4

Foto: stock.xchng |
Cudzoziemcy opanowują coraz więcej zawodów. Oto garść faktów:
- Aby Norwegowie mogli jeść mięso na obiad w rzeźniach muszą pracować rzeźnicy i wykrawacze z zagranicy.
- W biurach pośrednictwa pracy co drugi pracownik jest imigrantem. Nastąpił tu niesamowity wzrost. W roku 2001 tylko 8% spośród wszystkich osób zatrudnianych przez pośredniaki stanowili cudzoziemcy.
- Połowy ryb wokół Lofotów idą pełną parą. Pełną parą pracują też setki pracowników z Europy Wschodniej, zatrudnionych w zakładach przetwórstwa rybnego.
- Po raz pierwszy imigranci stanowią ponad 50% wszystkich pracowników budowlanych w Oslo.
Te same trendy (tj. wzrost liczby zatrudnionych imigrantów) można zaobserwować również w innych branżach, takich jak:
- Obróbka metali i spawalnictwo
- Przewozy taksówkowe, prowadzenie pojazdów szynowych (metro (T-bane), tramwaje), transport ogólnie
- Bary i restauracje (odsetek Szwedów pracujących w gastronomii jest astronomicznie wysoki)
- Branża sprzątająca - już wysoki odsetek imigrantów wciąż rośnie, zarówno jak chodzi o sprzątanie domów prywatnych, jak i usługi dla firm
Jak ptaki na zielonej gałęzi
- Myślę, że powyższa lista bardzo dobrze odzwierciedla rozwój społeczny Norwegii - mówi Stein Lier Hansen, przewodniczący Związku Norweskich Przemysłowców (Norsk Industri) - Wciąż przybywa zagranicznych pracowników, wykonujących prace, którymi wcześniej zajmowali się Norwegowie. Teraz są to zawody, których wiele osób nie chce. Norwegowie stali się rozpuszczeni jak dziadowskie bicze i najchętniej żyliby jako te ptaki na zielonej gałęzi.
Lier Hansen bardziej stwierdza fakty, niż kogokolwiek potępia:
- Rozwinęło się u nas społeczeństwo, w którym siła nabywcza obywateli pozwala im w dużo większym stopniu na kupowanie tego typu usług. W związku z tym Norwegowie poszukują nowych wyzwań i nowych, ciekawszych prac. Tak po prostu jest i musimy jakoś się do tego odnieść, tylko o to mi chodziło - wyjaśnia. - Już wkrótce będziemy zmuszeni przyznać, że jesteśmy całkowicie zależni od pracowników z zewnątrz, od możliwości ściągnięcia ich do Norwegii, i że jesteśmy po prostu częścią światowego rynku pracy. Póki co wygląda na to, że ani LO, ani rząd tego nie widzą - konstatuje Lier Hansen, wskazując między innymi na rozmowę z ministrem finansów, Sigbjørnem Johnsenem.
- Sigbjørn zapytał mnie jaki czas temu, czy naprawdę potrzebujemy tak rozbudowanego przemysłu, jaki mamy w tej chwili, sygnalizując, że potrzeba większej ilości rąk do pracy w sektorze zdrowia i opieki. Moją odpowiedzią było gromkie „tak". My naprawdę musimy zachować i rozwijać wszystkie miejsca pracy w przemyśle, tak by również w przyszłości móc wytwarzać bogactwo narodowe w sektorze prywatnym. Cała trudność polega na tym, by zrozumieć, że nie mamy ograniczonego rynku pracy, ale że istnieje jeden, globalny rynek, na którym musimy konkurować, by przyciągnąć jak najwięcej osób do Norwegii.
Pracowici cudzoziemcy
- Wiele osób obawia się, że taka otwartość i dalszy napływ cudzoziemców będzie prowadził do rosnących napięć między Norwegami, a imigrantami.
- Patrząc na to, jak sytuacja wyglądała do tej pory, nie widzę powodów do niepokoju. W 2011 roku 397 000 cudzoziemców uzyskało karty podatkowe, z czego 80 000 to pracownicy spoza krajów Unii Europejskiej oraz osoby ze Wschodniej Europy. To pracowici ludzie, którzy przeważnie po jakimś czasie wracają do siebie do kraju. Oni bardzo się cieszą, jeśli mogą popracować tu chociaż kilka miesięcy, ponieważ dla ich rodzin w macierzystych krajach oznacza to wyraźną poprawę standardu życia.
Źródło: E24!
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
24-02-2012 14:51
0
0
Zgłoś
24-02-2012 14:50
0
0
Zgłoś
24-02-2012 12:16
0
0
Zgłoś