przedszkolu z kolegą o zabawkę. Przedszkolanka postanowiła interweniować i powiedziała: „Skoro nie potraficie razem bawić się zabawką, to w ogóle nie będziecie!” i wyrzuciła zabawkę przez okno. A rodzice zabrali dziecko i, kierowani głównie troską o synka, wrócili do Norwegii.

Foto: Ł. Jakubowski
Wchodzimy do muzeum Kon – Tiki. W 1947 roku Thor Heyerdahl postanowił udowodnić światu, że Polinezyjczycy przybyli niegdyś na wyspy Pacyfiku, płynąc prymitywnymi tratwami bezpośrednio z Ameryki Południowej. Wybudował niczym Polinezyjczyk prymitywną tratwę, nazwał ją Kon-Tiki i niesiony wiatrem i prądami, po 101 dniach rozbił się o rafy atolu w rajskim archipelagu Tuamotu. W Polinezji rzecz jasna. Na szczęście przeżył i odtąd żył w glorii i dostatku. Realizował się jako eksplorer i udowodnił w podobny sposób inne teorie, a nawet dostał Oscara za film dokumentalny „Kon-Tiki”. Słynna tratwa stoi sobie teraz w suchym, muzealnym doku. Polecam, czuć kokosem :-)
Tuż obok piramidalny budynek skrywa polarny statek Fram. Pływał na nim Roald Amundsen, pierwszy zdobywca bieguna południowego. Można wejść na pokład statku, zejść do kajut, mesy, ładowni, aż na samo dno. Ciasno, ale przytulnie. Pachnie drewnem i potem turystów. Polecam i spadam do Polski.
Ślicznie dziękuję Oli za godną naśladowania gościnę, Krzyśkowi za zajmujące towarzystwo, a norweskiej Polonii za super ciekawe informacje o życiu w Skandynawii, oraz Chołkowi za nocleg w Krakowie. A miastu Oslo za szereg monet znalezionych przez mnie na jego ulicach.
Kraj wita mnie brakiem sensownych połączeń z lotniska na dworzec PKP, awarią pociągu za Krakowem, godzinnym postoju, przesiadką w polu do innego pociągu, trzygodzinną podróżą w ścisku na korytarzu, oraz (to taka wisienka na torcie) przerwą w podróży pod Warszawą z powodu braku prądu w Pruszkowie.

To może Cię zainteresować