Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Polityka

Kraj fiordów nie chce unijnych stawek minimalnych. „To obniży u nas pensje”

Monika Pianowska

05 listopada 2019 12:00

Udostępnij
na Facebooku
Kraj fiordów nie chce unijnych stawek minimalnych. „To obniży u nas pensje”

Pomysłodawczyni ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w UE, Ursula von der Leyen, została wybrana w lipcu 2019 na przewodniczącą Komisji Europejskiej w kadencji 2019-2024. flickr.com/ fot. european_parliament/ CC BY 2.0

Norweski rząd, Norweskie Związki Zawodowe (LO) i Konfederacja Norweskich Przedsiębiorców (NHO) łączą siły przeciwko unijnej propozycji wprowadzenia w Europie minimalnych wynagrodzeń regulowanych ustawą. Zdaniem władz wpłynie to na obniżenie pensji w kraju fiordów.
Chodzi o jeden z postulatów Ursuli von der Leyen, wybranej w lipcu na przewodniczącą Komisji Europejskiej w kadencji 2019-2024. Jak pisała Niemka w liście do eurodeputowanych jeszcze jako kandydatka na szefową KE, zależy jej na stworzeniu prawnego instrumentu, który zapewni sprawiedliwą płacę minimalną każdemu pracownikowi w obrębie Wspólnoty. Swoje obietnice chciała spełnić w ciągu stu dni od rozpoczęcia kadencji.

To się u nas nie sprawdzi

Gdyby Norwegia zdecydowała się głosować przeciw, byłaby to pierwsza taka sytuacja z jej udziałem w Europarlamencie. Gotowość do powiedzenia Unii „nie” zadeklarował w październiku na łamach VG m.in. minister handlu i przemysłu Torbjørn Røe Isaksen, wyrażając jednocześnie obawę, że wprowadzenie minimalnej pensji zaniżyłoby obecne minimalne stawki w Norwegii, na czym ucierpieliby ci, którzy zarabiają najmniej.

Jego zdaniem lepiej pozostać przy obowiązującym obecnie norweskim modelu, a nie dostosowywać się do finansowych realiów w Polsce czy na Litwie, gdzie zarobki różnią się drastycznie od tych nad fiordami. Wówczas także kwestię wynagrodzeń w Norwegii oddano by wyłącznie w ręce polityków, przez co związki zawodowe czy związki pracodawców zostałyby pozbawione głosu i zabrakłoby miejsca na lokalne porozumienia w kwestii stawek.

W trosce o pracowników, również zagranicznych

Jeden z adresatów listu z propozycjami przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, były minister pracy Luksemburga, Nicolas Schmit potwierdził, że nie chodzi o jedną pensję na Europę, tylko o ramy na poziomie danego kraju, zapewniające bezpieczeństwo pracownika i służące walce z dumpingiem socjalnym.

W Norwegii takie już istnieją. Nad fiordami obowiązują godzinowe stawki minimalne uzależniane od branży, które zazwyczaj w wyniku negocjacji z roku na rok rosną. Dodatkowo w czerwcu 2019 wprowadzono upowszechnienie stawek ustalonych w układzie zbiorowym, które ma pomóc chronić pracowników przed nieuczciwymi pracodawcami. Na tego typu wykroczenia najbardziej narażeni są imigranci zarobkowi m.in. w budowlance, gastronomii czy hotelarstwie.
Norwescy przeciwnicy projektu minimalnych pensji w obszarze Unii Europejskiej, głównie przedstawiciele LO, podkreślają, że Wspólnota nie ma prawa ujednolicać systemu wynagrodzeń, a wprowadzenie ewentualnych zmian leży w gestii poszczególnych krajów członkowskich. W przypadku tak dobrze zorganizowanego środowiska i rynku pracy jak to norweskie, wszelkie tego typu ustawy oznaczałyby raczej regres, a zmiany nie są potrzebne.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok