Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Milionowe żądania podatkowe dla Bośniaków, których dotknął dumping socjalny

Ponad 40 Bośniaków pracowało za grosze w jednym z prestiżowych hoteli Pettera Stordalena. Teraz norweski władze żądają od nich milionowego zwrotu podatku.

W maju ubiegłego roku Norweska Inspekcja Pracy (Arbeidstilsynet) i Økokrim (Centralna jednostka zajmująca się dochodzeniem w sprawach przestępstw gospodarczych i środowiskowych w Norwegii) odkryły jeden z najgorszych przykładów dumpingu socjalnego, jaki kiedykolwiek miał miejsce w Norwegii. Nalot na firmy, które były odpowiedzialne za budowę projektu hotelowego „Ansgar Hotell” w Oslo, pokazał skandaliczne wykorzystywanie bośniackich pracowników.

Sprawa była szeroko poruszana w mediach, szczególnie po wystąpieniu Pettera Stordalena, który obiecał, że zatrudnieni otrzymają wynagrodzenia zgodne z umową zbiorową.

Rok później sprawa nadal jest w trakcie wyjaśniania przez Økokrim i na razie to bośniaccy pracownicy dostali najbardziej „w kość”. Bośniacy przebywają obecnie w Bośni, wielu z nich jest bez pracy i ma do zapłacenia niebotyczne podatki w Norwegii. Dagsavisen skontaktowała się z nimi i usłyszała, że są bardzo sfrustrowani swymi doświadczeniami zawodowymi w Norwegii. Żądania spłaty podatku są o wiele za wysokie w stosunku do pensji, jaką faktycznie otrzymywali za pracę w tym kraju.

28 koron na godzinę

Kiedy przyjechałem do Norwegii w kwietniu 2007 roku, moja pensja wynosiła 28 koron na godzinę tak, jak było to napisane w moim kontrakcie w Bośni. W kwietniu tego roku otrzymałem żądanie spłaty 45.000 koron podatku, gdyż firma w Norwegii zgłosiła do urzędu, że otrzymywaliśmy 150 koron na godzinę, mówi Dagsavisen „Emir”.

Jest jednym z 50 pracowników, którzy pracowali prawie 24 godziny na dobę, by przebudować stare hospicjum na Møllergata. Robotnicy przyjechali do Norwegii przez bośniacką firmę Engra d. o.o. i, według „Emira”, otrzymali wiadomość, że nie muszą martwić się ani podatkami, ani ubezpieczeniem. Tymi sprawami miała się zająć sama Engra.

Mieliśmy tylko pracować. Cały czas wypłacano nam pensję bośniacką, a nie norweską. Z pewnością byliśmy najgorzej opłacanymi pracownikami, którzy kiedykolwiek pracowali w Norwegii, mówi „Emir”.

Straszono nas, że zostaniemy odesłani do domu, jeśli zdradzimy prawdę władzom norweskim. Bardzo się baliśmy. Tylko parę osób odważyło się pójść do związków zawodowych, na skutek czego od razu ”wyrzucono” ich z firmy, mówi „Jusuf”.

Noclegi na budowie

Norweska Inspekcja Pracy badała sprawę Engra już po pierwszej kontroli w Ansgar, która miała miejsce w kwietniu 2007 roku. Wówczas znaleziono jasne przesłanki ku temu, że bośniaccy pracownicy byli narażeni na dumping socjalny i Inspekcja wydała odpowiednie nakazy. To między innymi złamanie nakazów Inspekcji oraz podejrzenie, że pensje pracowników są stanowczo za niskie, doprowadziły do tego, że Inspekcja skierowała sprawę do Økokrim.

Odkryliśmy, że wielu z pracowników mieszkało na budowie i że podana przez firmę Engra d.o.o. stawka godzinowa, nijak odpowiadała rzeczywistości, mówi Dagsavisen starszy inspektor Norweskiej Inspekcji Pracy – Mirko Zrno.

21. maja 2008 Arbeidstilsynet i Økokrim wkroczyły do akcji przeciwko norweskim firmom zaangażowanym w projekt budowy Ansgar. Dwóm z firm postawiono zarzuty złamania prawa w związku z dumpingiem socjalnym. Økokrim nie zakończył jeszcze tej sprawy.

Nieświadomość

Aby otrzymać pozwolenia na pracę w Norwegii, bośniaccy pracownicy musieli podpisać kontrakty sporządzone przez Engra w Bośni. Inspekcja Pracy odkryła, że istniały dwa typy kontraktów. W jednym z nich obiecywano zatrudnionym wynagrodzenie 20 – 30 koron na godzinę. W drugim, który przestawiano norweskim władzom, było napisane, że otrzymają oni stawkę zgodną z obowiązującą w tej branży umową zbiorową i norweskimi przepisami.

Te kontrakty były sporządzone w języku angielskim i wysyłane do Departamentu ds. Cudzoziemców (Utlendingsdirektoratet). Okazało się jednak, że Bośniacy nie wiedzieli, pod czym się podpisują, mówi Zrno.

To właśnie te umowy, w których widniała stawka 120 – 200 koron na godzinę, norweskie władze podatkowe wzięły za podstawę do naliczenia podatku, co doprowadziło do „wybuchu” podatkowego, który wstrząsnął ciężko pracującymi Bośniakami.

W rzeczywistości otrzymywali oni 3.00 – 4.000 koron na miesiąc, pracując od 10 do 17 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, mówi Zrno.

Cała pensja była wypłacana rodzinom w ojczyźnie – Bośni. Podczas gdy pracownicy zarabiali przeciętnie 3.000 koron, norweskie władze podatkowe obliczały podatek na podstawie fałszywego miesięcznego wynagrodzenia w wysokości trochę ponad 20.000 koron. Wynagrodzenia, które jest sześć razy większe od tego, co faktycznie otrzymywały rodziny pracowników w Bośni. Według informacji Inspekcji Pracy, pracownicy otrzymali żądania spłaty podatku za 2007 rok w wysokości między 40.000 a 60.000 koron – więcej niż zarobili podczas całego swojego pobytu w Norwegii.

Po interwencji władz, prace na terenie Ansgar zostały wstrzymane, a bośniaccy pracownicy musieli wrócić do domów.

Wielu z nich nie mogło sobie przedłużyć pozwolenia na pracę, gdyż nie byli w stanie spłacić należności podatkowych za 2007 rok. Musieli więc opuścić Norwegię i teraz są narażeni na otrzymanie kolejnych żądań spłaty podatku, tym razem za 2008 rok, który został obliczony na podstawie płacy, której nie dostali, mówi Zrno.

Fałszywe podpisy

Całkowicie nas oszukano. Zapłacimy podatek, jeśli Engra da nam pieniądze, które jest nam winna, mówi „Jusuf”. Ani on, ani „Emir” nie chcą podać swych prawdziwych nazwisk w obawie o to, co może im się przytrafić w ojczyźnie.

Norweska Inspekcja Pracy znalazła także mocne dowody na to, że na kontraktach i listach godzinowych widnieją podpisy bośniackich pracowników, których sami nie podpisywali. Jest to jedna ze spraw, którą bada Økokrim.

Po tym jak Inspekcja Pracy przeprowadziła pierwszą kontrolę i do akcji wkroczyły związki zawodowe, firma przedstawiła kontrakty z moim podpisem, gdzie jest mowa o tym, że zarabiałem 150 koron na godzinę. Nigdy nie podpisywałem się pod taką umową, mówi Dagsavisen „Emir”.

Sprawa priorytetowa

Większość pracowników opuściła Norwegię przed grudniem 2008 roku. Od tego czasu Mirko Zrno otrzymał setki smsów, które są dowodem desperacji sfrustrowanych Bośniaków. W smsach zastanawiają się oni, co mają zrobić, aby wyjść z kłopotów.

Wielu z nich nie ma pracy, a ma gigantyczne zaległości podatkowe. Bośniacy obawiają się, że owe zaległości doprowadzą do tego, że nie będą oni mogli wyjechać do Norwegii, a może nawet do innych krajów obszaru Schengen, jeśli niezapłacone podatki będą wykorzystane w sprawach politycznych prowadzonych przeciwko nim, mówi Zrno.

Nasze kontrole odkrywają kolejne przykłady wykorzystywania zagranicznych pracobiorców w Norwegii. Ale opisana sprawa jest najpoważniejszym przypadkiem, z jakim kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. Tę sprawę uważamy za priorytetową, gdyż reakcje na zachowanie tych, którzy za nią stoją, mogą spowodować, że inne osoby dobrze się zastanowią, zanim spróbują postąpić w podobny sposób, mówi Zrno.

Źródło: www.dagsavisen.no

 

Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok