Anna Wierzbicka / Foto: PAP |
Za różnorodnością języków i kultur kryje sięograniczony zasób słów prostych i uniwersalnych, określanych mianem"alfabetu myśli ludzkich". Zbiór 63 pojęć i prosta gramatykaopisująca zasady ich łączenia tworzą metajęzyk, który pozwala zdefiniowaćwszystkie inne słowa, wyrażenia i określenia. Uniwersalny język może służyćjako wspólna miara do opisu i porównywania wszystkich języków i kultur.
"Tylkow tym języku można - ja wiem, że moja teza jest prowokacyjna! - bez zniekształceńwyrazić to, co chciał nam powiedzieć Jezus" - mówi prof. dr hab. AnnaWierzbicka z Australian National University w Canberze.
Uczona otrzymała tzw. polskiego Nobla, czyli nagrodę Fundacji na rzecz NaukiPolskiej 2010 w obszarze nauk humanistycznych i społecznych za stworzenieteorii naturalnego metajęzyka semantycznego oraz odkrycie zbioru znaczeńelementarnych wspólnych dla wszystkich języków. Teoria NSM (z ang. naturalsemantic metalanguage) znalazła szerokie zastosowanie w antropologii, psychologii,badaniach kulturowych, lingwistyce, filozofii języka i komunikacjimiędzykulturowej. O jej genezę i praktyczne znaczenie serwis NwP zapytał polską"noblistkę" 2010.
Nauka w Polsce: Jak udało się Panizamienić filozoficzną teorię o istnieniu "Alfabetu myśli ludzkich" wnaukowe narzędzie dla lingwistów i kulturoznawców, które umożliwia porównywanieróżnych języków i kultur?
Prof. Anna Wierzbicka: Zaczęło się od wykładu prof.Andrzeja Bogusławskiego, którego wysłuchałam w 1964 r. na UniwersytecieWarszawskim. Wybitny językoznawca, obecnie profesor emerytowany, mówiąc ozałożeniach semantyki wystąpił z tezą, że muszą istnieć jakieś bardzo prostesłowa, które powtarzają się we wszystkich językach. To była stara ideaLeibniza, który wierzył, że istnieją pojęcia wrodzone wszystkim ludziom. Ideata uważana była przez długi czas za utopię, ponieważ Leibniz nigdy nie podałkompletnej listy, ani nawet wielu konkretnych przykładów. A Bogusławski po 300latach wystąpił z tezą, że językoznawstwo współczesne, które ma bardzo dużąbazę empiryczną, może szukać tych elementarnych jednostek. W czasach Leibnizanie znano tylu języków i nie było takich szerokich badań porównawczych. Terazjednak językoznawstwo powinno to robić.
NwP: A jak to się robi?
AW: No właśnie tego Bogusławski całkiem jasno niepowiedział. I może właśnie dlatego tak mnie ta idea zafascynowała. Uznałam, żejest to wspaniały program, i że ja chcę to robić przez całe życie! I całe życieto robię i nigdy tego nie żałowałam. Jeszcze przed wyjazdem z Polski w 1972 r.zastanawialiśmy się, jakich pojęć - bez których "ani rusz" -oczekiwało by się w każdym języku. Wystąpiłam wtedy z listą czternastu"kandydatów" zaproponowanych na podstawie języków europejskich, dalejnie patrzyłam. Sądziłam, że każdy język musi mieć słowa "ja" i"ty", "ktoś" i "coś", "dobry" i"zły", "wiedzieć", "myśleć", "mówić","czuć" Z tych 14 zostało 10, paru nie znaleźliśmy w niektórychjęzykach na etapie dalszych badań.
NwP: Na pani liście były i przymiotniki, irzeczowniki, i czasowniki, ale raczej słowa niż wyrażenia?
AW: W zasadzie słowa, ale czasami może to byćcząstka słowa albo wyrażenie.
NwP: "Jest" - "nie ma"?
AW: "Nie ma" to są dwa pojęciaelementarne. Mało kto wątpi, że w każdym języku musi być jakaś forma negacji.Za przykład wyrażenia może posłużyć określenie "przez długi czas". Popolsku możemy powiedzieć "długo" - "krótko", ale poangielsku istnieje tylko "for a long time". Tu owo wyrażeniefunkcjonuje jako jedna jednostka myślowa.
NwP: Na jakiej podstawie można spekulować na temattego, co powinno znaleźć się w "alfabecie myśli ludzkich"?
AW: Można się na przykład zastanowić, czy pewnychpojęć nie da się wytłumaczyć innymi pojęciami. Na przykład "nie" -nie da się wytłumaczyć. O tym zresztą pisał Leibniz i inni filozofowie XVIIwieku. Owszem, są tacy, którzy będą próbowali wszystko zdefiniować iwytłumaczyć nam, co znaczy "nie". Ale jak to zrobią? Użyją bardzoskomplikowanych słów, mniej zrozumiałych niż samo "nie". Tymczasemteza Leibniza była taka, że istnieją pojęcia tak proste, że nie da się ichwyjaśnić przy pomocy słów jeszcze prostszych. Więc szukamy tych najprostszych.
NwP: Skąd mogły wziąć się te pojęcia tak proste, żeich się już nie da rozłożyć na prostsze?
AW: Hipoteza była taka, że prawdopodobnie muszą onebyć wrodzone, dzisiaj powiedziałoby się hardwired. A jeżeli ludzie się z nimirodzą, to powinniśmy móc je znaleźć we wszystkich językach. Bo przecieżczłowiek wszędzie rodzi się taki sam, dopiero potem kultura spowoduje, że języksię rozwija w różnych kierunkach.
NwP: Jak Pani ich szukała?
AW: Kiedy zaczęłam pracę w Australii, okazało się,że zyskałam dostęp do bardzo szerokiej bazy różnych języków. Podjęłam próbytestowania moich hipotez na materiale tych różnych języków. Miałam kolegów,studentów, którzy pracowali nad językami australijskimi. Inni analizowali językchiński, japoński, malajski, indonezyjski Mieliśmy studenta z AfrykiZachodniej, który mówił językiem eve. Tu można było testować nasze hipotezy. Okazałosię na przykład, że słowo "świat", które było na mojej liście, nieistnieje w językach tubylczych Australii. Skreśliliśmy je więc. Drugimpojęciem, które musiało zniknąć z listy, było "wyobrazić sobie". Jakmożna wytłumaczyć, że ktoś sobie coś wyobraża? To nie jest ani"myśleć", ani "chcieć", sądziłam zatem, że jest podstawowe.Ale w językach tubylczych ono też nie istniało.
NwP: Czy takie hipotezy można w ogóle zweryfikowaćna pewno, jak w matematyce? A skoro mówimy o liczbach - ile jest języków, którenależałoby przeanalizować i czy bierze Pani pod uwagę na przykład język migowyi jego narodowe odmiany?
AW: Szacuje się, że jest 6 tysięcy języków, więc niemożna ich wszystkich przebadać. Gruntownie i solidnie przebadano około 15, alesą to języki z bardzo różnych rodzin językowych, ze wszystkich kontynentów,dlatego można przyjąć, że nasze badania spełniają wymogi próby statystycznej.
Jeżeli dane słowo ma dokładne odpowiedniki w językach tak różnych, tohipoteza jest bardzo mocna. Ale dowodu, pewności nie ma. Nigdy nie można byćprzekonanym, że się nie znajdzie jakiś język, w którym czegoś nie będzie. Naprzykład czasami nam ktoś mówił, że w jego języku nie da się na przykładodróżnić "wiedzieć" od "myśleć". Zawsze wtedy staramy sięznaleźć więcej informacji.
Nauczyliśmy się też rozumieć, dlaczego czasem ludzie mówią, że czegoś niema, podczas gdy naszym zdaniem jest. W grę wchodzą różne błędy inieporozumienia. I właśnie tu można podać przykład języka migowego.
Niedawno spierałam się z kolegami, którzy opublikowali artykuł w prestiżowymi poczytnym magazynie "Brain and behavioral sciences" (nie jest toczasopismo humanistyczne). Twierdzą w nim, że nie wierzą w istnienie słówuniwersalnych. Poddają w wątpliwość nawet tak podstawowe dla mojej grupybadawczej pojęcia, jak "ja" i "ty", stwierdzając, że wjęzyku migowym na określenie "ty" i "ten człowiek" używasię tego samego migu.
Moim zdaniem, należało by to gruntowniej zbadać, ale jeżeli faktycznieokazało by się, że we wszystkich językach mówionych jest "ja" i"ty", a w pewnych odmianach migowego nie ma, bo nie da się odróżnić"ty" od "on", to by dowodziło, że język migowy nie jestjęzykiem naturalnym dla człowieka w takim stopniu, w jakim jest nim językmówiony. To na razie jedyny znany mi kontrprzykład, choć nie bardzo w towierzymy, bo wiele dzieci, które urodziły się jako niesłyszące, posługują sięnaturalnie językiem migowym. Nie prowadziliśmy nad tym zagadnieniemszczegółowych badań. Jestem jednak przekonana, że nawet, jeśli gest jest tensam, to osoby głuche jakoś odróżniają, potrafią zrozumieć, kiedy gest oznacza"ty", a kiedy "on".
NwP: Nad utworzeniem katalogu uniwersalnych słówpracuje zatem zespół ludzi rozsianych po całym świecie. Jak układa się tawspółpraca?
AW: W większości są to moi studenci, pracownicynaukowi, nie jest to sformalizowany zespół.
NwP: Znaleźliście 63 słowa. Czy jest to zamknięty katalog,czy też badania wciąż są jeszcze prowadzone?
AW: Obecnie jesteśmy już niemal pewni, że to będą 64 słowa.Oczywiście ciągle coś weryfikujemy, próbujemy testować nasz "alfabetmyśli" w coraz to nowej dziedzinie. Chodzi o to, żeby zdefiniować jaknajwięcej pojęć za pomocą podstawowych słów. I zdarza się tak, że kiedyzaczynamy pracować nad jakąś dziedziną - przestrzenną, czasową czy uczuciami,okazuje się, że czegoś nie można wytłumaczyć bez jeszcze jednego pojęcia. W tymwypadku 64. słowem jest "mało". Mieliśmy dotąd tylko"dużo".
NwP: Nie można użyć negacji i powiedzieć"niedużo"?
AW: Nie, bo to nie jest to samo, co"mało". Można powiedzieć "bardzo mało". "W filiżancejest bardzo mało kawy". Ale to nie to samo, co "niedużo", tomniej. Wprowadziliśmy to słowo, ale prawdę powiedziawszy wymaga to jeszczeweryfikacji. Aktualnie katalog wydaje się być zamknięty. Pracowaliśmy już nadtyloma dziedzinami, że wydaje nam się, iż język NSM już w tej chwili działa.Ale oczywiście zawsze jest znak zapytania.
NwP: I co dalej z tym językiem? Do czego i komu możeon służyć? Jakie jest praktyczne przełożenie tych badań?
AW: Po pierwsze - leksykografia. Do uczenia sięjęzyków ludziom potrzebne są słowniki. Na przykład, jeżeli ktoś uczy sięangielskiego, jak cały współczesny świat, to musi wiedzieć, co dokładnie znacząangielskie słowa. A jak się zajrzy do słowników, to słowa są często tłumaczonew sposób niezrozumiały, skomplikowanym językiem, a poza tym definicje niezawsze odpowiadają znaczeniom słów.
NwP: Czyli można stworzyć słownik, który w całości będziebazował NSM. Zakłada Pani, że stanie się to normą dla twórców słowników?
AW: Nie mamy takich pretensji, żeby wyrzucić innesłowniki. Jesteśmy jednak przekonani, że warto uwzględniać nasze wskazówki,szczególnie w nauce języków. W Australii na przykład państwo zapewnia naukęjęzyka angielskiego grupom imigrantów pochodzących z bardzo różnych krajów:Wietnamczycy, Arabowie z Libanu, Albańczycy, Rosjanie. Podczas kursów trzeba imtłumaczyć znaczenie słów angielskich, ale jak, w jakim języku? Jeżeliprowadzący nauczy ich 63 słów w języku angielskim, a następnie będzie wyjaśniałznaczenie innych słów przy pomocy tego katalogu, to okaże się, jak bardzo topomaga! A 63 słów nauczymy się łatwo, ponieważ w każdym języku ich znaczeniebędzie identyczne. To prosta droga do nauki wielu języków.
NwP: I nie będzie nieporozumień wynikających zróżnic kulturowych?
AW: Tak, bo NSM może być pomocnym narzędziem dlaudanej komunikacji międzykulturowej. Normy rozmawiania, zachowania, mówienia sąróżne w różnych społeczeństwach.
Często imigranci z Polski, którzy przyjeżdżają do Australii, zachowują się wtaki sposób, że wielu Australijczyków przypisuje im złe wychowanie ikonfliktowość. Problem polega na tym, że podczas nauki języka nie tłumaczy się,że w kraju anglojęzycznym powinno się używać form grzecznościowych, które popolsku brzmią przesadnie i nie są stosowane.
Jeżeli chcemy, żeby ktoś coś dla nas zrobił, mówimy na przykład: "podajmi to", dodając ewentualnie "proszę". W kraju anglojęzycznymczęsto dobrze jest użyć struktury pytającej "Would you mind doingthis?" Takie polskie "podaj mi" w Australii może być odebrane jakobardzo niegrzeczne.
Michael Clyne, językoznawca australijski, badał nieporozumienia w miejscach,gdzie różne grupy etniczne charakteryzowały Polaków jako dobrych, aleopryskliwych pracowników, którzy "wydają rozkazy", zamiast używaćform "would you/could you do this" ("czy zrobiłbyś to","czy zechciałbyś to zrobić")?. A przecież w polskiej fabryce forma"czy zechciałbyś" jest nie do pomyślenia i to ona właśnie mogłabyzostać uznana za niegrzeczną, prześmiewczą.
NwP: W jaki sposób język NSM mógłby zredukować takienieporozumienia?
AW: Normy obowiązujące w danym kraju należysformułować w jakimś języku. W jakim? Jeżeli sformułuje się je w językuangielskim, to będą one nasycone oczekiwaniami anglosaskimi. Chodzi o to, żebyznaleźć język neutralny, niezależny od kultury, w którym można dawać ludziomwskazówki.
NwP: To rozwiązałoby wiele problemów choćby wstrukturach Unii Europejskiej, a nawet w całym globalizującym się świecie. Czyuczeni w Pani zespole dążą do tego, aby wspomniane normy sformułować i upowszechnić?
AW: Na razie pokazujemy, jak można to robić. A możnana przykład podać ludziom takie sformułowanie: "Jeżeli chcesz, żeby ktośzrobił dla ciebie coś dobrego, będzie dobrze, jeżeli powiesz tak, a będzie źle,jeżeli powiesz coś takiego". To jest początek. "A co będzie źle?Będzie źle, bo" Tu nie można dać formuł, tu chodzi o sens. "Będziedobrze powiedzieć coś takiego: chcę, żebyś coś zrobił, nie wiem, czy ty tozrobisz". Tego rodzaju reguły są bardzo praktyczne. A nie można ich formułowaćmówiąc "sugeruję", choć po angielsku powiedziało by się "Isuggest". Słowo sugestia już jest anglosaskie. A jak się używa słów:"myśleć", "wiedzieć", "nie", "jeżeli" -to istnieją one w każdym języku.
NwP: Jakie znaczenie ma dla Pani polski Nobel odFNP?
AW: Pierwszym skutkiem tej nagrody jest to, że mogęzatrudnić na stałe asystentkę, który jest mi niezbędna w pracy. W dalszejperspektywie ta prestiżowa nagroda może sprawić, że ludzie zwrócą uwagę nanaszą teorię. Jak wiadomo - świat nauki to walka teorii. Zależy mi też na jejupowszechnianiu w podręcznikach uniwersyteckich.
NwP: Dlaczego musiała Pani prowadzić badania zdaleka od naszego kraju?
AW: Wyjechałam do Australii, bo wyszłam za mąż zaAustralijczyka. Ale z punktu widzenia naukowego to miało nieoczekiwane dobreskutki.
Australia dała mi szeroką podstawę empiryczną, której nie mogłam mieć wWarszawie. Spotkałam tam pracowników naukowych pochodzących z różnych kultur,którzy pracują nad bardzo różnymi językami. Australia jest pod tym względemwyjątkowa, że można tam spotkać językoznawcę będącego native speakerem językaafrykańskiego czy papuaskiego.
I moje doświadczenie jest cenne dlatego, że jestem Polką i mam dystans dojęzyka angielskiego, w którym tak mocno tkwią Anglosasi. Angielski jest takglobalnie ważny, że anglojęzyczni językoznawcy nieraz są skłonni traktować gojako ludzką normę. Czasem trudno im uwierzyć, że coś nie jest wrodzone, jeżeliistnieje w angielszczyźnie. Niektórzy naukowcy piszą na przykład o pojęciach"right" i "wrong" jako o czymś wrodzonym człowiekowi. A jamówię, że w polszczyźnie i w żadnym języku, na który patrzyłam, tych słów niema!
NwP: A "dobrze" i "źle"?
AW: To jest to samo, co "dobry" i"zły". Wszędzieznajdujemy "good and bad", a nie "right and wrong"! "Right"i "wrong" to jest wykwit historii, kultury i racjonalistycznej etykiwytworzonej przez filozofów anglosaskich. Im jest często trudno wyjść pozajęzyk angielski.
Tymczasem ja, patrząc na to z perspektywy języka polskiego, bardzo łatwozauważam, że w angielskim jest mnóstwo rzeczy, które nie mają odpowiednikówgdzie indziej. Na przykład pojęcie "fair". To słowo weszło do językapolskiego, ale Polacy pożyczają tu pojęcie angielskie, nawet go nie tłumacząc.Nie da się tego wyrazić po polsku jednym słowem. Tymczasem istnieje wiele practraktujących pojęcie "fair" jako wrodzone człowiekowi. Sam fakt"pożyczki" pokazuje, że nie jest! Perspektywa dwujęzyczności ułatwianam podważanie wiary w uniwersalność pewnych podstawowych elementów językaangielskiego. Bez naszych doświadczeń w badaniach języków ojczystych nie byłobynaszych badań nad NSM.
NwP: Jak wyglądają Pani kontakty z Polską?
AW: Związki z Polską są dla mnie bardzo ważne. Tubył mój punkt wyjścia - Andrzej Bogusławski. On sam realizuje swoją ideę niecoinaczej, nasze drogi naukowe się rozeszły, ale podstawowe założenie jest tosamo. Choć pracuję za granicą, w Polsce bywam bardzo często i utrzymuje stałekontakty z polskimi badaczami.
Mój polski doktorant Paweł Kornacki przyjechał na studia doktoranckie doCanberry i analizował tam nazwy uczuć w języku chińskim, używając naszegometajęzyka naturalnego. Teraz upowszechnia naszą teorię na UniwersytecieWarszawskim. Coraz więcej ludzi inspiruje się naszymi badaniami. Mam kontakty zUniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Prof. Jerzy Bartmińskiczęsto zaprasza mnie na konferencje. Bardzo ważny jest dla mnie związek zKatolickim Uniwersytetem Lubelskim, gdzie pracuje ks. prof. Wacław Hryniewicz,wybitny teolog. Inspiruję się jego ideami, które próbuję łączyć z moimi założeniamimetodologicznymi.
NwP: Napisała Pani książkę o tym, jak w metajęzykuprzekazać to, co chciał nam powiedzieć Jezus
AW: Książka wyszła w 2001 roku, połowęprzetłumaczono na język polski. Tłumaczę w niej, że Jezus przecież chciał mówićdo wszystkich ludzi, a nie tylko do Żydów z I wieku, a jednocześnie byłwcielony w historię, więc Jego sposób mówienia wpisał się w tradycję Bibliihebrajskiej i norm kulturowych tamtych czasów. Ale intencja Jego, moim zdaniem,była uniwersalistyczna, czyli to, co chciał powiedzieć, można - ja wiem, że tobrzmi prowokacyjnie - tylko poprzez uniwersalny język taki jak NSM wyrazić bezżadnych zniekształceń i naddatków. W polskim, rosyjskim czy angielskim nie da sięuniknąć kulturowych "zanieczyszczeń" przekazu. A Jezus najwidoczniejmiał przesłanie dla wszystkich ludzi. To próbowałam w tej książce zrobić idalej bym chętnie nad tym pracowała, jeśli będzie na to czas i siła.
NwP: Życzę wiele siły. Dziękuję za rozmowę.
PAP - Nauka w Polsce, Karolina Olszewska

To może Cię zainteresować