Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Polityka

Turyści łowią za dużo ryb w norweskich fiordach? Socjalistyczna lewica chce zmian w przepisach dotyczących wędkarzy

Redakcja

14 lipca 2016 12:56

Udostępnij
na Facebooku
Turyści łowią za dużo ryb w norweskich fiordach? Socjalistyczna lewica chce zmian w przepisach dotyczących wędkarzy

Celnicy szacują, że w tym roku może paść rekord jeśli chodzi o nielegalny wywóz złowionych w Norwegii ryb. fotolia.com - royalty free

Turyści w Norwegii wyławiają nawet kilkanaście tysięcy ton ryb rocznie. Masowe odłowy mają negatywny wpływ na środowisko naturalne. Przedstawiciel Norweskiej Socjalistycznej Lewicy chce, by rząd wprowadził większą kontrolę nad poczynaniami zagranicznych wędkarzy. Nowe przepisy miałyby również pomóc w walce z rybnym przemytem.
„Overfishing”, czyli nadmiernie eksploatujące środowisko wodne połowy to zjawisko, które ma negatywny wpływ na środowisko. Przede wszystkim zaburza funkcjonowanie naturalnego ekosystemu wodnego. Masowe odłowy ryb, wpływają na inne zwierzęta żyjące w danym zbiorniku wodnym lub rzece, dla których może w przyszłości zabraknąć pokarmu. Okazuje się, ze do tego niekorzystnego zjawiska, mogą przyczyniać się również wędkarze-turyści odwiedzający krainę fiordów.
W myśl obowiązujących przepisów, osoby wyjeżdżające do Norwegii w celach turystyczno-wędkarskich nie mogą zabrać ze sobą w stronę powrotną więcej niż 15 kilogramów złowionych ryb. Ustalone warunki przewozu miały kontrolować ilość połowów w norweskich fiordach. Raport przygotowany cztery lata temu przez badaczy z Norges Fiskerihøgskole (Norweska szkoła rybołówstwa) i Uniwersytetu w Tromsø pokazuje jednak, że rybacy pochodzący spoza kraju mogli odławiać rocznie nawet 13 400 ton ryb. Tymczasem Norweski Instytut Badań Morskich (Havsforskningsinstituttet) obliczył, że firmy zajmujące się zawodowo tzw. „rybną turystyką”, czyli przygotowywaniem zorganizowanych wyjazdów wędkarskich, odnotowują rocznie dziesięciokrotnie niższe połowy oscylujące w granicach 3,3 ton. Wiele ryb przewożonych później przez granice nie podlegało więc żadnej rejestracji.

Zyskują regiony, traci środowisko

W rekordowym 2012 roku łączne zyski z rybnej turystyki wyniosły 2,3 miliarda koron. Na tym procederze zyskuje gospodarka i rozwój regionów z najlepszymi łowiskami, traci jednak środowisko naturalne. Norweski Instytut Badań Przyrodniczych (Norsk institutt for naturforskning) w opublikowanym przez siebie raporcie szacuje, że co roku w celach wędkarskich do Norwegii może przyjeżdżać nawet 100 tys. obcokrajowców.

Pål Julius Skogholt, reprezentant norweskiej socjalistycznej lewicy (SV) z Tromsø, ma pomysł na walkę z nadmiernymi odłowami w norweskich fiordach i nielegalnym przewozem zbyt dużej ilości ryb przez turystów. Polityk chce, aby każdy przyjeżdżający do Norwegii amator wędkarstwa posiadał dodatkową, specjalną licencję. Ponadto wywieźć swoje zdobycze z kraju będą mogły tylko osoby zarejestrowane w profesjonalnej firmie zajmującej się organizacją połowów dla turystów. Dzięki temu łatwiej będzie zidentyfikować nieuczciwych wędkarzy i lepiej kontrolować ilość faktycznie odławianych ryb.

Dodatkowo przedsiębiorstwa zajmujące się tzw. „turystyką rybną” będą miały obowiązek zarejestrowania się w specjalnej bazie. Polityk uważa, że takie rozwiązania pomogą kontrolować zbyt duże połowy, ograniczą nielegalny eksport ryb i jednocześnie nie zahamują rozwoju lokalnych miejscowości opierających się na wędkarskiej turystyce. Propozycje Skogholta trafiły już do Stortingu.

Propozycje zmian? Zbyt dużo biurokracji

Rząd jednak niekoniecznie chce zaostrzyć przepisy. Ronny Berg, sekretarz Ministerstwa Przemysłu, Handlu i Rybołówstwa, uważa, że propozycje Skogholta stworzą zbyt wiele dodatkowej, niepotrzebnej biurokracji. Zdaniem polityka bardziej należy się przyjrzeć przepisom celnym, którym podlegają wędkarze-turyści.

– Zgadzamy się, że należy poprawić system. Ale czy nakazywanie turystom łowienia ryb tylko ze zorganizowanymi grupami przyniesie oczekiwany skutek? Nielegalne odłowy są poważnym problemem. Myślę, że bardziej powinnyśmy zwrócić uwagę na przepisy celne i kary dla przemytników ryb niż na zmiany w samym sposobie łowienia – mówi Berg.

Blisko przemytniczego rekordu

W dokumencie dotyczącym sprawy, który udostępniono na stronach norweskiego parlamentu, czytamy, że dotychczas w 2016 roku wędkarze-turyści wyłowili z fiordów 7000 ton dorsza, 300 ton plamiaka i aż 2000 ton czarniaka.

Co dzieje się później z tak dużym połowem? Część ryb filetuje się i przewozi przez granice. W tym roku celnicy spodziewają się rekordowej ilości „rybnych” przemytów. W maju udało się przechwycić ponad 1500 kilogramów ryb nielegalnie wywożonych z Norwegii. Najczęściej przemycano filety z dorsza. Rekordowym rokiem jest póki co 2013. Przechwycono wtedy aż 4,5 tony nielegalnie złowionych ryb.

– Z powodu zbyt dużej ilości przewożonych ryb najczęściej zatrzymywani są turyści z Niemiec, Czech i Estonii – mówi Alte Joakimsen, dyrektor oddziału celnego regionu Nord-Norge.

Celnicy twierdzą, że w tym roku istnieje realna szansa na przekroczenie niechlubnego rekordu sprzed trzech lat. Liczba nielegalnie wywiezionych za granicę ryb może osiągnąć nawet 5 ton. Póki co największe przemytnicze żniwo zebrano 15 kwietnia. Tego dnia służby celne przechwyciły aż 752 kilogramy filetów rybnych.

Rybne safari wabikiem na turystów

Niektóre ośrodki specjalizujące się w tworzeniu programów „rybnego safari” boją się zaostrzenia przepisów i większej kontroli. Organizowanie tego typu wyjazdów przynosi duże zyski. Ściąga też do mniejszych miejscowości większą liczbę turystów, których pieniądze wspierają lokalny biznes i rozwój regionu. Dobrym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest Hasvik, niewielka miejscowość w Finnmarku, która dzięki dobrze rozwiniętej turystyce wędkarskiej przyczyniła się do tego, że w 2014 roku zanotowano aż 35-krotny wzrost liczby zagranicznych gości w całej gminie!

Organizacje turystyczne nie chcą zmian?

Możliwych zmian obawiają się również organizacje turystyczne działające w okolicach rzeki Tana, przy granicy norwesko-fińskiej. Zaostrzenie kontroli może zniechęcić niektórych wędkarzy do przyjazdu w te rejony. Politycy również zastanawiają się nad ograniczeniem ilości wydawanych kart wędkarskich obowiązujących na niektórych rzekach. Mniejsza ilość przyjeżdżających turystów to mniejsze zyski dla lokalnych gmin. Może się to odbić również na żyjących po drugiej stronie rzeki Finach.

– W zeszłym roku wystawiliśmy około 30 tys. kart wędkarskich dla przyjezdnych. Po norweskiej stronie sprzedaliśmy ich 4 tys., Jeżeli nowe postanowienia weszłyby w życie, musielibyśmy ograniczyć liczbę wydawanych licencji do 22 tys. do podziału na dwa kraje. To uszczupliłoby budżet naszej gminy Utsjok o około 25 milionów koron – uważa Raimo Hekkanen, właściciel turystyki wędkarskiej „Nuorgamin Lomakeskus”.

Nie wszyscy wierzą, że projekty proponowane przez norweskich polityków w widocznym sposób pomogą w złagodzeniu problemu. Celnicy z regionu Nord-Norge podchodzą do pomysłu norweskiego polityka sceptycznie.

– To, co widzimy, to tylko wierzchołek góry lodowej –  komentuje Joakimsen.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok