
Agencje rekrutacyjne Manpower i Monster załamują ręce, patrząc na politykę norweskich przedsiębiorstw:
- Właśnie teraz mamy niepowtarzalną okazję, by ściągnąć do Norwegii najlepszych specjalistów z całego świata we wszystkich niemal branżach i to bez wielkiej konkurencji. Wiele norweskich firm mogłoby to wykorzystać, by zwiększyć swoją konkurencyjność i rozwinąć działalność. Do tego mogłyby przyswoić sobie znajomość innych rynków i globalnych trendów – wylicza Sarah Quakim z agencji Monster.
Maalfrid Brath, szefowa koncernu ManpowerGroup dodaje, że przy rekrutacji nie można kierować się ślepo jedynie kryterium językowym:
– Człowiek uczy się języka stopniowo. Jeśli nie mówimy o sektorze publicznym, czy konkretnych stanowiskach w sektorze usługowym, gdzie norweski faktycznie jest nieodzowny, z reguły angielski sprawdza się w miejscu pracy bez problemów.
Wysokie kwalifikacje
Biura rekrutacyjne i pośrednictwa pracy Manpower i Monster mogą zaproponować norweskim firmom sporą liczbę fachowców z zagranicy.
Badania przeprowadzone u obu tych spółek pokazują, że ponad połowa z zarejestrowanych u nich osób poszukujących pracy jest skłonna przeprowadzić się, by pracować na stanowisku odpowiadającycm ich kwalifikacjom. Wiele z nich na szczycie swojej „listy życzeń” ma właśnie Norwegię.
Mimo to pracodawcy norwescy często zadowalają się zatrudnieniem lokalnych, norweskich kandydatów, mimo że kandydaci z zagranicy nierzadko posiadają o wiele wyższe kwalifikacje.
Kryterium językowe zamyka wiele drzwi
Wymóg posługiwania się językiem norweskim stanowi barierę uniemożliwiającą zatrudnianie cudzoziemców w wielu firmach, nawet tych, w których angielski już od dawna funkcjonuje jako język biznesowy.
- Często na skutek tego wymogu wykluczani są najlepsi kandydaci. Przedsiębiorstwa powinny raczej skupiać się na zdolnościach, kompetencjach i produktywności, krótko mówiąc, myśleć rozwojowo o przyszłości firmy – mówi Ouakim. - Zwłaszcza w sytuacji, kiedy branże telekomunikacyjna, informatyczna, technologiczna, czy przemysł naftowy wręcz krzyczą o inżynierów.
Duże spółki, stanowiące współwłasność podmiotów zagranicznych, już przyswoiły sobie konieczność myślenia globalnego przy rekrutacji i zatrudnianiu nowych pracowników. Inne, mniejsze podmioty, np. firmy konsultingowe, muszą brać pod uwagę konieczność kontaktowania się z klientem, a zatem płynna znajomość norweskiego jest dla nich nieodzowna.
- Kładziemy bardzo duży nacisk na zdolności komunikacyjne u naszych pracowników. Bez płynnego posługiwania się bądź angielskim, bądź norweskim, nie ma szans na sukces. Jeśli klient nie rozumie, co przekazuje się ustnie na spotkaniach, cały proces ulega spowolnieniu, a koszt projektu wzrasta – mówi Kim Ophus Leskovsky, partner i kierownik projektu w spółce informatycznej Iterate AS.
Firma zatrudnia około 30 osób, w tym wielu nie-Norwegów, którzy zostali zaangażowani ze względu na swoje kwalifikacje. Dwoje z nich firma wysłała na intensywny kurs języka norweskiego i już po pół roku całkiem nieźle sobie radzili.
Norwescy łowcy głów za granicą
Badania przeprowadzone przez Manpower w tym roku pokazują, że na rynku norweskim brakuje zwłaszcza pracowników wykwalifikowanych. Na czele listy poszukiwanych pracowników znajdują się sprzedawcy, kierowcy i inżynierowie. Na dalszych miejscach operatorzy maszyn i technicy.
- Rekrutacja pracowników to obecnie globalne zajęcie, a zatem norweskie firmy muszą starać się o to, by były atrakcyjne na międzynarodowym rynku pracy – mówi Maalfrid Brath z ManpowerGroup. - Prowadzimy w tej chwili ofensywną rekrutację inżynierów, informatyków, specjalistów od spraw finansów itp. To oznacza, że często musimy w tym celu jeździć za granicę i tam szukać fachowców. Rekrutacja inżynierów, specjalizujących się w branżach teleinformatycznej, naftowej, czy high-tech wymaga, w celu zapewnienia odpowiedniej jakości kandydatów, zastosowania innych technik rekrutacji, niż w przypadku zawodów, gdzie wystarczają niższe kwalifikacje.
Źródło: Aftenposten

To może Cię zainteresować