12

Oslo, część zachodnia, Foto: Ł. Jakubowski |
Jest to gościnny wpis Łukasza Jakubowskiego, autora bloga podróżniczego Globowo Małe .
Alkohol, imigranci i Liv Ullmann
Poruszający cytat na mocny początek: Liczba gwałtów w Oslo jest sześć razy większa niż w Nowym Jorku. Większość gwałtów dokonywana jest przez „imigrantów”, jak to opisują politycznie poprawne gazety, co w praktyce oznacza muzułmanów. W Norwegii 2/3 oskarżonych o gwałt to muzułmanie.
Już w 2001 roku Unni Wikan, profesor antropologii na Uniwersytecie w Oslo mówiła, że norweskie kobiety powinny po części czuć się odpowiedzialne za gwałty, ponieważ muzułmańscy mężczyźni odbierają ich ubiór za prowokacyjny. Wikan skonkludowała, że Norweżki powinny zdać sobie sprawę, że żyją w multikulturowym społeczeństwie i dostosować się do tego.
Ergo: to nie muzułmańscy imigranci powinni dostosować się do obowiązujących na Zachodzie norm, ale kobiety nie powinny prowokować niezaspokojonych imigrantów.
(http://religiapokoju.blox.pl/2006/12/Gwalt-dzielo-multikulturalizmu.html)
A dla rozwinięcia tematu zdjęcie:

Foto: Ł. Jakubowski

Byłe budynki portowe przerobione na Aker Brygge - dzielnicę mieszkalno-usługową, najdroższą w Oslo,
Foto: Ł. Jakubowski
Powyższa rzeźba wyobraża słynną, ukochaną przez Norwegów aktorkę, Wenche Foss. Zmarła 28 marca 2011 roku. Jej syn jest burmistrzem, a wnuk gejem. Ojciec jest z syna dumny, ś.p. babcia, jak każda babcia, była jeszcze bardziej. A Jarosław Kaczyński wciąż udaje, że nie mieszka z matką i że nie ma romansu ze swoim kotem. Tak więc Norwedzy są z natury liberalni i otwarci, bez względu na wiek. I niestety bez względu na konsekwencje, vide: cytacisko we wstępie. Stąd, i zapewne z możliwości zarabiania grubej forsy, wielokulturowość Oslo. I podział miasta na dwie części, wschodnią – imigrancką, biedną, oraz zachodnią – obrzydliwie bogatą, czystej krwi norweską. Obie rozdziela rzeka Akerselva z dwudziestoma wodospadami.
Najliczniejszą mniejszość tworzy już drugie pokolenie Pakistańczyków, zara za nimi som Polacy, Somalijczycy, Szwedzi i Niemcy. Co godne uwagi oryginalnych Norwegów jest w tym kraju tylko 5 milionów, z czego w samej aglomeracji Oslo ponad milion. Polacy mieszkają głównie we wschodniej części miasta. Głównie, bo ja zatrzymałem się u Oli, która mieszka w zachodniej.
Najliczniejszą mniejszość tworzy już drugie pokolenie Pakistańczyków, zara za nimi som Polacy, Somalijczycy, Szwedzi i Niemcy. Co godne uwagi oryginalnych Norwegów jest w tym kraju tylko 5 milionów, z czego w samej aglomeracji Oslo ponad milion. Polacy mieszkają głównie we wschodniej części miasta. Głównie, bo ja zatrzymałem się u Oli, która mieszka w zachodniej.

Byłe budynki portowe przerobione na Aker Brygge - dzielnicę mieszkalno-usługową, najdroższą w Oslo,
Foto: Ł. Jakubowski
A teraz gwoli porządku podział polskiej emigracji w Norwegii na trzy:
Pierwsza, wiadomo, powojenna. Druga, wiadomo, po roku 1976. Ale ale! Dlatego 1976, bo w tym właśnie roku Norwegia otworzyła się na emigrantów. A właśnie w tym, bo wtedy zaczęła wydobywać ropę naftową i w skąpo zaludnionym kraju zabrakło rąk do jej wydobywania. Uważam, że naprawdę warto w tym miejscu uroczyście zaznaczyć, że wcześniej Norwegia była krajem rolniczo-pasterskim, zupełnie nie tak bogatym, jak obecnie. Trzecia fala polskiej emigracji napłynęła do Norwegii po naszym wstąpieniu do Unii.
Ciungnę narodowy temat dalej i przystępuję do omówienia kwestii alkoholowej. W Norwegii pija się głównie piwo, którym popija się Akvavit – czterdziestoprocentową, ziołową wódkę. Wysokoprocentowe napoje wyskokowe można nabyć li tylko w państwowych sklepach spółki Vinmonopolet, w dni powszednie do godziny 18.00, w soboty do 15.00. Salonów Vinmonopolet w całej Norwegii, długiej jak z Oslo do Rzymu, jest dokładnie 252. Aby kupić trunek mocniejszy, niż 22%, trzeba mieć przynajmniej 20 lat. Knajpy czynne są do trzeciej nad ranem, alkohol serwowany jest w nich do 23,00, 1.00 lub 3.00, w zależności od usytuowania lokalu. Po tych godzinach ulice Oslo zapełniają się niedopitymi imprezowiczami. We wszystkich sklepach spożywczych można zaopatrzyć się w alkohol maksymalnie 4,75 %, ale tylko do godziny 20.00. Minuta spóźnienia, i nie ma: „Zmiłuj się pani kierowniczko!”. W okresie Świąt Wielkanocnych procenty sprzedawane są do godziny 15.00 w Wielki Czwartek.

Minęła godzina 20, piwsko zamknięte,
Foto: Ł. Jakubowski
Pierwsza, wiadomo, powojenna. Druga, wiadomo, po roku 1976. Ale ale! Dlatego 1976, bo w tym właśnie roku Norwegia otworzyła się na emigrantów. A właśnie w tym, bo wtedy zaczęła wydobywać ropę naftową i w skąpo zaludnionym kraju zabrakło rąk do jej wydobywania. Uważam, że naprawdę warto w tym miejscu uroczyście zaznaczyć, że wcześniej Norwegia była krajem rolniczo-pasterskim, zupełnie nie tak bogatym, jak obecnie. Trzecia fala polskiej emigracji napłynęła do Norwegii po naszym wstąpieniu do Unii.
Ciungnę narodowy temat dalej i przystępuję do omówienia kwestii alkoholowej. W Norwegii pija się głównie piwo, którym popija się Akvavit – czterdziestoprocentową, ziołową wódkę. Wysokoprocentowe napoje wyskokowe można nabyć li tylko w państwowych sklepach spółki Vinmonopolet, w dni powszednie do godziny 18.00, w soboty do 15.00. Salonów Vinmonopolet w całej Norwegii, długiej jak z Oslo do Rzymu, jest dokładnie 252. Aby kupić trunek mocniejszy, niż 22%, trzeba mieć przynajmniej 20 lat. Knajpy czynne są do trzeciej nad ranem, alkohol serwowany jest w nich do 23,00, 1.00 lub 3.00, w zależności od usytuowania lokalu. Po tych godzinach ulice Oslo zapełniają się niedopitymi imprezowiczami. We wszystkich sklepach spożywczych można zaopatrzyć się w alkohol maksymalnie 4,75 %, ale tylko do godziny 20.00. Minuta spóźnienia, i nie ma: „Zmiłuj się pani kierowniczko!”. W okresie Świąt Wielkanocnych procenty sprzedawane są do godziny 15.00 w Wielki Czwartek.

Minęła godzina 20, piwsko zamknięte,
Foto: Ł. Jakubowski
Za sprawą owej antyalkoholowej polityki rządu Norwedzy powszechnie pędzą bimber, toczą wino, albo imprezują zagranicą. Swoją drogą, przy ich zarobkach świat stoi przed nimi otworem wielkim, jak cały glob. Co innego, tudzież wręcz przeciwnie Norwegia dla świata. Ona stoi dla niego chińskim murem. A oto dlaczego:
* miesięczna opłata za 2-3 pokojowe mieszkanie – 10-12 tysięcy koron (5-6 tys. zł.)
* bilet do kina – 100 koron (około 50 zł.)
* chleb – 20 k. (10 zł.)
* mleko – 13/14 k.
* piwo w lokalu - 70 k.
* bilet godzinny – 26 k.
* kara za jazdę na gapę- 750 k.
To teraz idziemy na miasto. Ola prowadzi, Krzysiek niesie wodę mineralną, a ja się rozglądam. Wodę nalaliśmy se z kranu, bo w sklepach droga, a z domowych rur tryska Nałęczowianka. Czyli, że Norwedzy spłukują swoje sedesy prawdziwą wodą mineralną. Piękny to kraj. O jego piękno dbają sami Norwedzy. W oddali dostrzegamy starszą panią, która podnosi obalony wiatrem znak drogowy. Dla porównania, w Warszawie w drodze na lotnisko widziałem sympatycznego dwudziestolatka tłukącego okafelkowany murek pod sklepem. Taki młody, a już burak.
Jako że dziś jest dzień moich urodzin, dostaję od Oli piękny mini-torcik, prosto z restauracji parlamentarnej, czyli, że no nie ma bata, musi być dobry! Norwedzy nie tyko torcikami się zajadają. Jak się dowiaduję, od niedawna tutejszą narodową potrawą jest... pizza! Tak, tak, włoska pizza. Nie śmiejcie się, my mamy przecież narodowego kebaba. Poza tym ryby przyrządzone na przeróżne sposoby oraz, co zdążyłem zanotować:
* pulpeciki w sosie pomidorowym i z żurawiną,
* mielone kotleciki absolutnie bez żadnej panierki i bez jakiejś tam cebuli wewnątrz,
* gulaszowe mięso z warzywami i z przechrupkim, cienkim chlebem,
* zabójczo słony, gotowany dorsz z rozpływającym się masłem i z jajem, oraz
* pure z ziemniaków, marchwi i kalarepy,
* i mleko pite do prawie wszystkiego.
Jedzenie w domach przyrządzane jest na kuchenkach elektrycznych. W mieszkaniach nie ma gazu, dla bezpieczeństwa. Ale w restauracjach jest.
Przed nami oslański ratusz, rozsławiony w Polsce przez Danutę Wałęsową. Bardzo to z zewnątrz brzydki budynek. Wchodzimy do środka.

Wnętrze ratusza, Foto: Ł. Jakubowski
* miesięczna opłata za 2-3 pokojowe mieszkanie – 10-12 tysięcy koron (5-6 tys. zł.)
* bilet do kina – 100 koron (około 50 zł.)
* chleb – 20 k. (10 zł.)
* mleko – 13/14 k.
* piwo w lokalu - 70 k.
* bilet godzinny – 26 k.
* kara za jazdę na gapę- 750 k.
To teraz idziemy na miasto. Ola prowadzi, Krzysiek niesie wodę mineralną, a ja się rozglądam. Wodę nalaliśmy se z kranu, bo w sklepach droga, a z domowych rur tryska Nałęczowianka. Czyli, że Norwedzy spłukują swoje sedesy prawdziwą wodą mineralną. Piękny to kraj. O jego piękno dbają sami Norwedzy. W oddali dostrzegamy starszą panią, która podnosi obalony wiatrem znak drogowy. Dla porównania, w Warszawie w drodze na lotnisko widziałem sympatycznego dwudziestolatka tłukącego okafelkowany murek pod sklepem. Taki młody, a już burak.
Jako że dziś jest dzień moich urodzin, dostaję od Oli piękny mini-torcik, prosto z restauracji parlamentarnej, czyli, że no nie ma bata, musi być dobry! Norwedzy nie tyko torcikami się zajadają. Jak się dowiaduję, od niedawna tutejszą narodową potrawą jest... pizza! Tak, tak, włoska pizza. Nie śmiejcie się, my mamy przecież narodowego kebaba. Poza tym ryby przyrządzone na przeróżne sposoby oraz, co zdążyłem zanotować:
* pulpeciki w sosie pomidorowym i z żurawiną,
* mielone kotleciki absolutnie bez żadnej panierki i bez jakiejś tam cebuli wewnątrz,
* gulaszowe mięso z warzywami i z przechrupkim, cienkim chlebem,
* zabójczo słony, gotowany dorsz z rozpływającym się masłem i z jajem, oraz
* pure z ziemniaków, marchwi i kalarepy,
* i mleko pite do prawie wszystkiego.
Jedzenie w domach przyrządzane jest na kuchenkach elektrycznych. W mieszkaniach nie ma gazu, dla bezpieczeństwa. Ale w restauracjach jest.
Przed nami oslański ratusz, rozsławiony w Polsce przez Danutę Wałęsową. Bardzo to z zewnątrz brzydki budynek. Wchodzimy do środka.

Wnętrze ratusza, Foto: Ł. Jakubowski
Wewnątrz wszystkie wielkie ściany omalowano iście socrealistycznymi freskami. Jesteśmy otoczeni historią Norwegii w obrazkach dla najstarszych. Osaczają nas wizerunki golasów. Jest bardzo fajnie. Jako, że nie musieliśmy płacić za wstęp, oglądamy wszystko skrupulatnie, żeby być jeszcze bardziej w suchym. Dostajemy na odchodne Pokojową Nagrodę Nobla i idziemy dalej. W chodnikach Oslo zatopione są słowa z utworów Ibsena, także jak nie mamy o czym rozmawiać, to sobie czytamy o życiu, śmierci i rybach.
O, muzeum kina! Wstępujemy za dara. Wewnątrz wyeksponowany Złoty Glob dla Liv Ullmann za rolę w „Emigrantach” (nie Mrożka), a kawałek dalej seans norweskich reklam z lat pięćdziesiątych. Zahipnotyzowani toniemy w fotelach kinowych na długie lata.

Foto: Ł. Jakubowski
O, muzeum kina! Wstępujemy za dara. Wewnątrz wyeksponowany Złoty Glob dla Liv Ullmann za rolę w „Emigrantach” (nie Mrożka), a kawałek dalej seans norweskich reklam z lat pięćdziesiątych. Zahipnotyzowani toniemy w fotelach kinowych na długie lata.

Foto: Ł. Jakubowski
Część druga jutro! Więcej zdjęć i relacji z podróży znajdziesz na blogu Łukasza: http://globowo.blox.pl/html
Zobacz część drugą ...
Zobacz część drugą ...
Reklama
To może Cię zainteresować
20-06-2011 22:48
1
0
Zgłoś
19-06-2011 20:17
1
0
Zgłoś
19-06-2011 10:29
1
0
Zgłoś
19-06-2011 02:48
0
0
Zgłoś
19-06-2011 02:37
0
0
Zgłoś
18-06-2011 09:06
1
0
Zgłoś
18-06-2011 00:00
0
0
Zgłoś
17-06-2011 20:03
1
0
Zgłoś
16-06-2011 21:15
1
0
Zgłoś