
Hiszpanie w domu Robin Hooda
- Sprzątacze i sprzątaczki z zagranicy pracują po dziesięć godzin, a pieniądze dostają tylko za trzy-cztery godziny – potwierdza Bente Kulleseid z Norsk Arbeidsmandsforbund (dosłownie: Norweski Związek Ludzi Pracy) w Bergen, która zajmuje się na co dzień przypadkami dumpingu socjalnego wśród cudzoziemców. - To brudna branża.
Jak widać: i dosłownie, i w przenośni...
Ustalona płaca minimalna w branży sprzątającej wynosi w Norwegii 156,86 korony na godzinę. Ale płaca minimalna sama w sobie niewiele daje, jeśli pracownicy dostają wynagrodzenie jedynie za niewielką część faktycznie przepracowanych godzin.
Dom Robin Hooda (Robin Hood-huset) jest tym miejscem w Bergen, do którego przychodzą osoby najgorzej sytuowane. Wśród nich jest wielu pracowników branży sprzątającej, więc „wesoła drużyna Robin Hooda” jest dobrze zaznajomiona z problemem.
- W tej chwili problem dotyczy głównie Hiszpanów. Kiedyś najliczniej reprezentowani byli Polacy – mówi Wenche Berg Husebø z bandy Robin Hooda, czyli prezes zarządu Robin Hood-huset. - Często odsyłamy ich po pomoc dalej, do związków zawodowych.
Związek zawodowy Arbeidsmandsforbundet w Bergen zrzesza około 1125 pracowników branży sprzątającej, ale o wiele więcej pracowników pozostaje niezrzeszonych. Tymczasem przynależność do związku zawodowego ułatwia egzekwowanie swoich praw.
Lokale publiczne i podstępy pracodawców
Bente Kulleseid z Arbeidsmandsforbundet opowiada, że oszukiwani na godzinach sprzątacze i sprzątaczki pracują nie tylko w domach i lokalach prywatnych, ale sprzątają też budynki publiczne, takie jak np. szkoły, czy przedszkola. Nie świadczy to najlepiej o kontroli zleceniodawców publicznych nad przestrzeganiem ustawy o środowisku pracy. Z drugiej strony, pracownicy też rzadko kiedy głośno mówią o spotykającej ich niesprawiedliwości:
- Z obawy o utratę pracy nie mają odwagi, by głośno upomnieć się o swoje – wzdycha Kulleseid i przytacza przykład pewnej niedużej firmy prowadzonej przez Irakijczyka, gdzie dwoje pracowników opowiedziało o zaniżaniu wypłat:
- Żadne z nich nie odważyło się podać swojego imienia do mediów, ani upublicznić zdjęcia.
Wenche Berg Husebø z Domu Robin Hooda opowiada z kolei o Hiszpanach, którzy pracowali po dziewięć godzin, a potem pracodawca odciągał im z pensji równowartość wynagrodzenia za siedem godzin - tytułem pokrycia kosztów transportu w związku z pracą.
- Wybiegi tego typu to dla nas chleb powszedni – stwierdza Berg Husebø.
I ona i Kulleseid poświadczają, że wielu sprzątaczy i sprzątaczek cieszy się, jeśli tylko dostają jakieś pieniądze.
Radna miasta Bergen odpowiedzialna za finanse, Liv Røssland, zapewnia, że zapisy umów, jakie gmina zawiera z firmami sprzątającymi są jasne i klarowne:
- Firmy te muszą nie tylko stosować się do norweskiego prawa w ogólności, ale również, a może szczególnie, do ustawy o środowisku pracy.
Røssland przyznaje jednak, że wypowiada się jedynie ogólnie i nie zna przypadków, o których wspominają Bente Kulleseid i Wenche Berg Husebø.
Na podstawie: Bergens Avis
To może Cię zainteresować
21-12-2012 03:48
0
0
Zgłoś
21-12-2012 03:34
0
0
Zgłoś
20-12-2012 22:39
1
0
Zgłoś
19-12-2012 23:10
0
0
Zgłoś
19-12-2012 18:29
0
0
Zgłoś