Ågotnes Næringspark |
- Sądzę, że nigdy nie wrócę do kraju.
Jan Becze odnalazł swoje miejsce za kierownicą jednego z bergeńskich autobusów. 33-latek ze Słowacji mieszka w Norwegii dopiero od pół roku, ale mimo to mówi płynnie po norwesku i jest jedną z osób, która przyjechała tu, by zostać na stałe.
Jan jest jednym z 29 000 imigrantów, którzy w ubiegłym roku przybyli do Norwegii z krajów dawnego bloku wschodniego. Rok 2011 był pod względem nasilenia się migracji wyjątkowy - jeszcze nigdy tyle osób nie wyprowadziło się z, ani nie przyjechało do Norwegii w ciągu jednego roku.
80 000 imigrantów w ubiegłym roku
Kraje byłego bloku wschodniego odpowiadają za jedną trzecią z okładem wszystkich cudzoziemców, którzy przybyli do Norwegii w minionym roku. Łącznie do kraju fiordów przyjechało 79 500 imigrantów, co stanowi najwyższą jak dotąd liczbę. Dane, przedstawione dziś przez centralny urząd statystyczny (Statistisk Sentralbyrå - SSB), pokazują, gdzie imigranci z poszczególnych krajów najczęściej się osiedlają.
Większość postępuje tak, jak słowacki kierowca autobusu z Bergen: Przeprowadzają się do najgęściej zabudowanych regionów w Południowej Norwegii. Najświeższe statystyki migracyjne pokazują, że najwięcej imigrantów otrzymują Oslo, Hordaland, Rogaland i Akershus.
Tendencja jest taka sama w całym kraju: Podczas gdy Szwedzi ciągną do Oslo, Polacy i Litwini zdominowali imigrację do pozostałych regionów kraju.
W przypadku Jana Becze rozstrzygające okazało się ogłoszenie o pracę firmy autobusowej Tide, przeczytane na stronie słowackiego biura pośrednictwa pracy.
- Przeczytałem w internecie, że Tide poszukuje pracowników. Zgłosiłem się, a po niedługim czasie zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną.
W Norwegii nie ma kierowców autobusów
Krótko potem praca była już zaklepana, umowa podpisana, a Becze gotów do wyjazdu do Norwegii. Jeszcze w ojczyźnie przeszedł trzymiesięczny kurs języka norweskiego, a w sierpniu doświadczony kierowca przeprowadził się do mieszkanka w Breistein na północ od Bergen i rozpoczął nowe życie.
– W pracy wszystko idzie dobrze. To świetna praca. W domu miałem wszystko: pracę, rodzinę i mieszkanie, ale rozwiodłem się i chciałem zacząć nowe życie. Wybór padł na Norwegię.
Firma autobusowa, która zatrudniła Jana cieszy się, że ten zdecydował się na przyjazd do Norwegii. Tide Buss zatrudnia obecnie 277 zagranicznych kierowców, co odpowiada ponad jednej dziesiątej wszystkich kierowców.
– Teraz bardzo dobrze mi się wiedzie - ciągnie Jan - a życie tutaj jest o wiele lepsze, niż w domu. Pensja jest wyższa, oczywiście, ale nie tylko o to chodzi. Ludzie też są inni, tak samo jak środowisko pracy.
Zapewne w ślady Jana pójdą inni. Ilość osób, które robią w Norwegii prawo jazdy na autobus nie jest wystarczająca, by pokryć zapotrzebowanie. Dlatego właśnie firmy autobusowe takie jak Tide starają się rekrutować kierowców zza granicy, głownie z Polski, Słowacji i Islandii, przyczyniając się w ten sposób do wzrostu liczby imigrantów.
Skąd pochodzą imigranci
Praca jest najczęstszym powodem, dla którego cudzoziemcy przyjeżdżają do Norwegii. Zapotrzebowanie na pracowników jest w Norwegii bardzo duże, a dla obywateli państw UE i EOG przyjazd stanowi prostą sprawę, niewymagającą wielu formalności.
Obywatele państw EOG muszą dziś jedynie zgłosić swój przyjazd drogą elektroniczną. W ubiegłym roku zrobiło to 50 000 osób. Spośród nich ponad 3/4 jako powód przyjazdu wymieniło pracę.
Te 50 000 tysięcy dołączyło do ponad 380 000 grupy zagranicznych pracowników w Norwegii. (Liczba ta opiera się o ilość kart podatkowych, wydanych cudzoziemcom). Od czasu rozszerzenia UE w 2004 roku Norwegia stała się częścią ogromnego europejskiego rynku pracy, gdzie pracownicy swobodnie przemieszczają się między krajami.
Mapka, pokazująca jakie narodowości dominują wśród imigrantów w poszczególnych fylke |
Naftowy sen na wyspie Sotra
Niektórych spośród tych pracowników znajdziemy na wyspie Sotra, niedaleko Bergen. Wyspiarska gmina Fjell mieści kilka z największych w Zachodniej Norwegii podmorskich przedsiębiorstw, spółek, które bogacą się dzięki zasobom ropy i gazu na szelfie.
W firmie FMC Technologies pracuje ponad 900 osób, które codziennie trudzą się przy montażu, eksploatacji i konserwacji instalacji naftowych na dnie morskim. Ekipa ta nie poradziłaby sobie bez pomocy fachowców ściągniętych z całego świata.
Inżynierowie, Agnieszka Karolina Drozda (28) z Polski oraz Desmon Gaynor (29) z Irlandii to dwoje spośród ponad 60 zagranicznych pracowników spółki. W biurach i halach produkcyjnych FMC zatrudnieni są pracownicy reprezentujący łącznie 28 narodowości, a na korytarzach język angielski rozbrzmiewa równie często jak norweski.
Agnieszka Drozda zdobyła wykształcenie w Polsce, ale zaczynając karierę zawodową przeprowadziła się do Norwegii - idąc w ślady swojego męża.
Polacy napływają do Norwegii
– Kiedy skończyłam studia, też się przeprowadziłam. Na początku do Norwegii przyciągnęła nas przyroda i piękne krajobrazy i zdecydowaliśmy, ze zobaczymy, jak się nam będzie tu mieszkać. Ale w ostatecznym obrachunku to fakt, że dostałam pracę, dobre warunki zatrudnienia i standard życia sprawiły, że postanowiliśmy zostać.
Dziś Agnieszka jest jedną z 67 300 Polaków, zamieszkałych w Norwegii - grupy, która w ostatnich latach zdecydowanie najbardziej się powiększyła. Z samej tylko Polski przybyło w ubiegłym roku do Norwegii więcej imigrantów, niż z całej Afryki razem wziętej.
Agnieszka Drozda też to zauważa:
– Coraz częściej zdarza się, że idąc na spacer z rodziną, słyszę na ulicy język polski. Kiedy przyjechałam do Norwegii, rzadko spotykało się innych Polaków, teraz dzieje się to cały czas.
Nowa przygoda - Norwegia
Jej kolega z Irlandii w ciągu ostatnich lat pracował w wielu miejscach w Norwegii. Był w Hammerfest i w Stord, zanim nie osiadł w Bergen i nie zaczął pracy w sąsiadującej z Bergen gminie.
– Dla mnie przyjazd do Norwegii związany był z możliwością robienia czegoś nowego - to była pewnego rodzaju przygoda. Koło podbiegunowe kusiło egzotyką i spędziłem tam półtora roku. Potem wróciłem do domu do Irlandii, ale wygląda na to, że koniec końców zawsze wracam do Norwegii.
Obecnie irlandzki inżynier odpowiada za nadzór i konserwację systemów kontrolnych, zarówno tych używanych na morskim dnie, jak i na lądzie.
- To dobry kraj, by tu zamieszkać. Ludzie są mili, a ja jestem tu szczęśliwy. Chciałem wrócić do branży naftowej i w ten sposób w zeszłym roku trafiłem do FMC. W Irlandii też znalazłbym pracę, ale nie chcę mieszkać tam, gdzie pracuję.
W biurach FMC na drzwiach można znaleźć tabliczki z imionami norweskimi, chińskimi, polskimi, irackimi, czy hinduskimi. Zapotrzebowanie na fachowców jest tak duże, że Norwegia nie jest w stanie go pokryć.
Podobnie jak firmy autobusowe, również spółka naftowa z Ågotnes musiała sama zatroszczyć się o ściągniecie do Norwegii odpowiednio wykwalifikowanych pracowników z zagranicy. FMC Technologies założyła nawet specjalną filię w Polsce, odpowiedzialną za rekrutację. Celem jest zatrudnienie 70 osób w Polsce - osób, które będą ściśle współpracować z zespołem w Norwegii.
– Widzimy, że dużo łatwiej jest znaleźć dobrych, wykwalifikowanych inżynierów w Polsce, niż Norwegii. Dlatego tworzymy biuro w Polsce - mówi szef FMC do spraw komunikacji, Andreas Helgesen.
Posucha na inżynierów
Szacuje się, że Norwegii brakuje około 16 000 inżynierów, a norweskie uczelnie też tylu nie kształcą.
– Aby wypełnić tę dziurę, musimy ściągać do Norwegii cudzoziemców. Branża naftowa rozwija się, a my potrzebujemy pracowników. Dlatego próbujemy w rozmaity sposób zatrudniać ludzi w Norwegii oraz tworzyć biura za granicą - mówi Helgesen.
Baza CCB w Ågotnes, na północy gminy Fjell to "kwatera główna" FMC Technologies, Aker Solutions i wielu innych firm, które codziennie dostarczają materiałów i załóg platformom na Morzu Północnym. Około 4 000 z 1 000 miejsc pracy w gminie to miejsca pracy w bazie.
Wyspiarska gmina domem dla nowych imigrantów
W ratuszu w Straume, na drugim końcu gminy siedzi Eli Berland. Pani wójt z partii Høyre kieruje tą wciąż rozwijającą się gminą, gdzie liczba ludności przekroczy w tym roku 23 000 i gdzie odsetek cudzoziemców co roku się zwiększa.
Około 1 600 mieszkańców gminy nie jest Norwegami. Wzrost ludności "międzynarodowej" również stanowi wyzwanie dla gminy, znanej dotąd z tego, że wyprowadzało się tu wielu bergeńczyków, zmęczonych miastem i szukających większej ilości przestrzeni.
- Zauważamy wzrost liczby imigrantów z zagranicy między innymi dzięki zwiększonemu popytowi na mieszkania. Przez długi czas było tak, że każdy mieszkaniec gminy Fjell miał swój własny dom jednorodzinny, ale to już przeszłość. Teraz musimy myśleć o budowie różnych rodzajów mieszkań, a zapotrzebowanie jest większe na mieszkania i mniejsze domki, zwłaszcza w rejonie Ågotnes, koło bazy CCB - opowiada Eli Berland.
Ale nie wszyscy, którzy pracują w gminie Fjell, osiedlają się tutaj. Wiele osób pracujących na Sotrze mieszka w Bergen. Wiele osób wyprowadza się też z gminy. Agnieszka Karolina Drozda i Desmon Gaynor z FMC stanowią właśnie przykład imigrantów, którzy pracują we Fjell, ale mieszkają w Bergen.
Gmina stawia sobie za cel zmianę tej sytuacji:
- Jednym z największych wyzwań, przed jakimi stoimy jest skłonienie ludzi do osiedlania się w naszej gminie, jeśli dostaną tu pracę - mówi pani wójt.
Nie tęsknią za domem
Z punktu widzenia bazy CCB wygląda na to, że naftowa przygoda inżynierów z Polski i Irlandii potrwa jeszcze wiele lat. Desmon znalazł źródło naftowego bogactwa, a Agnieszka znalazła miejsce dla siebie i swojej małej rodziny.
- Mogę tu mieszkać z mężem i synem i czuć się jak w domu. Lubię robić zdjęcia, podróżować i chodzić na wycieczki po okolicy, a tu mam to wszystko. Teraz mam tu również rodzinę, mój syn zaczął chodzić tu do przedszkola, więc raczej zostanę tu na dłużej. Trudno powiedzieć, kiedy wrócę do Polski - albo czy w ogóle wrócę - mówi Agnieszka.
- Branża naftowa to duże pieniądze, a nie wydaje się, żeby zasoby ropy miały się szybko wyczerpać. Pracując w branży naftowej będę mieć zapewnioną stabilną pracę na resztę życia, a bezpieczeństwo jest dla mnie ważne. Jeśli sytuacja nadal będzie wyglądać tak, jak obecnie, nie sądzę, bym kiedykolwiek miał wyjechać z Norwegii - dodaje Desmon Gaynor.
Zbliża się 17. maja
Wracając do kierowcy autobusów, Jana - również w jego przypadku nie wydaje się, żeby ciągnął go powrót do ojczyzny.
- Nie mam ochoty wracać na Słowację. Rozpocząłem nowe życie i chcę tu zostać - oznajmia Jan Becze stanowczo.
Jan cieszy się z tego, że wkrótce zobaczy jak wyglądają obchody święta narodowego w jego nowym kraju:
- Bardzo się cieszę na 17. maja, jestem bardzo ciekaw zobaczyć, jak to będzie wyglądać. Słyszałem, że to w Norwegii wielkie święto i cieszę się, że będę mógł je przeżyć. Oczywiście nie zobaczę wszystkich atrakcji, bo będę tego dnia pracował.
Imigrujący Norwegowie
Nie tylko cudzoziemcy migrują do Norwegii. Również wielu Norwegów wraca do ojczyzny. Oto garść liczb (dane według SSB):
-
W 2011 roku 8 739 Norwegów wróciło do Norwegii.
-
Stanowili oni najliczniejszą narodowość wśród imigrantów, za Polakami (12 861 osób) i Szwedami (8 201 osób).
-
Jednocześnie w ubiegłym roku z Norwegii wyjechało 9 583 Norwegów.
Źródło: NRK
To może Cię zainteresować
15-05-2012 12:57
0
0
Zgłoś
15-05-2012 00:40
0
0
Zgłoś
14-05-2012 17:22
0
0
Zgłoś
14-05-2012 16:56
1
0
Zgłoś