
Fot. Terje Fjeldheim |
Fjeldheim wybrał się w góry Setesdal na ryby. Szedł właśnie brzegiem jeziora, kiedy nagle zauważył obiekt, który niewątpliwie wywoła wielki entuzjazm wśród pasjonatów astronomii.
- Kamień, na który zwróciłem uwagę wyróżniał się na tyle mocno, że w mojej głowie od razu odezwał się brzęczyk - mówi Fjeldheim. - Jako geolog znam się w końcu co nieco na kamieniach.
W ścisłej czołówce
Ostatni raz, kiedy w Norwegii znaleziono meteoryt tej wielkości, miał miejsce ponad 100 lat temu. Było to w Alta w 1902 roku. Wcześniej duży meteoryt znaleziono w Tysnes, w 1884 roku. Poza tym same drobiazgi. Obiekt znaleziony przez Terjego Fjeldheima mógł zatem okazać się trzecim co do wielkości meteorytem znalezionym kiedykolwiek na terenie Norwegii. Łącznie wszystkich meteorytów, niezależnie od wielkości, znaleziono w Norwegii piętnaście.
Ekspert od meteorytów, geolog Rune Selbekk z Muzeum historii naturalnej, po zobaczeniu zdjęcia kamienia, stwierdził, że szanse na to, że faktycznie jest to meteoryt, są duże.
- Mam takie przeczucie - mówi. - Obiekt wygląda niezwykle obiecująco. Oczywiście - dodaje - co roku dostaję do zbadania jakieś 2-3 tysiące próbek, ale kiedy w końcu uda się natrafić na prawdziwy meteoryt, taki sukces wynagradza wszystkie wcześniejsze rozczarowania.
Wielka radość
Fjeldheim ze swej strony jest niemal pewny, że znaleziony przez niego kamień jest "nie z tej ziemi".
- To kamienny meteoryt, czyli chondryt, jestem pewny w 110% - stwierdził.
![]() |
Fot. Terje Fjeldheim |
Jego stanowisko poparli astronom Knut Jørgen Røed Ødegaard i poszukiwaczka meteorytów Anne Mette Sannes.
- Meteoryt pochodzi zapewne z silnego deszczu meteorów w marcu ubiegłego roku - stwierdził Ødegaard. - Jest pęknięty na dwie części, ale poza tym nieźle zachowany. Meteoryt tego typu uderza w ziemię z prędkością około 400 - 500 kilometrów na godzinę, tak więc jeśli trafi na twarde podłoże, pęka na kawałki.
Deszcz meteorów w marcu 2012
W marcu 2012 roku nad południową Norwegią widać było wiele spadających meteorów, zwłaszcza jeden był dobrze widoczny 1. marca.
- Ognista kula rozsypała się na płonące odłamki niemal jak noworoczny fajerwerk, a te spadając, gasły - opisuje Ødegaard.
Dzięki obserwacjom można było dość dokładnie ustalić trajektorię lotu meteorytu. Ognista kula nadleciała z północnego wschodu i przemknęła przez niebo w kierunku południowo-zachodnim.
Ødegaard i Sannes mówią, że miejsce znalezienia kamienia - domniemanego meteorytu - przez Terjego Fjeldheima leży na przedłużeniu naszkicowanej trajektorii.
- Ponieważ uderzenie meteorytu miało miejsce zimą, a kamień leżał na wierzchu, musiał upaść na śnieg. Ponieważ zaś nie leżał tam dłużej, niż kilka lat, można domniemywać, że pochodzi z deszczu meteorów z 1. marca 2012 - spekuluje Ødegaard.
Czwarte miejsce
Ødegaard i Sannes przypominają też, że jeśli potwierdzi się, że znaleziony kamień faktycznie jest meteorytem, to ze swą wagą 4 510 gramów będzie on jednak nieco lżejszy od meteorytu odnalezionego w ubiegłym roku w Grefsen w Oslo, a zatem w rankingu norweskich kamieni nie z tej ziemi zajmie nie trzecie, a czwarte miejsce.
Badacze meteorów dodają, że na terenie, nad którym meteor z 1. marca rozpadł się na kawałki z pewnością jest jeszcze więcej dotąd nieodnalezionych okruchów.
225 000 koron za kamień
Terje Fjeldheim nie podjął jeszcze decyzji, co zrobi ze znalezionym kamieniem, jeśli okaże się, że to naprawdę meteoryt.
- Trzeba będzie przedyskutować to z Muzeum historii naturalnej.
Pasjonat meteorytów, Mortem Bolet, powiedział niedawno w telewizji NRK, że meteoryty mogą mieć wartość od 50 do 5000 koron za gram, w zależności od tego, na ile są rzadkie.
Jeśli zatem kamień z Setesdal jest meteorytem, jego wartość to co najmniej 225 000 koron.
Źródło: NRK, VG

To może Cię zainteresować