
Imigracja zarobkowa z Europy środkowej i wschodniej oraz ze Szwecji zapewne utrzyma się na dotychczasowym poziomie, ale – co jest nieco zaskakujące – nie widzimy jakiejś wielkiej fali osób poszukujących pracy z dotkniętych kryzysem krajów na południu kontynentu, mimo że poziom bezrobocia w nich nakazywałby spodziewać się istnego najazdu - mówi analityk rynku pracy z organizacji Fafo, Jon-Erik Dølvik i obrazowo porównuje imigrantów zarobkowych z południa Europy do „strumyka”, zamiast do spodziewanej „fali powodziowej”.
Na koniec września bieżącego roku norweski urząd skarbowy miał zarejestrowanych niecałe 9 000 wniosków o kartę podatkową na 2012 rok od osób z Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Grecji (liczba ta obejmuje również odbiorców świadczeń socjalnych i emerytów).
Dla porównania, w tym samym okresie o kartę podatkową wystąpiło niemal 75 000 Polaków i ponad 77 000 Szwedów.
W tył zwrot
Ekspert Fafo wymienia cały szereg powodów, dla których pracownicy z bardziej na południe położonych rejonów nie ciągną do Norwegii niczym muchy do miodu: począwszy od nieznajomości języka i kultury, poprzez brak kontaktów, po niesprzyjający klimat.
– Dostajemy sygnały z wielu źródeł, że spora część osób przyjeżdżających z południa Europy po pewnym czasie, w którym próbują się u nas odnaleźć, wraca do domu, niczego nie załatwiwszy, gdyż znalezienie pracy w Norwegii okazuje się trudniejsze, niż myśleli.
Dølvik wysuwa również tezę, że to imigracja zarobkowa z Polski, krajów bałtyckich i Szwecji tak ukształtowała rynek pracy w Norwegii i oczekiwania wobec kandydatów, że innym narodowościom ciężko jest się obecnie przebić.
- Hiszpanie przychodzą nieco za późno i dlatego zostają na zewnątrz, ewentualnie trafiają na sam koniec kolejki po miejsca pracy. Przykładowo w tej chwili bardzo trudno jest dostać w Norwegii pracę w branży budowlanej, jeśli nie zna się języka polskiego lub norweskiego, a w branży hotelowo-restauracyjnej lub w domu starców, jeśli nie jest się młodą, blond Szwedką i tak dalej – wylicza badacz i dodaje, że norwescy pracodawcy zapewne zdążyli już przyzwyczaić się do karnych i potulnych pracowników, którzy stawiają niskie wymagania i są ogólnie rzecz ujmując bardzo elastyczni, jak chodzi o czas i warunki pracy.
![]() |
Ryszard Ochódzki jako wprawdzie niemłoda, ale blond Szwedka, miałby zapewne lepsze szanse znalezienia pracy w Norwegii, niż przeciętny Włoch czy Hiszpan. Kadr z filmu "Rozmowy kontrolowane". |
Tymczasem Hiszpanie, Włosi i inni przybywają z krajów, w których są przyzwyczajeni do standardów bardziej przypominających norweskie, niż ma to miejsce w przypadku chociażby Rumunów, czy Polaków.
- Jest też oczywiście możliwe, że po prostu wielka fala nie ruszyła tak szybko, jak się spodziewaliśmy i że Hiszpanom, Włochom i Grekom „odkrycie” Norwegii zajmie nieco więcej czasu. Być może najpierw będą sprawdzać, jakie możliwości znalezienia pracy mają w krajach sąsiadujących ze swoimi, nim ruszą na północ. A potem kto wie, może nastąpi efekt śnieżnej kuli – spekuluje Dølvik.
Nierealne oczekiwania co do pracy w Norwegii
Lene K. Solheim Hagen, kierowniczka centrum obsługi pracowników zagranicznych (Servicesenteret for utenlandske arbeidstakere) mówi, że jak dotąd w tym roku zgłosiło się do nich 551 Hiszpanów, wobec 468 w roku ubiegłym. Liczba ta obejmuje jedynie tych Hiszpanów, którzy przed przyjazdem do Norwegii mieli już umowy o pracę.
Jednocześnie do centrum zgłosiło się dużo więcej osób z Europy południowej nieposiadających kontraktów, licząc na pomoc w znalezieniu pracy. Niestety, z tym pracownicy centrum musieli odesłać ich do urzędu pracy i polityki socjalnej (NAV).
Według danych NAV na dzień dzisiejszy w Norwegii jest około 400 obywateli państw Europy południowej zarejestrowanych jako osoby bezrobotne, czyli około stu więcej, niż w roku 2011.
- Kryzys finansowy trwa już od jakiegoś czasu, ale nie odnotowaliśmy jakiegoś znaczącego wzrostu osób zarejestrowanych jako szukające pracy. Zdecydowanie nie ma mowy o hordach imigrantów zarobkowych z południa – mówi dyrektor wykonawczy NAV, Bjørn Gudbjørgsrud.
Na szczycie listy krajów, które „eksportują” do Norwegii najwięcej osób poszukujących pracy wciąż jest Polska. Za nią plasują się, odpowiednio, Niemcy i Litwa. Szwedów jest wprawdzie jeszcze więcej niż Polaków, ale ponieważ obywatele pozostałych krajów skandynawskich nie muszą ubiegać się w Norwegii o pozwolenia na pracę, nie są oni uwzględniani w statystykach.
- Wejście na norweski rynek pracy to nie takie znowu hop-siup – stwierdza Bjørn Gudbjørgsrud. - Osoby, które przyjeżdżają tu bez znajomości języka i bez kwalifikacji, a do tego mają nierealistyczne oczekiwania jak chodzi o pracę w Norwegii, czeka bolesne zderzenie z rzeczywistością. Często taki zimny prysznic fundowany jest im podczas spotkania i rozmowy w NAV-ie. Część osób z Europy południowej decyduje się po czymś takim na powrót do domu.
Źródło: NRK
To może Cię zainteresować
24-11-2012 18:07
0
0
Zgłoś
24-11-2012 14:51
0
-1
Zgłoś
24-11-2012 13:26
1
0
Zgłoś
24-11-2012 13:07
1
0
Zgłoś