Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

6
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Rozrywka

Pikantne rozmowy i zrzuty ekranu – to konto na Instagramie podbiło norweski Internet

Hanna Jelec

02 września 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
1
Pikantne rozmowy i zrzuty ekranu – to konto na Instagramie podbiło norweski Internet

Rozmowy mają szokować i śmieszyć screenshot/Instagram Tekstmeldingr

Zrzuty ekranu z prywatnych wiadomości, pikantne rozmowy przez Facebooka i… 62 tys. obserwatorów. Tak wygląda jedno z najpopularniejszych kont na norweskim Instagramie. Rozochoceni obserwatorzy sami nadsyłają materiały do publikacji. – Nikt nie spodziewał się takiego odzewu – zdradza anonimowy założyciel profilu.
Zdjęcia prywatnych rozmów, pikantne szczegóły z przygód „na jedną noc” i dziesiątki tysięcy obserwatorów. Tajemnicze, anonimowe konto na Instagramie podbiło serca Norwegów. Obserwatorzy prześcigają się w „znaleziskach”: podsyłają niemal wszystko, od kłótni z niedoszłą dziewczyną, aż po zaskakujące komplementy od nowo poznanych partnerów. A za wszystkim stoi… 19-latek.

Dostałem od przyjaciółki wiadomość, którą uznałem za wyjątkowo śmieszną. Nie widzę powodu, żeby nie dzielić się tym ze światem

Reklama

Prywata dostępna dla wszystkich

Zamysł twórcy profilu Tekstmeldingr jest prosty: dzielisz się ze światem najbardziej prywatnymi szczegółami, a właściciel konta nie udostępnia twoich danych. Wizja Norwega zadziałała w praktyce. Okazuje się, że Skandynawowie – pozornie wycofani i skryci – nie mają najmniejszego kłopotu z udostępnianiem treści, które przez większość uznane byłyby za zbyt intymne.

Wśród materiałów nadesłanych przez Internautów znajdziemy głównie zapisy rozmów pomiędzy (mniej lub bardziej) znanymi sobie ludźmi. Najlepiej „sprzedają się” zrzuty ekranu czatów przepełnionych pikantnymi rozmowami i scenami zazdrości. Obserwatorzy podsyłają dialogi prowadzone przez długoletnich partnerów, przyjaciół lub jednorazowych kochanków. Cel jest jeden: ma być zabawnie i szokująco. Dlatego wśród „screenów” nie brakuje histerycznych wiadomości od zdradzonych sympatii i pretensji po nieudanych przygodach na jedną noc – te według autora profilu cieszą się największą popularnością.

„Tak naprawdę to po prostu dobra zabawa”

19-letni twórca konta przyznaje, że norwescy obserwatorzy sami z siebie niekoniecznie dbają o anonimowość. Sam właściciel, któremu na owej anonimowości bardzo zależy, podkreśla, że z reguły nie udostępnia nazwisk ani pseudonimów obserwatorów. Dodaje jednak, że sami komentujący nader chętnie oznaczają pod postami znajomych i osoby, które mogłyby mieć coś wspólnego z treścią wiadomości – zupełnie nie dbając o nieujawnianie swoich nazwisk. W samym profilu nie widzi nic złego.

– Ludzie uważają, że to śmieszne. Nie brakuje rozmów, które rozumieją tylko oni sami, we własnym gronie. Więc tagują się wzajemnie, bo liczy się fun. Tak naprawdę to konto to po prostu dobra zabawa – tłumaczy pomysłodawca Tekstmeldingr.

Poniżej przykład rozmowy przesłanej do właściciela profilu: „Wydaje mi się, że przespałam się z tym, który siedzi obok mnie w autobusie. Ale nie pamiętam”.

Prawdziwe do bólu

Helene Uri, norweska pisarka i językoznawczyni, podkreśla, że popularność zaskakującego profilu wynika przede wszystkim z jego autentyczności. Norweżka tłumaczy, że pozornie zamknięte w sobie społeczeństwo coraz częściej otwarcie łamie konwenanse i mówi wprost o tematach tabu – co zresztą świetnie obserwuje zjawisko tagowania znajomych. Rozmowy będące faktycznymi zdjęciami z telefonów podkreślają prawdziwość materiałów, a to ludzie lubią najbardziej. Fenomen działa dokładnie tak, jak czytanie magazynów plotkarskich czy brukowców – jednak z dużo bardziej autentycznymi, niecenzurowanymi, a często nawet bolesnymi dialogami. Dzięki temu obserwatorzy mogą dodatkowo identyfikować się z rozmówcami – przecież nierzadko sami przeżywają podobne sytuacje.

Takie wnioski potwierdza także fakt, że konto w ciągu kilku dni zyskało aż 500 obserwatorów, a z biegiem czasu przybyło ich o… dziesiątki tysięcy. Dziś profil śledzi ponad 62 tys. Internautów – głównie Norwegów. Ci sami użytkownicy Instagrama są bohaterami przedstawianych na koncie rozmów. Po co przesyłają zdjęcia właścicielowi profilu? To impuls, ten sam, który kierował założycielem konta. – Ten profil zaczął się niewinnie: od wiadomości, której treść była dla mnie wyjątkowo śmieszna. Nie widzę powodu, żeby nie podzielić się tym ze światem – wyjaśnia tajemniczy internauta.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


km896450

02-09-2017 22:25

Zastanawia mnie czy Ci ludzie rozumują język pisany tak jak mówiony.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok