Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Organizacja Narodów Złośliwych

 
 
Podczas wyborów Miss Świata wszystkie uczestniczki jednogłośnie wyrażają pragnienie, by na świecie panował pokój. Politycy też na wyprzódki składają deklaracje o pokoju i przyjaźni. Ale na co dzień przedstawiciele różnych narodowości obgadują się w najlepsze. I nawet wielkim tego świata potrafi się coś wypsnąć.


Najświeższa runda międzynarodowych obelg została zainicjowana przez Dymitra Pieskowa, rzecznika prezydenta Rosji Włodzimierza Putina, podczas spotkania szefów państw G-20. Tematem rozmów była sytuacja w Syrii. Pomiędzy przywódcami padło wiele ostrych słów o broni chemicznej, prezydencie Baszarze al-Assadzie itp. Słowem - nic, co by wykraczało ponad standard spotkań tego typu i normalne różnice zdań między państwami.

Do czasu. Premier Wielkiej Brytanii Dawid Cameron poparł w dyskusji stanowisko prezydenta USA Baracka Obamy w sprawie Syrii, co bardzo rozsierdziło Pieskowa, który parsknął lekceważąco:

"Wielka Brytania to mała wyspa. Nikt się nią nie przejmuje, oprócz rosyjskich oligarchów, którzy wykupili Chelsea."

Cameron bardzo źle przyjął uwagę (która została zresztą gwałtownie zdementowana*) i próbował się bronić, podkreślając że Brytyjczycy (Anglicy) dali światu wspólny język i wywarli wielki wpływ na kulturę.

My i oni

Wypowiedź Pieskowa o Wielkiej Brytanii była oczywiście niegrzeczna, mimo tego, że miał w zasadzie rację, określając ją mianem małej wyspy (kilku wysp, gwoli ścisłości) - zwłaszcza w porównaniu z Rosją, której powierzchnia stanowi 1/6 powierzchni lądów na Ziemi.

Nie był to jednak bynajmniej pierwszy (i na pewno nie ostatni) raz, kiedy polityk lub inna osoba o ostrym języku (lub piórze) pozwoliła sobie na pogardliwy komentarz o "tych innych". Wręcz przeciwnie: Komentarze tego typu, jednym zdaniem punktujące jakąś cechę, czy wadę innego kraju lub jego obywateli, w skali światowej stanowią raczej regułę, niż wyjątek. Politycy bez mrugnięcia okiem potrafią w jednej minucie wygłaszać podniosłe mowy i wychwalać się wzajemnie, by w następnej oczerniać się w najbardziej ordynarny sposób i wtykać przeciwnikom złośliwe szpile.

 skandynawowie.png
 Relacje pomiędzy państwami skandynawskimi na przestrzeni dziejów układały się różnie.
 Ślady tego można znaleźć w dowcipach na temat sąsiadów. Il. AaronC14/Wikimedia

 

Historia jest pełna tego przykładów. W gruncie rzeczy zawsze chodzi o to samo: o tożsamość, potrzebę przynależności: do grupy, narodu, kraju. O chęć wyznaczenia granicy między "swoimi", a "obcymi", między "nami", a "nimi". Ponieważ ludzie w gruncie rzeczy aż tak bardzo się od siebie nie różnią, w komentarzach tego typu, w stereotypach, wszystkie różnice zostają podkreślone i wyolbrzymione - tak samo jak ma to miejsce w przypadku karykatury, gdzie rysownik wychwytuje i wyolbrzymia charakterystyczne rysy danej osoby.

Cechy charakterystyczne i nacjonalizm

Oczywiście istnieją cechy faktycznie różniące kraje i ludzi różnych narodowości, a mające swoje źródło w historii, religii, warunkach życia, geografii i klimacie. Na szczęście. W przeciwnym wypadku na świecie byłoby nudno. Być może tak nudno, jak w Kanadzie:

"Kanada to kraj tak konwencjonalny, że tam nawet osoby, które udają kobiety, są kobietami." (cytat z filmu "Outrageous!" z roku 1977)

Złośliwe wypowiedzi odzwierciedlają również konflikty polityczne, rywalizację i wojny, do jakich dochodziło na przestrzeni dziejów, a niekiedy także mimowolny respekt.

Teksty tego typu stanowią także perełki ksenofobii, nacjonalizmu, czy nawet szowinizmu.

(Któremu też się obrywa. Jak powiedział w 1921 roku Albert Einstein: "Nacjonalizm to dziecięca choroba. To odra ludzkości".)

Mimo to powiedzonka te mogą być zabawne, zwłaszcza, kiedy nie dotykają nas nas samych.

Norwegia vs. Wielka Brytania

Zobaczmy przykładowo, co cudzoziemcy mówili o Norwegii.

Angielskiemu pisarzowi Evelynowi Waughowi Norwegia się nie podobała. Pisał:

"Norwegia to kraj, gdzie słońce nigdy nie zachodzi, bar nigdy się nie otwiera, a cały kraj pachnie wędzonym śledziem."

Szwedzki minister gospodarki, Björn Rosengren, był w 1999 roku bardzo rozczarowany faktem, że Telia i Telenor nie połączyły się w jedną spółkę. Dał temu wyraz mówiąc, że "Norwegowie stanowią właściwie ostatnią republiką sowiecką".

Również językowi norweskiemu nieraz się obrywało. W Wielkiej Brytanii powstało powiedzenie, że "Norweski jest jak niemiecki, tyle tylko, że wymawiany pod wodą".

W imieniu Norwegów na języku angielskim zemścili się Hiszpanie. José Ortega y Gasset, hiszpański filozof i pisarz, tak oto opisał wymowę języka Szekspira:

"Aby nauczyć się angielskiego należy wysunąć szczękę, zagryźć zęby i unieruchomić wargi. To właśnie w ten sposób Anglicy produkują serie nieprzyjemnych pomiaukiwań, z których składa się ich język".

(W Polsce angielską wymowę złośliwie punktuje scenka z filmu "Miś" Stanisława Barei, gdzie pani zapowiadająca loty na Okęciu przed odezwaniem się po angielsku nabiera do ust kluchów):


Sami Norwegowie też zresztą nie pozostawali dłużni, a Brytyjczykom oberwało się kilkakrotnie:

"Nie postrzegamy Anglików jako cudzoziemców. Patrzymy na nich jak na zdrowo szurniętych Norwegów" - powiedział w 1957 roku norweski minister spraw zagranicznych, Halvard Lange.

A jeszcze bardziej znany Norweg, słynny polarnik i dyplomata Fridtjof Nansen, tak oto skomentował życie erotyczne na Wyspach Brytyjskich:

"Chłód w strefie okołobiegunowej był niczym w porównaniu z chłodną angielską sypialnią".

Na czym, jak na czym, ale na zimnie Nansen się znał.

Swobodny przepływ dowcipów

Wojny na dowcipy pomiędzy narodami, zwłaszcza tymi sąsiadującymi ze sobą, to norma. Norwegowie opowiadają dowcipy o Szwedach, a Szwedzi o Norwegach. Niemcy żartują z Polaków, Polacy z nich oraz z Rosjan. Chilijczycy drwią z Argentyńczyków i vice versa. Wspólną cechą tego rodzaju żartów jest to, że to zawsze "ci drudzy" są trochę nieogarnięci, trochę przygłupi, trochę ograniczeni intelektualnie - nigdy zaś nie dotyczy to samych opowiadających.

Cudzoziemcy. Są straszni lub zabawni, a w każdym razie inni. Jak mówił niemiecki filozof Artur Schopenhauer: "Wszystkie narody stroją sobie żarty z innych narodów i wszystkie mają rację."

Tym, co być może nieco różni dzisiejszą sytuację od poprzednich stuleci jest globalizacja. Mamy swobodny przepływ dowcipów. Żarty wędrują przez grancie państwowe szybciej niż cztery swobody UE: osoby, towary, usługi i kapitały.

Wściekłe barany w baranicach

Wróćmy jeszcze na koniec na chwilę do Dymitra Pieskowa i Dawida Camerona. Brytyjski premier nie wykazał się dostatecznym refleksem, by na złośliwy komentarz rzecznika Putina odpowiedzieć jakąś dowcipną zniewagą pod adresem Rosji. Na szczęście inni zrobili to przed nim:

James Kirkup, brytyjski poeta i felietonista tak opisał Rosję:

"To naród baranów, wściekłych baranów, ale mimo to baranów, do tego chodzących w baranich futrach".

Cameron mógł też zacytować amerykańskiego komika, Boba Hope, który pisał o Rosjanach:

"Potraktowali mnie jak cara... A przecież wiecie, co zrobili z carem."

Patrząc na te wyrazy wzajemnej sympatii, ciężko się dziwić, że nie ma pokoju na świecie...



Na podstawie: Aftenposten

 


 


Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok