
Morten Nitteberg z modelem cięgnika w skali 1-3 |
Instytut studiów leśnych i krajobrazowych (Institutt for skog og landskap) kończy właśnie pracę nad nowym, przenośnym cięgnikiem do prac leśnych. Urządzenie będzie wyposażone w dwie liny nośne oraz sterowane radiowo cięgno i pozwoli zaoszczędzić robotnikom leśnym siły i czas.
Leśnictwo norweskie zmieniło się. Kiedyś rolnicy sami ścinali i sprzedawali drewno. Teraz zajmują się tym duże, wyspecjalizowane firmy, które wciąż potrzebują nowego, lepszego sprzętu.
- Norwegowie nie chcą już pracować w lasach. Dziś norweskie drzewa ścinają Litwini, Łotysze i Polacy. Jednak firmy, które ich zatrudniają to firmy norweskie i to one są naszymi zleceniodawcami - wyjaśnia Morten Nitteberg, kierownik prac rozwojowych w Instytucie.
Harówa
Zmiany, zmianami, ale praca w lesie to wciąż ciężka harówka. Sprzęt tworzony przez Nitteberga i jego kolegów z Instytutu ma na celu ułatwienie życia robotnikom leśnym.
- Norweskie lasy rosną na nierównym, górzystym terenie, co sprawia, że zrywka drewna jest zarówno trudna, męcząca, jak i kosztowna - wyjaśnia Nitteberg. -
A tej jesieni sytuacja jest szczególnie nagląca. Po przejściu nad Zachodnią Norwegią huraganu Dagmar, wiele tysięcy metrów sześciennych drewna leży na ziemi w postaci powalonych drzew. Jeśli pozwoli im się tak leżeć, nie zabierając ich z lasu, mogą zalęgnąć się w nich robaki, które potem zaatakują zdrowe, stojące drzewa.
Tereny, skąd trzeba pilnie zwieźć drewno nie są dostępne dla traktorów, a tworzenie w lesie nowych dróg dla większych maszyn to kontrowersyjne rozwiązanie. Tak więc stosuje się dźwignice linotorowe, czyli urządzenia transportowe przypominające nieco wyciągi, spotykane w górach.
Jeden koniec takiego wyciągu jest zamontowany na ciężarówce lub pojeździe terenowym, który ustawia się na lub w pobliżu drogi leśnej. Urządzenie stabilizuje się dodatkowo przy użyciu lin odciągowych, by wytrzymała ciężar zwożonego drewna. Potem pracownicy leśni muszą przeciągnąć stalową linę nośną w górę zbocza, nawet do 400 metrów, by stworzyć wyciąg. Ten drugi koniec liny mocuje się do jakiegoś dużego, solidnego drzewa. Następnie można zacząć mocować ścięte pnie do wózka i przy pomocy cięgna ściągać je na dół.
- To wszystko zabiera mnóstwo czasu i jest to naprawdę ciężka praca - podkreśla Nitteberg. - Mówimy tu o siłach rzędu 20-30 ton przy podnoszeniu pojedynczego pnia.
I tu pojawia się pole do popisu dla konstruktorów i ich nowego wynalazku.
- Przykładowo, dużą różnicę będzie stanowić to, czy sprzęt waży 7 czy 10 kilogramów. To ważne, kiedy trzeba wspiąć się na drzewo z całym sprzętem, który po zamontowaniu będzie stanowił drugi koniec wyciągu.
Współpraca leśników i naukowców
Nowy sprzęt jest wynikiem badań i obserwacji. Jest też od razu testowany w praktyce, w czym firmy oraz sami pracownicy leśni ochoczo pomagają.
Nitteberg montuje przykładowo ogniwa energetyczne na pracowniku, a potem mierzy czas. Co sprawdza się lepiej: tradycyjna lina stalowa, czy nowa lina nylonowa?
Okazuje się, że nowe rozwiązanie zmniejsza obciążenie pracownika. Różnica pomiędzy liną cięgną, którą trzeba obsługiwać ręcznie, a taką, którą napędza silnik, jest kolosalna.
Poza tym oszczędza się czas. Kiedy praca jest lżejsza, wykonuje się ją szybciej, a reszta pracowników nie musi tyle czekać na zmontowanie dźwignicy.
Cięgnik, nad którym pracuje Nitteberg i jego ekipa ma zostać przetestowany i być gotowy do wprowadzenia do użytku do wiosny 2013 roku. Prace badawczo-konstrukcyjne były finansowane przez Radę badań naukowych (Forskningsrådet), ale produkcją samego urządzenia zajmie się firma komercyjna, wyłoniona w drodze przetargu.
Na czym polega istota wynalazku
Nowy cięgnik składa się z systemu kabestanów z dwoma linami. Posiada rozwijalną linę cięgną, obsługiwaną za pomocą sterowania radiowego. Rozwiązanie tego typu nie jest obecnie dostępne na rynku.
W Norwegii stosuje się dźwignice linowe z linami nośno-napędowymi. Niegdyś stosowano rozwiązanie z dwoma bębnami i dwoma linami: liną napędową (cięgną) i powrotną, gdzie lina podnośnikowa, służąca do podnoszenia pni, stanowiła przedłużenie liny napędowej.
- Linę podnośnikową ciągnęło się ręcznie, lina napędowa szła za nią. To ciężka praca - mówi Nitteberg. - Dlatego stosowano niekiedy trzecią linę, cięgno dla liny podnośnikowej. To pozwalało pracownikom leśnym zaoszczędzić siły, ale musieli zabierać ze sobą do góry dodatkowy bęben z liną stalową i silnikiem hydraulicznym. Dzięki nowemu cięgnikowi udało nam się obejść ten problem.
Dzięki wynalazkowi Nitteberga lina podnośnikowa obsługiwana jest jedynie przez dwie liny, a dwie cewki elektryczne służą do zmieniania trybu pracy urządzenia pomiędzy transportem (drewna) na dół, a sprowadzaniem wózka z liną podnośnikową z powrotem do góry.
Źródło: Forskning.no

To może Cię zainteresować