Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

1
Nowa nadzieja dla dalekiej północy?

 Tromsø
W swoim artykule w gazecie Nordlys, Torgeir Bråthen prowadzi interesujące rozważania a temat trendów demograficznych w północnej Norwegii, głównie w województwie Troms. Wniosek do jakiego dochodzi jest następujący: jedyną nadzieją na rozwój tej części kraju są obecnie cudzoziemcy.


Jak pisze Bråthen, wygląda na to, że liczba ludności Norwegii Północnej wzrośnie w tym roku o około 4 000, z czego niemal połowa przypadnie na województwo (fylke) Troms. To największy przyrost demograficzny w tym regionie od 40 lat i niemal historyczne wydarzenie dla „Norwegii regionalnej”, gdyż w ostatnich latach słychać było przeważnie jedynie jęki i narzekania z powodu ucieczki ludzi z prowincji do dużych miast. Tymczasem w tym roku dwie na trzy gminy w Troms odnotowały wzrost liczby ludności. Czyżby prowincja mimo wszystko miała przed sobą przyszłość?

Przyrost liczby ludności jest oczywiście zjawiskiem pozytywnym. W końcu na północnych pustkowiach Norwegii, czyli tam, gdzie przysłowiowy diabeł mówi dobranoc, pojawi się nieco więcej ludzi. Ale co jest przyczyną wzrostu? Rodzi się tu może więcej dzieci? Nie, bynajmniej nie jesteśmy świadkami skutków wprowadzenia zakazu stosowania prezerwatyw :), czy innej cudownej eksplozji płodności wśród miejscowych kobiet. Liczba urodzin nie jest jakoś specjalnie wysoka. Nadwyżka urodzin nad zgonami to zaledwie 28% przyrostu naturalnego w Troms. A tak w ogóle nadwyżkę taka mają w zasadzie tylko trzy gminy: Tromsø, Harstad i Lenvik, podczas gdy w pozostałych osiemnastu gminach regionu więcej osób umiera, niż się rodzi. Przykładowo, w gminie Ibestad urodziło się w tym roku zaledwie troje dzieci, a zmarło osiemnaście osób. To, biorąc pod uwagę zachowanie zdrowej równowagi w lokalnej społeczności, zdecydowanie nie brzmi dobrze.

W małych miejscowościach regionu mieszka zdecydowanie zbyt mało osób w wieku rozrodczym. Ludzie młodzi, między 20, a 40 rokiem życia, wyjechali do miast i niewielu z nich powróciło.

Jeśli mimo to w regionie notuje się przyrost liczby ludności, przyczyną jest imigracja. I nie chodzi tu bynajmniej w pierwszym rzędzie, o „synów i córy Północy”, powracających do domu, ani też nie o Norwegów z południa, którzy nagle odkryli, że na dalekiej północy czeka na nich przygoda życia. Jeśli chodzi o migracje wewnętrzne, województwo Troms odnotowało w tym roku ubytek 318 osób netto. A zatem zastrzyk nowych ludzi, zarówno tych przyjeżdżających do miasta, jak i na wieś, północ Norwegii zawdzięcza zagranicy. Jedynie jedna gmina w całym Troms, Lavangen, nie odnotowała przyrostu netto imigrantów z zagranicy. Pozostałe zyskały 1 293 nowych mieszkańców – cudzoziemców.

Imigracja z zagranicy do północnych regionów w bardzo niewielkim stopniu związana jest z osiedlaniem uchodźców. W nieco większym z perypetiami uczuciowymi i rodzinnymi Norwegów, którzy znajdują miłość swego życia za granią i przywożą potem cudzoziemskie żony do domu. Ale w największym stopniu związana jest z imigracją zarobkową. To, rzecz jasna, nic zaskakującego, to w końcu ogólnonorweski trend, a ilość imigrantów zarobkowych bije kolejne rekordy. Najwięcej z nich przyjeżdża z Polski, Litwy i Szwecji, z czego część dociera również na północ.

Można ich znaleźć w branży budowlanej, przetwórstwa rybnego, w szpitalach, restauracjach i w wielu innych miejscach pracy. Bez nich nie tylko ubyłoby ludzi w małych miejscowościach, lecz również zapanowałby zastój w całej społeczności lokalnej. Weźmy dla przykładu taką firmę jak Grovfjord Mek. Verksted, gdzie pięćdziesięciu pięciu na siedemdziesięciu pracowników stanowią cudzoziemcy, głównie Polacy. Gdzie firma miałaby znaleźć pięćdziesięciu pięciu zdolnych do pracy Norwegów, chętnych do podjęcia harówki w takim miejscu jak Grovfjord*? Odpowiedź brzmi: Nigdzie. Firma próbowała, ale nie zgłosił ani jeden chętny do pracy Norweg. Najwyraźniej Norwegowie nie chcą takiej pracy, a w każdym razie nie na takim „zadupiu” jak Grovfjord.

A zatem, jeśli małe miejscowości na północy mają mieć przed sobą jakąś przyszłość, muszą pokładać nadzieję w cudzoziemcach. Zapotrzebowanie na nich będzie tylko wzrastało. W tej chwili akurat stosunkowo łatwo rekrutować ludzi z dotkniętej kryzysem Europy, więc Norwegia prowincjonalna może mówić o dużej dozie szczęścia. Jeśli ten wielonarodowy tygiel będzie funkcjonował bez zgrzytów, być może północ doczeka jeszcze swojego „złotego wieku”.


Na podstawie: Nordlys.no


[* mały żart językowy: „harówa w Grovfjord” to po norwesku „grovarbeid i Grovfjord”]



Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Krzysztof S

15-01-2013 07:09

północ

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok