
aftenposten |
Niedługo w Norwegii będzie za dużo wykształconych ludzi. Coraz więcej osób aplikuje na uniwersytety i szkoły wyższe. Przez rok, od 2011 do 2012, liczba studentów wzrosła do 10 700. Od 1980 roku liczba doktorantów wzrosła siedmiokrotnie.
To wspaniale, że tyle osób chce studiować? Ale kiedy ta tendencja się skończy? Czy wszyscy powinni studiować? Czy wszyscy powinni mieć możliwość zrobienia doktoratu? Czy to możliwe, że za dużo osób zdobędzie wykształcenie?
Brak osób z wykształceniem zawodowym
W Norwegii ludzie źle wybierają karierę naukową. Rynek pracy będzie w przyszłości wymagał, aby 50% poszukujących pracy miało fagbrev. Nie jesteśmy w stanie osiągnąć takiego wyniku. Za mało osób wybiera wykształcenie zawodowe. Będzie to problemem w przyszłości, kiedy przemysł będzie bazował na wydobyciu ropy.
Partie lewicowe są odpowiedzialne za obecny stan rzeczy. Łatwo zrozumieć tutaj tło historyczne - przez cały wiek XX klasa robotnicza walczyła o to, by jej dzieci miały zagwarantowane miejsca na uniwersytetach. XX wiek już się jednak skończył. Obecnie problemem nie jest brak miejsca na uniwersytetach, ale to, że młodzi ludzi wolą się uczyć, niż pracować. Partie lewicowe, „zielone" i socjalistyczne naciskają na wykształcenie, większą ilość szkół i uniwersytetów.
Partia Pracy (Arbeiderpartiet) na organizowanym przez siebie kongresie postulowała, by fagbrev był podstawą do uzyskania tzw. generell studiekompetanse (kompetencje pozwalające podjąć studia uzyskuje się po ukończeniu szkoły średniej). To gwóźdź do trumny niezależnych fachowców. Jeśli wszyscy z wykształceniem zawodowym będą mogli podjąć studia, to dalsza nauka będzie się skupiała wyłącznie na części teoretycznej. Jest to również niebezpieczny sygnał dla wszystkich, którzy chcą pracować jako spawacze, stolarze lub pracownicy medyczni - zdobyte przez nich kompetencje to tylko stadium pośrednie przed rozpoczęciem tego, co dla społeczeństwa wiedzy najważniejsze - studiów i szkół wyższych.

foto: Stock.xchng
Sprzątaczki z magistrem
Sosialistisk Venstreparti (partia lewicowa) starała się wypromować „heldagsskolen” (szkoła,w której dzieci mogą przebywać podczas, gdy rodzice pracują), jako kolejną ważną reformę w państwie dobrobytu. Więcej szkoły to właśnie to, czego potrzebują znudzeni szkołą uczniowie! Kiedy przeprowadziłem wywiad z Kristin Halvorsen, ówczesną minister edukacji, powiedziała, że „wykształcenie jest kluczem do zwalczenia różnic socjalnych”. Ale różnic klasowych nie zwalcza się klasach. To, że wszystkie sprzątaczki będą miały tytuł magistra nie sprawi, że warunki pracy i płaca nagle się poprawią. Co z tego, że wszyscy będą mogli pochwalić się pracą magisterską, skoro nadal będą nam potrzebne osoby do sprzątania toalet?
Zanim nadejdzie czas następnych wyborów parlamentarnych, partie lewicowe i zielone powinny zmienić swój tok myślenia. Norwegia nie potrzebuje większej ilości uniwersytetów, powinno być ich mniej. Powinno być coraz więcej osób, które wybierają kształcenie zawodowe, a coraz mniej tych, którzy kończą uniwersytety. Oto recepta: rząd lewicowy powinien wzmacniać wartość wykształcenia zawodowego, a jednocześnie ograniczać ilość miejsc na studiach. To jedyny sposób na to, by zachęcić młodych do kształcenia zawodowego, potrzebni nam będą wykwalifikowani pracownicy, kiedy skończy się ropa.
Autor felietonu: Mimir Kristjansson (ur. 1986) redaktor w czasopiśmie Manifest, były działacz młodzieżówki Rød, pisał również dla Klassekampen.
Źródło: Aftenposten
To może Cię zainteresować
13-11-2013 19:35
0
0
Zgłoś
12-11-2013 16:48
1
0
Zgłoś
11-11-2013 23:55
0
0
Zgłoś