Myśleliśmy, że zatrudnianie coraz większej ilości osób z tej części Europy nie będzie problemem, ale okazało się być inaczej. Te osoby mają całkiem inne sposoby pracy, tradycję i używają innych narzędzi niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni w Norwegii, mówi badaczka z Fafo – Anne Mette Ødegård. Fafo zbadało doświadczenia dyrektorów norweskich firm, jakie mają z pracownikami pochodzącymi z nowych krajów Wspólnoty Europejskiej, m.in. z Polakami, Litwinami i Łotyszami, których pojawiło się w Norwegii bardzo wielu od czasu rozszerzenia UE w 2004 roku.
W porównaniu z podobnym badaniem przeprowadzonym w 2006 roku, obecnie dwa razy więcej firm odpowiada twierdząco na pytanie, czy zatrudniają pracowników zagranicznych. Ale wzrosło nie tylko wynajmowanie pracowników oraz zatrudnianie ich na zastępstwo.
O wiele więcej firm, dwie na trzy, decyduje się na zatrudnienie u siebie polskich, litewskich lub łotewskich rzemieślników, pracowników przemysłowych lub personelu hotelowo – restauracyjnego.
Mówią po norwesku
Justyna Pawłowska (28) z Polski jest jednym z takich pracowników. Geodetka wysłała swoje pierwsze podanie o pracę do firmy Veidekke w języku angielskim, ale otrzymała odpowiedź, że musi nauczyć się norweskiego, aby dostać pracę.– Norweski nie jest łatwym językiem, o nie. A sprawę utrudniają jeszcze wszystkie dialekty. Te z Oslo i okolic są ok, ale te z zachodniej lub północnej części Norwegii są już gorsze, mówi Justyna dobrym norweskim.Justyna przyznaje, że język jest wyzwaniem, i że zna wielu rodaków, którzy posługują się w Norwegii angielskim. Sama zaczęła uczęszczać na kurs norweskiego po pół roku pobytu w Norwegii, a wówczas źródłem jej dochodów była praca ogrodnika. Obecnie pracuje przy budowie stacji metra w Økern w Oslo.– Jeśli ktoś chce zostać w Norwegii, musi uczyć się języka. Ale jeśli ktoś zamierza zostać tu na 2 czy 3 lata, to najczęściej poprzestanie na używaniu angielskiego, mówi Justyna.
Wielu zostaje
Czterech na dziesięciu dyrektorów firm mówi, że pracownicy z Europy Wschodniej stali się stałym elementem krajobrazu przedsiębiorstw. I chociaż liczba nowych pracowników z nowych krajów UE spadła na skutek kryzysu finansowego, wielu z tych, którzy przyjechali do Norwegii, zostaje. Statystyki z Departamentu ds. Cudzoziemców (Utlendingsdirektoratet) pokazują np., że w tym roku o łączenie rodzin w Norwegii starało się tyle samo Polaków co rok temu.Główny problem
Według dyrektorów firm, głównym problemem w miejscu pracy pozostały zła znajomość języka norweskiego oraz niedostateczna wiedza z dziedziny BHP. 70 procent odpowiada twierdząco na pytanie, że w związku z zatrudnianiem pracowników z nowych krajów UE pojawiły się problemy językowe w miejscu pracy. 3 lata temu było to 60 procent. Sześciu dyrektorów firm na dziesięciu uważa także, że pracownicy nie posiadają dostatecznej wiedzie z dziedziny BHP pomimo tego, że przepisy BHP są w większości takie same na terenie EOG.– Ten wzrost może sygnalizować integrację, gdyż im częściej ludzie są zmuszeni, by ze sobą rozmawiać, tym wyraźniejsze stają się problemy językowe. Badanie pokazuje również, że mniej dyrektorów przedsiębiorstw oczekuje, że Polacy będą pracować za niższe wynagrodzenie, mówi Anne Mette Ødegård.Mniejszość
Dyrektor projektu w Økern z firmy Veidekke - Bjørn Lad – nie zgadza się z tezą, że język i bezpieczeństwo w miejscu pracy stanowią problem. Wcześniej, gdy wynajmowaliśmy więcej pracowników, było to bardziej powszechne. Ale obecnie pracownicy z Polski to osoby zatrudnione na stałe i stanowią oni mniejszość w miejscu pracy.– U nas w pracy obowiązuje język norweski. Wszyscy muszą rozumieć polecenia, mówi Lad.– Wcześniej zdarzało się, że na budowie były oznaczenia po polsku. Ale uważam, że osoby, które postanowiły zostać w Norwegii, cechuje duża motywacja, jeśli chodzi o naukę języka, mówi dyrektor ds. komunikacji w Veidekke, Helde Dieset.– I nie ma u nas różnego traktowania Norwegów i obcokrajowców, jeśli chodzi o przepisy BHP. Wszyscy muszą odbyć ten kurs, mówi Lad.Źródło: www.aftenposten.no
Reklama
To może Cię zainteresować
1