Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Wielkanoc na polskiej stacji arktycznej

Pół roku - tyle leżały w spiżarni jajka, które w niedzielę trafią na wielkanocny stół polarników w Polskiej Stacji Polarnej Hornsund na Spitsbergenie. Baza położona niecałe 1500 kilometrów od Bieguna Północnego jest zaopatrywana zaledwie dwa razy w roku i tylko w czasie lata.






Stacja należy do Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk - działa od 1957 roku. Teraz przebywa w niej dziewięciu polskich polarników stałej załogi przybyłych w lipcu ubiegłego roku oraz pięcioosobowa grupa polsko-hiszpańska, która pobędzie na Spitsbergenie tylko kilka tygodni.
Przyjazd nowych badaczy to jedna z niewielu okazji do uzupełnienia zapasów - i wyłącznie w niewielkich ilościach. Podstawowe zaopatrzenie na wielomiesięczny pobyt przypływa statkiem raz w roku, w lecie. Ładunek jest przenoszony z jego pokładu na pływające transportery gąsienicowe, które posiada stacja - tylko takie pojazdy są w stanie wyjechać potem z morza na kamienisty brzeg. Polarnicy prowadzą całoroczne badania meteorologiczne, klimatyczne oraz sejsmologiczne - ich aparatura wykryła niedawne trzęsienie ziemi we Włoszech.  

Daniel Walczak: Na Spitsbergenie nie jest chyba łatwo o jajko na Wielkanoc?

Marek Szymocha*: Zgadza się. Jajka czekają już od ubiegłego roku, przyjechały we wrześniu. Tu zaopatrzenie trafia raz w roku, kiedy da się dopłynąć statkiem.

I wytrzymały ponad pół roku? Chyba je zamroziliście?

O dziwo nie. Regularnie je przeglądaliśmy, przewracaliśmy na różne strony, żeby nie wysychały od góry. Dziwi się pan? My tu przecież nie tylko pracujemy, ale też mieszkamy. To nasz dom, i tak jak w domu dbaliśmy o zawartość spiżarni. Jabłka też mamy w bardzo dobrym stanie, a również są z jesieni. Liczyliśmy, że dostaniemy świeży transport jajek od polsko-hiszpańskiej grupy naukowców, którzy przyjechali do nas na wiosnę na kilkutygodniowy pobyt. Niestety, zamiast śmigłowcem jechali skuterami śnieżnymi 160 kilometrów, więc jajek nie zabrali.

Te jajka, które wam zostały są polskie?

Hm... Warzywa na pewno są norweskie, jajka też mogą być z Norwegii. Nie pamiętam, to było pół roku temu.


A kiełbasę też macie?

Trzymamy ją na tę okazję. Na razie znajduje się w zamrażarkach.


Nie wystarczy wystawić jej za drzwi?

Wystawienie czegokolwiek na zewnątrz oznaczałoby szybkie zniknięcie tego czegoś, bo zaraz by to zjadły niedźwiedzie polarne. Tak się stało na poprzedniej mojej wyprawie ze świątecznym bigosem. Zrobiliśmy ogromny garnek bigosu i jeden z nas, specjalista bigosowy stwierdził, że musi się potrawa na mrozie przegryźć przez noc, bo będzie lepsza. No i wystawiliśmy garnek za drzwi. A za kilka godzin słyszę złorzeczenia i przekleństwa pod adresem jakiegoś misia, który zjadł dosłownie wszystko.

Czy koszyk z jedzeniem zostanie poświęcony?

No nie. Ksiądz bywa dwa razy w roku, ostatnio był 10 marca z wizytą przedświąteczną. Ale w Wielkim Tygodniu nie ma wizyt.

Jak będzie wyglądał wasz świąteczny posiłek?

Zaraz zacznę robić na Wielki Piątek śledzie w oleju. A potem jajka po śląsku, tzw. zolajery (po ugotowaniu na twardo jajka obtłukuje się tak, by skorupka nie odpadła i w zaprawie ziołowo-cebulowej marynuje się je przez trzy dni - przyp. red.). Każdy z nas jest z innego zakątka Polski i przygotuje coś swojego. Namówiliśmy też Hiszpanów, żeby zrobili jakąś hiszpańską potrawę.
Jakie macie plany na świąteczny poniedziałek?
Jeśli będzie pogoda, być może po śniadaniu pójdziemy do pracy.

Nie możecie zrobić sobie wolnego?

Tutaj bardzo dużo zależy od pogody, a nasz tryb życia jest zupełnie inny niż w Polsce. Teraz mamy polarny dzień - jest cały czas widno. Jak jest dobra pogoda - a ostatnio nie była, minus 20 stopni plus wiatr, w sumie dawało to temperaturę odczuwalną minus 45 - to się pracuje do oporu wiele godzin. A każdy ma inne badania. W efekcie ktoś może mieć swój poranek i się dopiero budzić, a ktoś inny być po całym dniu pracy. Ostatnio koledze zatrząsł się sejsmograf - to było trzęsienie ziemi we Włoszech i miał dużo pracy. Staramy się jednak uporządkować nasz dzień, żeby obiad był takim wspólnym posiłkiem, trochę organizacyjnym

Ile w sumie osób spędzi Wielkanoc w bazie?

Nas dziewięciu plus pięciu naukowców, Polaków i Hiszpanów, którzy dojechali na kilka tygodni. Wiem, że przez cały Spitsbergen idzie na nartach jakaś dwójka Czechów. W okolicach świąt będą blisko, może zajrzą do nas. Spodziewamy się też wizyty turystów z położonego 160 kilometrów stąd miasteczka Longyearbyen, którzy niekiedy robią sobie safari, jeżdżąc skuterami śnieżnymi po zamarzniętych fiordach
Marek Szymocha* - polarnik, kierownik bazy na Spitsbergeni.
 
zrodlo:
 D. W.dziennik.pl  
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok