Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Rozrywka

Norweskie filmy na jesienne wieczory: czarny humor, ironia i życiowe przemyślenia

Agnieszka Kujawa

01 listopada 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
 Norweskie filmy na jesienne wieczory: czarny humor, ironia i życiowe przemyślenia

Jesień może przygnębiać, może humor poprawi dobry film? Fot. fotolia - royalty free

Za oknem nie przestaje padać deszcz, a na zewnątrz robi się coraz zimniej? Warto zaparzyć sobie kubek dobrej kawy lub herbaty, a potem nadrobić filmowe zaległości. Propozycji na wieczory z norweskim kinem jest dużo, przekonajcie się sami!
Nie wszyscy przepadają za norweskimi komediami. Warto jednak dać temu gatunkowi jeszcze jedną szansę. Godnym polecenia filmem, pełnym czarnego i ironicznego humoru jest „En Ganske snill mann” (pol. „Pewien dżentelmen”) ze Stellanem Skärsgårdem w roli głównej. Ulrik, tytułowy bohater, po 12 latach wychodzi z więzienia i nie do końca potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Momentami można odnieść wrażenie, że główna postać zachowuje się jak kukiełka, która przyjmuje absolutnie wszystko, co podstawi jej pod nos życie, dając się wmanewrować w szereg dziwnych, nieraz absurdalnych sytuacji. Skärsgård swoją grą pokazuje jednak, że są to tylko pozory, a główny bohater nie zawsze jest potulny jak baranek.

Co ciekawe, w filmie znajdziemy również zagraniczny akcent. Ulrik w wolnych chwilach w swojej suterenie, z dużym zaciekawieniem ogląda… polską telewizję.
Innym filmem o dość szalonej, lecz wciągającej fabule jest „Svidd Neger”, czyli historia dwóch rodzin, która rozgrywa się gdzieś na peryferiach północnej Norwegii. Głównym bohaterem opowieści jest Ante, ciemnoskóry chłopiec, który przybył do osady, dryfując przez morze na kawałku drewna. Największym marzeniem przybysza jest zostanie Samem. Akcja nabiera tempa, gdy w życiu chłopca pojawia się Anne, dziewczyna szukająca miłości swojego życia, która mieszka po drugiej stronie góry oddzielającej dwie rodziny.

Niewątpliwym atutem tej historii jest niesamowicie klimatyczna muzyka stworzona na potrzeby produkcji przez norweski zespół Ulver. Muzycy wydali również płytę ze ścieżką dźwiękową do tego filmu.
Ciekawą propozycją na długie jesienne wieczory jest także „Mot naturen”, norweski komediodramat z 2014 roku. Główny bohater Martin jest nieco zagubionym pracownikiem biurowym, który zaczyna czuć, że w jego ustabilizowanym życiu cały czas brakuje sensu. Postanawia wyruszyć na wycieczkę w góry, aby pobyć chwilę sam ze swoimi własnymi myślami. Czasem jest refleksyjnie, innym razem zabawnie. Co ważne, twórcy filmu nie starają się jednak na siłę wcisnąć widzowi „drugiego dna”, które mieliby odnaleźć w tej opowieści. Historia Martina zmusza bardziej do zastanowienia się nad tym, jaką codzienną walkę z myślami toczymy we własnych głowach oraz jakimi przemyśleniami jesteśmy w stanie dzielić się z innymi, a jakie chętniej zostawiamy dla siebie? „Mot naturen” to także ciekawe kino drogi z zapierającymi dech w piersiach widokami.
Jeżeli szukamy w norweskim kinie odrobiny romantyzmu, przy wyborze filmu na jesienny wieczór powinniśmy rozważyć „Høst”. Oś fabuły stanowi historia miłosna pary, którą dzieli dość duża granica wiekowa. Mimo różnic, między dwojgiem ludzi zaczyna rozkwitać uczucie, które niesie za sobą serię śmiesznych i wzruszających wydarzeń, Plusem filmu są również piękne, miłe dla oka ujęcia kolorowej jesieni w norweskiej stolicy oraz łagodna, jazzowa muzyka, która towarzyszy widzowi przez większość filmu.
Z nowszych produkcji na uwagę zasługują na pewno dwa obrazy: „Blind” (tłum. pol. „Ślepowidzenie”) w reżyserii Eskila Vogta oraz „Głośniej od bomb”, anglojęzyczny debiut znanego norweskiego reżysera Joachima Triera.

Główna bohaterka pierwszego z filmów to Ingrid. Odkąd kobieta straciła wzrok, przesiaduje codziennie w domu, czekając na powrót męża z pracy. Stopniowo zaczyna uciekać w świat dźwięków i obrazów, które pamięta z przeszłości. Film jest ciekawym eksperymentem próbującym wciągnąć widza w świat niewidomej osoby, która stopniowo czuje, że jest przez kogoś nieustannie obserwowana.
„Głośniej od bomb” to film wspomnianego wcześniej Joachima Triera. Najnowsza produkcja tego reżysera mierzy się z tematem odchodzenia oraz zachowywania pamięci o zmarłej osobie. Isabelle Reed, znana fotoreporterka wojenna, ginie w wypadku samochodowym. Jej rodzina – mąż i dwójka synów  – nie może pogodzić się ze stratą. Trzy lata po śmierci Isabelle zaplanowano wystawę zdjęć jej autorstwa. Oprócz tego, w tym samym czasie światło dzienne ujrzy artykuł informujący o nowych faktach w sprawie śmierci głównej bohaterki. To wydarzenie staje się pretekstem do rozmowy rodzinnej, w której synowie i ojciec konfrontują swoje, nieraz bardzo różniące się od siebie wspomnienia na temat ukochanej zmarłej.
Nie wszyscy są fanami skandynawskiego kina. Nie sposób jednak nie zgodzić się, że norwescy reżyserzy często poruszają tematy uniwersalne, które dotyczą człowieka i życiowych pytań. Warto jednak próbować oglądać filmy z różnych zakątków świata. Kto wie, może pomoże nam to znaleźć nową perspektywę w spojrzeniu na własne życie?

W poszukiwaniu filmowych inspiracji, zapraszamy również do lektury naszych pozostałych artykułów!
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok