Nie będzie fali powrotów

Moja Norwegia: Wyniki głosowania Polaków za granicą to symboliczny gest sprzeciwu, czy też emigranci liczą na realne zmiany, które umożliwią im powrót do kraju?
Prof. Mikołaj Cześnik: Ale czy to się wzajemnie wyklucza? Z jednej strony liczą na jakąś zmianę, z drugiej strony nie są zadowoleni z tego, co wokół nich zachodzi - w związku z czym protestują. Jedno z drugim jest ze sobą mocno powiązane.
- Pytanie tylko, czy wśród obietnic wyborczych są takie, które rzeczywiście mogą ich skłonić do powrotu?
- Konkretnych propozycji raczej nie ma, zwłaszcza, że prezydent w naszym ustroju zbyt wiele nie może. Natomiast dosyć istotne jest przesunięcie akcentów na problematykę, która powoduje emigrację. Z Polski ludzie nie emigrują z powodów politycznych czy światopoglądowych, jak np. na Ukrainie. Z Polski ludzie uciekają dlatego, że nie mają warunków do godnego życia, jak sami mówią. Młodzi Polacy nie mają pracy na jaką liczą, bo rynek pracy wygląda, jak wygląda. Prawie wszyscy pracują na „śmieciówkach", nie mają należytego zabezpieczenia, państwo zostawia ich samym sobie, jednocześnie wymagając, żeby mieli dużo dzieci i nie wykonując w tym kierunku żadnych gestów. W tym sensie to, co zrobili Kukiz i Duda, ma znaczenie, bo w końcu zaczniemy o tym rozmawiać.
- O ile w ogóle, to kogo uda się ściągnąć z powrotem? Tych, którzy przyczynią się do wzrostu gospodarczego, czy tych, którzy liczą na wsparcie państwa?
- Myślę, że w zdecydowanej większości emigranci to ludzie, którym się udało. Zasadniczo emigrują ludzie bardziej rzutcy, dynamiczna część społeczeństwa, która nie ma lęku przed skokiem na głęboką wodę - choć jest też na emigracji grupa, która miała większe aspiracje. Diabeł tkwi w szczegółach. Ktoś, kto wraca z Irlandii albo Anglii ma nieco inne oczekiwania wobec państwa niż powracający z Norwegii. Norwegia jest jednym z najbogatszych krajów na świecie, a tamtejsze państwo dobrobytu wygląda inaczej niż np. brytyjskie.
- Polska raczej nie oferuje atrakcyjnych stanowisk w innowacyjnych sektorach, a z innymi gospodarkami konkurujemy głównie niskimi kosztami pracy. Czy jakiemukolwiek politykowi uda się to zmienić, nawet przy najlepszych chęciach?
- To pytanie jest związane z tym, kto z Polski emigruje. Nie są to wyłącznie takie osoby, które mogłyby zajmować w kraju lepsze, bardziej pożądane stanowiska. Ci, którzy mają w Polsce dobrą pracę nie emigrują - wyjeżdżają często ci, którzy zostali do tego trochę przymuszeni sytuacją. Nic nie wskazuje na to, by polski rynek pracy był w stanie ich wchłonąć. Dla ludzi wysoko wykwalifikowanych po prostu nie ma miejsca, bo takie stanowiska są już pozajmowane, a zawody wymagające mniejszych kompetencji np. w usługach, są u nas dużo gorzej płatne niż na Zachodzie. Emigranci mają przy tym bonus w postaci lepiej funkcjonujących systemów zabezpieczeń społecznych i bardziej uporządkowanego rynku pracy za granicą. Trudno więc sobie wyobrazić, żeby dobrowolnie z tego zrezygnowali. Nie widzę wielkich szans na skokową zmianę.
- Nie będzie rewolucji i masowych powrotów?
- Co do tego, że polska polityka będzie się zmieniać, nie ma wątpliwości. Pytanie tylko, w którym kierunku? Sam prezydent ma ograniczone pole manewru, szczególnie jeśli chodzi o kwestie gospodarcze i społeczne. Może coś zrobić w polityce zagranicznej i obronnej, ale to nie są kwestie, które decydują o wyjazdach z Polski.
To może Cię zainteresować
31-05-2015 20:04
0
0
Zgłoś
31-05-2015 19:00
0
0
Zgłoś
31-05-2015 18:56
0
0
Zgłoś
31-05-2015 17:22
0
0
Zgłoś
31-05-2015 17:19
0
0
Zgłoś
31-05-2015 17:04
0
0
Zgłoś
31-05-2015 16:00
0
0
Zgłoś