
Liczba firm ogłaszających upadłość maleje - poza dwoma wyjątkami. Presja cenowa, konkurencja z zagranicy i zaostrzone wymogi finansowania powodują ciężką sytuację na rynku nieruchomości oraz w branży budowlanej.
Silny wzrost cen mieszkań nie przekłada się na opłacalność działania w branży związanej z budową tychże. Anders Stenberg, właściciel firmy murarskiej, sprzedał ją w kwietniu. Zmusiły go do tego "polskie ceny".
- Wciąż nasilały się żądania, byśmy, mówiąc obrazowo, dostarczali produkty o jakości Rolls-Royce'a w cenie Skody. Teraz, kiedy wszędzie pełno jest Polaków i Litwinów, nie dało się dłużej działać. Nie było dla nas przyszłości - mówi były wieloletni budowlaniec, a obecnie właściciel firmy deweloperskiej z siedzibą na Snarøya, zakupionej dzięki sprzedaży 84-letniej rodzinnej firmy budowlanej Anders Stenberg AS.
- Na całej Snarøyi widać tylko rzemieślników w Litwy i Polski. Kiedy 26. kwietnia sprzedałem firmę, poczułem się szczęśliwym człowiekiem.
W innych okolicznościach Anders Stenberg pewnie chciałby dalej prowadzić swoją firmę, zwłaszcza, że wiążą się z nią tradycje rodzinne, ale zalew Polaków, presja na niskie ceny, a także brak następców, którzy chcieliby przejąć ją po nim sprawiły, że podjął decyzję o sprzedaży.
"Obyś własną rodzinę zatrudniał"
Może nawet "polskie ceny" nie były najważniejszym czynnikiem. Żadne z dzieci Andersa nie było zainteresowane przejęciem rodzinnego imperium, to raz. Po drugie, bycie pracodawcą w rodzinnej firmie okazało się być nader trudną sprawą.
- Osoby, na których pomoc najbardziej liczyłem, ciągle lądowały na urlopach ciążowych, a to powodowało, że ja sam musiałem pracować od wpół do szóstej nad ranem do dziewiątej-dziesiątej wieczorem. W takim układzie, kiedy pojawił się zainteresowany kupiec, powiedziałem: w porządku, niech i tak będzie.
Lider pod względem ilości bankructw
Branża budowlana zajmuje mało prestiżowe pierwsze miejsce na liście branż, w których zdarza się najwięcej upadłości. Według danych biura informacji kredytowej Experian w ciągu czterech pierwszych miesięcy bieżącego roku upadłość ogłosiło 349 firm budowlanych.
To więcej, niż w branży handlowej, która zazwyczaj zajmowała pierwsze miejsce na liście. To także wzrost o 8% w stosunku do analogicznego okresu w roku 2011. Według Experiana to nieoczekiwany obrót spraw, biorąc pod uwagę małą podaż mieszkań i ich wysokie ceny.
- Pytanie brzmi, czy dane o upadłościach sygnalizują jakiś głębszy problem, czy to tylko przejściowe zawirowania - zastanawia się Tina S. Rellsve, dyrektor ds. sprzedaży w Experianie.
W samej branży panuje przekonanie, że mogą to być echa kryzysu finansowego z lat 2008 - 2009.
- W tym okresie wiele firm maksymalnie obniżało ceny, by zapewnić sobie zamówienia. To prawdopodobnie jeden z powodów, dla których teraz mają kłopoty - mówi dyrektor administracyjny Krajowego Zrzeszenia Firm Budowlanych (Byggenæringens Landsforening - BNL), Arne Skjelle.
Ostra konkurencja
Zarówno Skjelle, jak i Experian wskazują jednocześnie na inne niż kryzys finansowy przyczyny, które mogą stanowić wyjaśnienie tak dużej liczby bankructw.
Pojawiło się wiele podmiotów, które chciałyby wykroić swój kawałek z tortu, który nie stał się większy. Według danych z Centralnego urzędu statystycznego (SSB), w bieżącym roku rozpoczęto budowę mniejszej liczby mieszkań, niż w pierwszym kwartale roku ubiegłego. W tym samym czasie nastąpił duży wzrost - o 42% - ilości zakładanych nowych firm budowlanych. Efektem jest bezpardonowa konkurencja.
Niski status zawodowy
Anders Stenberg ma za sobą, oprócz wieloletniego doświadczenia zawodowego w branży, długie lata zasiadania w zarządzie Krajowego Zrzeszenia Firm Budowlanych. Był też swojego czasu członkiem zarządu głównego NHO.
- Zawsze dążyłem do tego, by podnieść status branży budowlanej. Dziś mamy dobre płace dla fachowców i tak dalej, ale ze statusem nie udało nam się nic zrobić - wzdycha Stenberg i dodaje, że na domiar wszystkiego rekrutacja Norwegów do pracy w branży budowlanej jest trudna:
- Norweska młodzież jest leniwa. Młodzi nie są w stanie wstawać o szóstej rano, by jechać na budowę. Wszyscy chcą mieć wyższe wykształcenie, dzięki czemu w Norwegii wciąż przybywa kiepskich adwokatów i ekonomistów.
Deweloperzy też z problemami
Część kłopotów z jakimi borykają się firmy budowlane można zauważyć również wśród deweloperów.
Ilość nowych firm w tej branży wzrosła w pierwszym kwartale 2012 roku o 23% w porównaniu z rokiem ubiegłym, ale wiele z nich walczy o przeżycie. Ilość bankructw wzrosła o 34%.
Eksperci mówią, że deweloperzy muszą staranniej planować działania. Obciążenia finansowe związane z budową potrafią być naprawdę duże, gdy inwestycja zajmuje dajmy na to trzy-cztery, czy pięć lat, a nie dwa. Również surowsze wymogi stawiane przez banki mogą przyczyniać się do większej liczby upadłości w tej branży. Dane wskazują na to, że najtrudniej jest utrzymać się na rynku firmom najmłodszym.
Źródło: Aftenposten
To może Cię zainteresować
24-06-2012 16:43
1
0
Zgłoś
06-06-2012 08:27
0
-1
Zgłoś
03-06-2012 08:51
0
0
Zgłoś
02-06-2012 23:30
1
0
Zgłoś
31-05-2012 21:07
0
0
Zgłoś
31-05-2012 18:38
0
0
Zgłoś
31-05-2012 18:06
0
0
Zgłoś