Praca w Norwegii
Norwegowie opłacają swój czas wolny tanią siłą roboczą
21

Zamiast posprzątać mieszkanie własnoręcznie, Norwegowie wolą wynająć na kilka godzin Polaka i spędzić ten czas przed telewizorem.
Norwegowie nieustannie martwią się małym zainteresowaniem młodzieży zawodami takimi jak ślusarz, stolarz, malarz, budowlaniec itp. Zawody wymagające konkretnego fachu kojarzą się młodym Norwegom z niskim statusem społecznym, powielają też wzorce rodziców, którzy w wolnym czasie nie chcą wykonywać „nudnych obowiązków".
Lepszy tytuł naukowy, niż zawodowy
Szkoły zawodowe nie cieszą się w Norwegii popularnością, każdego roku podczas rekrutacji brakuje chętnych. Dzisiaj zostaną opublikowane wyniki rekrutacji do szkół średnich, dlatego temat wyboru ścieżki zawodowej jest znów na tapecie. Specjaliści z branży narzekają, że Norwegowie przyzwyczaili się do płatnego „wyręczania".
- Jeśli ojciec wynajmuje tanio Polaka, który pomaluje hytte, to nie jest zbyt motywujące dla jego dzieci, które obserwują proces. Nie wybiorą sobie takiego zawodu - powiedział Raymond Johansen, hydraulik z zawodu.
Mężczyzna dodaje, że szkoły nie zachęcają obecnie do podjęcia nauki praktycznego zawodu, nie pokazują, że takie zajęcia mogą być satysfakcjonujące i dobrze płatne.

Czy fachowcy w Norwegii "wyginą"?
Norwegowie chcą być obsługiwani, a nie obsługiwać
Powodzeniem nie cieszy się też hotelarstwo i gastronomia, Norwegowie nie chcą występować w roli kelnerów, recepcjonistów czy personelu sprzątającego. Restauracja Maaemo, mogąca pochwalić się dwiema gwiazdkami Michelin jest między innymi dowodem na to, że Norwegowie nie chcą „służyć". W restauracji pracuje jeden Norweg, jego koledzy pochodzą z 13 różnych państw.
- Dostajemy dziesiątki CV dziennie, kandydaci pochodzą z całego świata. Nie możemy jednak powiedzieć, żeby wśród zainteresowanych było dużo Norwegów - powiedział szef kuchni, Espen Holmboe Bang.
Właściciel restauracji, Pontus Dahlström, jest zaniepokojony tym, że w Norwegii młodzież nie odczuwa dumy z wykonywania fachowych zawodów:
- Tutaj rzadko się zdarza, żeby ludzie z dumą przyznali się do tego, że są hydraulikami, cieślami albo kelnerami. Wydaje się, że wszyscy mają potrzebę bycia „kimś", posiadania tytułu i przychodzenia do pracy w garniturze. Może to dlatego, że Norwegia stała się bogatym krajem stosunkowo niedawno. W Norwegii wszyscy wolą być obsługiwani, niż obsługiwać innych.
Norwegów stać na „obsługę"
Wielu Norwegów może najzwyczajniej w świecie pozwolić sobie na opłacenie sprzątaczki, malarzy, ogrodnika itd. Konkurencja na rynku jest ogromna, a dzięki temu ceny usług niskie. Norwegowie cenią sobie wysoko wolny czas, nie chcą więc zajmować się w jego trakcie „nudnymi" zajęciami. Czasem zarzuca się im lenistwo.
Norwegowie dzielą czas na płatny, czyli pracę, i bezpłatny. W trakcie bezpłatnego czasu trzeba jednak czasem zrobić rzeczy czasochłonne i wymagające, np. rąbanie drewna, odświeżenie farby, zbieranie jagód - wszystkie te zajęcia mogą być jednak ominięte niewielkim kosztem, wystarczy wynająć pracownika.

Norwegowie nie są zainteresowani zbieraniem zamówień.
Z drugiej strony Norwegowie są przyzwyczajeni do wysokich zarobków, a takie nie zawsze są osiągalne na starcie w branży sprzątającej, czy gastronomii. Imigranci nie organizują się w związki i nie pracują według stawek minimalnych, a zleceniodawcy właśnie takich osób poszukują. Być może przywrócenie wysokiego statusu zawodom rzemieślniczym sprawiłoby, że Norwegowie zainteresowaliby się takimi zajęciami. Dopóki jednak się to nie zmieni, tania siła robocza będzie miała zajęcie.
Źródło: nrk.no, abcnyheter.no, vl.no, zdjęcie frontowe: fotolia - royalty free
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
13-03-2015 10:56
0
-1
Zgłoś
13-03-2015 07:50
0
0
Zgłoś
12-03-2015 23:01
0
0
Zgłoś
12-03-2015 22:22
0
-2
Zgłoś
12-03-2015 22:18
0
0
Zgłoś
12-03-2015 21:57
0
-1
Zgłoś
12-03-2015 21:45
2
0
Zgłoś