Bycie Mikołajem to odpowiedzialne zajęcie

Szkoła dla Mikołajów
C.W. Howard Santa Claus School w sennym miasteczku Midland w stanie Michigan w USA uchodzi za najlepszą placówkę edukującą Mikołajów. Szkoła została założona w 1937 roku przez Charlesa W. Howarda i pierwotnie mieściła się w Nowym Jorku, jednak po jego śmierci w 1966 roku przeniosła się właśnie do Michigan.
Pierwszy rzut oka na wnętrze szkoły pozwala stwierdzić, że nie jest to zwyczajna placówka. Słychać dzwonki, zegar wygrywa kolędy, wszędzie czają się dziadki do orzechów i świąteczne ozdoby. I mnóstwo zabawek.
Pociąg-zabawka śmiga koło drewnianej głowy Pinokia, piernikowych ludzików, misiów, reniferów i innych maskotek maści wszelakiej, a także trzech plastikowych mikołajów, którzy wygrywają na (zaprogramowanym) pianinie jazzującą wersję szlagieru "White Christmas".

foto: wikimedia.org
Bród mamy w bród
Wkrótce na dziedzińcu szkoły pojawiają się uczniowie - wyglądający równie niestandardowo, co cała szkoła. Siwowłosi mężczyźni z brodami: całymi kilometrami bród! Na oko oceniając, większość z nich jest w wieku emerytalnym i, sądząc po wielkości brzuchów, niezbyt lubi trenować. Ale to nic złego: w końcu Mikołaj lubi słodycze, prawda?
- Uwaga! Szeroki ładunek na drodze - woła jeden z nich.
Dwóch "uczniów" właśnie próbowało przejść przez drzwi jednocześnie i zakleszczyło się. Musieli trochę się poprzepychać, nim każdy z nich zdołał uwolnić swój pokaźny brzuch, pomrukując przy tym pogodnie " ho ho ho ho". Naprawdę.
Szkoła poprosiła swoich słuchaczy, by nie przychodzili na zajęcia w stroju Mikołaja. Większość potraktowała to jako zachętę do ćwiczenia swej kreatywności i pojawia się w kamizelkach od strojów ludowych, szapoklakach ozdobionych lampkami choinkowymi, czy innych fantazyjnych strojach. Jeden z uczniów ma na sobie koszulkę z napisem "Tak, jestem nim" ("Yes, I'm him").
Mission Important
- Witajcie w szkole dla Mikołajów! - rektor, Tom Valent, przygląda się klasie, podczas gdy na sali powoli cichnie gwar rozmów.
Połowa z 118 słuchaczy szkoły to weterani, którzy pojawiają się na szkoleniu co roku. Ci są spokojni i wyluzowani. Za to nowicjusze rozglądają się wokół nerwowo.
Rektor rozpoczyna dzień nauki od modlitwy:
- Panie Boże, dopomóż nam, byśmy stali się jak najlepszymi Mikołajami. Pomóż nam rozprzestrzeniać dobro i miłość.
Odpowiada mu ciche "Amen". I zaczyna się szkolenie.

foto: edinburgh blog/flickr
Podstawowe umiejętności Mikołaja
- Bycie Mikołajem to nie praca, to przywilej - Tom Valent rozpoczyna pierwszy wykład. - Trzeba stawiać sobie samemu najwyższe wymagania, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i zachowanie. Nawet jeśli jesteś wykończony po tym, kiedy wziąłeś już na kolana ponad dwie setki dzieci, pamiętaj, że każde dziecko jest tak samo ważne. Twoim zadaniem jest stworzenie dla każdego z nich zaczarowanej chwili. Dzieci są bystre: będą patrzyły na twoje buty, sprawdzały, czy nie pachnie ci brzydko z ust, albo czy masz na palcu obrączkę, żeby przekonać się, czy jesteś żonaty z panią Mikołajową. Strój musi być czysty. Ty musisz być czysty. Makijaż i charakteryzacja muszą być idealne.
Rektor nie zapomina nawet o takich drobiazgach jak wyrwanie włosów z uszu:
- Dzieci nie mogą szeptać do ucha zarośniętego jak busz! - upomina, a Mikołajowie pilnie notują.
Trzydniowy kurs na Mikołaja obejmuje cały szereg kluczowych w tym fachu zagadnień: Wskazówki co do charakteryzacji oraz pielęgnacji brody, dbanie o strój Mikołaja, dbanie o renifery, powożenie saniami, lekcje historii, kolędy i piosenki świąteczne, język migowy i obsługę mediów społecznościowych.
Oprócz tego Mikołajowie zostaną zapoznani z zestawem ćwiczeń, by trzymać się w formie (mikołajową jogą), wskazówkami co do odżywiania się (Mikołaj na służbie je głównie słodycze, a to na dłuższą metę niezbyt zdrowe...), a także odbędą wspólną wycieczkę do sklepu z zabawkami, by zapoznać się z najnowszymi trendami jak chodzi o prezenty.
Trudna sztuka "ho, ho, ho" - wania
Duża część zajęć to zajęcia praktyczne. Obejmują one na przykład trening prawidłowego witania się z dziećmi.
Rektor Valent wychodzi na korytarz, by zaprezentować swoją "technikę powitaniową". Już zza drzwi krzyczy, że wejście będzie idealne, jeśli idealnie zawoła się słynne "ho, ho, ho".
Po chwili wchodzi, woła "ho, ho, ho" i wszyscy muszą przyznać, że było to perfekcyjne wejście.
- Nigdy nie wolno krzyczeć "ho, ho, ho" zbyt głośno! Wystraszy się dzieci i już nie wrócą. Nie można ujadać jak pies! "Ho, ho, ho" musi być głębokie i przyjazne.
Wiara w Mikołaja
W Midland mieszka wielu Mikołajów czynnych i w stanie spoczynku. Niektórzy początkowo mieli opory przed wcieleniem się w tę rolę, ale niemal wszyscy przyznają, że to doświadczenie ich zmieniło. Na lepsze.
- Cała magia zniknie ze świata, jeśli nie będziemy mieć odwagi być jak dzieci i bawić się. Bycie Mikołajem to właśnie zdolność do zabawy, to magia - to sprawienie, by dzieci uwierzyły, że jesteś prawdziwy - mówi jeden z nich, Gilbert (Santa Gilbert).
- Ale czym ma być ta "wiara". Chodzi o wiarę religijną w Świętego Mikołaja, czy o to, by przekonać dzieci, że na biegunie północnym naprawdę mieszka staruszek, który ma latające renifery?
- Tak naprawdę chodzi tylko o to, by uwierzyć, że jest na świecie dobro; zachować wiarę w ludzi, w to, że troszczą się o innych, że cię zauważają i życzą ci jak najlepiej.
Ważne jest również to, by pokazać, że każdy ma drugą szansę:
- Kiedy Mikołaj pyta cię, czy byłeś w tym roku grzeczny, to nawet jeśli nie byłeś, masz jeszcze otwartą furtkę: możesz powiedzieć, że postarasz się w przyszłym roku. Nic nie jest jeszcze stracone.
Na podstawie: Dagens Næringsliv

To może Cię zainteresować