
Dobra nowina Ullmana
Boye Ullmann wraz z Joakimem Gebhardtem z firmy GK Rør, robią obchód placu budowy na Sinsen w Oslo. Przed barakami grupka polskich hydraulików wygrzewa się w promieniach jesiennego słońca, zajadając kanapki.
– Hello, how are you doing? (Dzień dobry, jak się macie?) - Boye pozdrawia ich uprzejmie po angielsku.
- Dzięki! Teraz wszystko jest w 100% lepiej - odpowiadają z uśmiechem.
Od czasu, kiedy Ullmann widział się z nimi ostatnio, wszyscy zapisali się do związku zawodowego Fellesforbundet i dostali stałą pracę w GK Rør. Skończyły się czasy niepewności i okresy bez wypłaty wynagrodzenia, jakie zdarzały się, gdy byli jeszcze pracownikami biura pośrednictwa pracy, a firma nie miała dla nich zleceń.
- Tak właśnie powinno być - deklaruje Boye entuzjastycznie, gmerając w czeluściach plecaka w poszukiwaniu formularzy deklaracji przystąpienia do związku zawodowego w różnych językach.
Kto wie, może na tym placu budowy są jeszcze jakieś osoby, którym trzeba opowiedzieć dobrą nowinę o korzyściach związanych z przynależnością do związku zawodowego?
Jedno jest pewne: rekrutacja nowych członków do Związku Zawodowego Hydraulików w Oslo i Akershus ruszyła z kopyta, gdy do dzieła zabrał się Boye Ullmann, który traktuje to jak swoją życiową misję. Kiedy w styczniu 2011 roku Ullmann przyjął funkcję osoby odpowiedzialnej za rekrutację, do Związku należało 660 aktywnych zawodowo członków. Obecnie jest ich 880, a wkrótce ich liczba być może dojdzie do tysiąca.
Nie taki związek straszny, jak się kojarzy
Joakim Gebhardt opowiada, że wielu Polaków było początkowo niechętnie nastawionych do zapisywania się do związku zawodowego. Jednym ze sceptyków był Krzysztof Łopaciński z Warszawy, hydraulik. Jednak po zapoznaniu się z tym, czym zajmuje się Fellesforbundet, przychylniejszym okiem zaczął patrzeć na norweski wariant organizacji pracowniczych:
– W Polsce związek zawodowy to nie tylko związek zawodowy. Za dużo w tym wszystkim polityki. Tutaj tak nie jest.
Joakim przyznaje, że nakłonienie Polaków do przystąpienia do związku bywa trudne, ale każdy sukces wart jest włożonego weń wysiłku:
– Często sytuacja zmienia się po tym, kiedy uda nam się zwerbować jednego Polaka z placu budowy. On staje się kamykiem, który zapoczątkowuje lawinę, rzecznikiem, za którym idą pozostali. Hasło "związek zawodowy" zaczyna mieć dla nich pozytywny wydźwięk.
Obfity połów
Wielki połów w firmie GK Rør rozpoczął się w ubiegłym roku od tego, że do związku zapisało się dwudziestu Szwedów na raz. Joakim dostał też wtedy tydzień wolnego, by wspólnie z Boye Ullmannem odwiedzać place budowy i "zarzucać sieci". W efekcie, w zajmującym się pracami hydraulicznymi przedsiębiorstwie, które dzięki fuzjom i przejęciom stało się w ostatnich latach poważnym graczem, zatrudniającym około dziewięćdziesięciu osób (wobec zaledwie sześciu jeszcze kilka lat temu), pojawiło się całkiem sporo pracowników zrzeszonych.
- Wszyscy pracownicy mają możliwość zapisania się do związku, ale nad niektórymi trzeba więcej popracować. Są to ludzie, którzy myślą tylko o swoim własnym zysku i pytają, czemu mają płacić za coś, co już mają. Nie widzą w tym wszystkim solidarności - wzdycha Joakim. - I tu właśnie zaczyna się nasza rola jako doradców przedstawicieli pracowników. Związek musi im pomagać i motywować ich, a nie tylko mówić im, by robili swoje.
Jak zwerbować człowieka do związku?
- Żeby nakłonić kogoś do przystąpienia do związku zawodowego, trzeba go sobie zjednać. Dobieram argumenty w zależności od tego, z osobami jakiej narodowości się spotykam. Stosuję też obecnie inną taktykę, niż chociażby sześć lat temu - wyjaśnia Boye Ullmann.
- Polacy potrafią przykładowo powiedzieć coś takiego: "Firma jest w porządku - nie potrzeba nam związku zawodowego". Ale my nie jesteśmy urzędem socjalnym dla pracowników z problemami! Ruch związkowy jest fundamentem, który utrzymuje płace i warunki pracy na przyzwoitym poziomie. Szwedzi z kolei pytają zawsze "Ile to kosztuje?", a potem z reguły dochodzą do wniosku, że to spora cena za bycie częścią norweskiego "cechu". Wtedy ja im mówię: "Przyjeżdżacie tu przez granicę i czerpiecie korzyści z tego, że jest tu praca i dobre zarobki. A zastanawialiście się kiedyś, czemu tak jest? To nie ropa sprawia, że w Norwegii mamy wysokie zarobki i dobrobyt. Na kształtowanie się płac w Norwegii mają wpływ związki zawodowe, ale żeby zachować ten wpływ, potrzebują mieć członków.
Ullmann przyznaje też, że stara się "osłodzić pigułkę", informując swoich rozmówców, że jeśli lokalny związek zawodowy będzie mieć wielu członków, będzie mógł zawrzeć z pracodawcą umowę zbiorową, pozwalającą pracować dłużej w rotacji, a potem jeździć do Szwecji na "długie weekendy".
- Werbowanie członków zdecydowanie nie należy do nudnych zajęć. Poza tym to właśnie w terenie, wśród ludzi, zdobywam wiedzę o tym, co dzieje się w branży. Tymczasem taka praca jest z reguły niedoceniana. Uważam, że większa ilość działaczy powinna spędzać więcej czasu w terenie! - podsumowuje Boye Ullmann.
Na podstawie: frifagbevegelse.no
To może Cię zainteresować
09-11-2012 17:33
0
-1
Zgłoś
09-11-2012 17:22
0
0
Zgłoś
09-11-2012 16:52
0
-1
Zgłoś
09-11-2012 16:48
0
0
Zgłoś
09-11-2012 09:41
1
0
Zgłoś
09-11-2012 09:23
0
-1
Zgłoś
09-11-2012 05:38
0
0
Zgłoś
09-11-2012 00:32
0
0
Zgłoś
08-11-2012 22:42
2
0
Zgłoś
08-11-2012 22:41
0
0
Zgłoś