
Bajeczny wzrost
Norweski przemysł naftowy notuje bajeczny wręcz wzrost. Petoro, powstała w 2001 roku państwowa spółka, zarządzająca bezpośrednimi udziałami państwa norweskiego w branży naftowej i gazowej, przedłożyła we wtorek, 26. lutego, wyniki finansowe za rok 2012 - niemal najlepsze w swej historii.
Produkcja na szelfie rośnie, a plany poszukiwań i wydobycia są obecnie zakrojone na dużo większą skalę, niż to było w ciągu wielu lat. Przez długi czas hamulcem dla szybkiego rozwoju był brak wystarczającej liczby platform wiertniczych, jednak w ciągu ostatnich lat zarówno spółki naftowe, jak i stocznie budujące platformy zakasały rękawy i wzięły się do roboty. W efekcie platform powinno być dość - w najbliższych latach na norweskim szelfie pojawi się ich osiemnaście - natomiast będzie problem z ich obsadzeniem. W ciągu trzech lat, kiedy nowe platformy zostaną oddane do użytku, trzeba będzie znaleźć 4000 nowych pracowników do ich obsługi.
4000 nowych pracowników w ciągu 2-3 lat
Szef Petoro, Kjell Pedersen, uważa, że organizacje przedsiębiorców i pracowników muszą wspólnie przedyskutować to, w jaki sposób sprostać temu wyzwaniu i że trzeba to zrobić teraz:
- Nie wystarczy zwykła rekrutacja, jeśli mamy znaleźć 4000 ludzi w ciągu dwóch-trzech lat. Jeśli jakaś firma "ukradnie" pracowników innej firmie, tamta też będzie musiała ich przecież kimś zastąpić. Posługując się tradycyjnymi metodami rekrutacji z pewnością znajdzie się 4000 osób, które będą zainteresowana pracą w branży offshore, ale te osoby trzeba będzie odpowiednio przeszkolić, gdyż w ich rękach będzie spoczywać wielka odpowiedzialność za skomplikowane urządzenia wydobywcze na szelfie.
Pedersen jest przekonany, że odpowiednich ludzi można znaleźć, ale wymagać to będzie współpracy ze strony różnych podmiotów:
- Musimy wykazać się sprytem. Rozwiązań problemów tego typu trzeba poszukiwać we współpracy pomiędzy spółkami, a pracownikami. Musimy myśleć zarówno o rekrutacji nowych osób, jak i o jeszcze lepszym wykorzystaniu tych zasobów i kompetencji ludzkich, jakimi dysponujemy w tej chwili.
Liczba 4000 nowych pracowników, jacy będą potrzebni w przemyśle offshore, została wyliczona przez Związek armatorów (Rederiforbundet), w oparciu o ilość zakontraktowanych nowych platform, które mają zacząć działać na norweskim szelfie w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat.
- Nie mówimy o czymś, co ma nadejść za lat dziesięć, tylko za dwa, czy trzy lata. Jeśli uświadomimy sobie, że przyszłych pracowników tych platform trzeba wykształcić, czy przeszkolić, widzimy, że już tkwimy w tym po pachy - podkreśla Pedersen. - Nam, przedstawicielom branży, zarówno operatorom, spółkom, czy pracownikom, chodzi o to, by cały proces był bezpieczny. Jeśli zdarzyłoby się tak, że nie udałoby nam się obsadzić platformy osobami kompetentnymi i przeszkolonymi, nie będziemy mogli zacząć produkcji. Ale - dodaje - w sumie nie obawiam się, by miało do tego dojść.
System pracy rotacyjnej pod obstrzałem
W ostatnich tygodniach pojawiły się też głosy, że rotacje, w jakich pracują osoby zatrudnione na szelfie, stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa, gdyż przebywając po cztery tygodnie poza platformą (podczas "wolnej" części rotacji), pracownicy odzwyczajają się od obowiązujących procedur, tracą rutynę.
Norwescy pracownicy branży offshore z reguły pracują w rotacjach dwa tygodnie w pracy i cztery tygodnie wolnego. Kjell Pedersen uważa wprawdzie, że rotacje te stanowią część wyzwania związanego z zapewnieniem odpowiednio wykwalifikowanych i kompetentnych osób do pracy na platformach i trzeba się tym zagadnieniem zająć, ale nie atakuje samej idei systemu rotacyjnego. Na pytanie, co powinno zatem być przedmiotem dyskusji odnośnie rotacji, odpowiada:
- Nie mam tu gotowych rozwiązań. Gdybym je miał, już bym to ogłosił. Ale muszę podkreślić, że nie atakuję systemów czasu pracy, jakie funkcjonują w przemyśle offshore, ani też poziomu płac na szelfie. Uważam, że kiedy mamy do czynienia z tak złożonymi problemami, rozwiązanie musi być wynikiem porozumienia pomiędzy stronami na rynku pracy. Punktem wyjścia są dwie kwestie, Po pierwsze: jak najlepiej wykorzystać zasoby i kompetencje 7500 pracowników offshore, których mamy dzisiaj. I po drugie: rekrutacja, a może przede wszystkim szkolenia, nowych ludzi - zaznacza Pedersen i dodaje:
- Patrząc na te dwa zagadnienia, nie da się uniknąć dyskusji o zmianie systemu czasu pracy. Ale doprecyzujmy: nie wierzę, że ktoś zgodzi się pracować więcej za tę samą pensję, tak więc środkiem do ewentualnej zmiany systemu czasu pracy może być rekompensata finansowa.
Rotacje 2-4 zaczęły funkcjonować w 2001 roku. Wcześniej system miał kształ: 2-3-2-4. Pracownicy branży offshore pracują po 12 godzin przez 14 dni z rzędu w tych okresach, kiedy są w pracy.
W 2010 roku zespół Knuta Åma przedstawił raport na temat możliwości efektywniejszej eksploatacji każdego pola ropo- lub gazonośnego. W tym samym raporcie Åm wyraził też pogląd, że rotacje w branży naftowej stanowią ryzyko dla bezpieczeństwa pracy.
Na podstawie: Dagens Næringsliv

To może Cię zainteresować