
- Poczułam ulgę i jestem zadowolona. Teraz mogę iść w życiu dalej - powiedziała Joanna Rencławowicz w rozmowie z dziennikarzami po tym, kiedy w ubiegłym tygodniu w sądzie rejonowym Nedre Telemark zapadła ugoda pomiędzy nią, a szpitalem.
Szpital wypłaci Polce 60 000 koron odszkodowania za straty materialne poniesione w związku z bezzasadnym wypowiedzeniem oraz 130 000 koron za straty moralne.
Adwokat Joanny, Sebastian Garstecki, jest zadowolony z tego rozstrzygnięcia:
- Mam nadzieję, że to orzeczenie będzie stanowić swoiste ostrzeżenie dla pracodawców, którzy traktują swoich pracowników w podobny sposób. Niestety, obawiam się, że było w przeszłości więcej takich osób jak Joanna, tyle tylko, że nie podjęły walki o swoje prawa. Do Norwegii przybywa bardzo wielu imigrantów, w związku z czym dla wielu pracowników językiem ojczystym jest inny język, niż norweski. Mimo iż norweski powinien być językiem używanym w pracy, jest ważne, by osoby takie miały możliwość używania mowy ojczystej podczas niepłatnych przerw, kiedy rozmawiają ze swoimi znajomymi. To nie powinno mieć wpływu na zatrudnienie. Język jest przecież istotnym elementem tożsamości każdej osoby - podkreśla prawnik.
Joanna Rencławowicz zaznacza z kolei, że ma nadzieję, iż sytuacja, jaka spotkała ją, nigdy już nie powtórzy się ani w szpitalu w Skien, ani w żadnym innym miejscu pracy w Norwegii. Jednocześnie Polka jest rozczarowana, że sprawa nie skończyła się wyciągnięciem jakichkolwiek konsekwencji wobec kierowniczki, która wystąpiła z żądaniami, by pracujący w szpitalu Polacy również w czasie przerw na lunch mówili po norwesku.
- Spodziewałam się jakichś konsekwencji wobec niej, więc jestem nieco rozczarowana, że nie było żadnych. Ale i tak bardzo się cieszę, że zwróciłam się do adwokata i "podjęłam rękawicę" w tej sprawie. Wszyscy, którzy spotykają się z takim traktowaniem w miejscu pracy powinni interweniować - podkreśla.
Przedstawiciele szpitala, który musi wypłacić odszkodowanie, powiedzieli po zawarciu ugody, że ich również ta sprawa wiele nauczyła.
- Cieszę się, że porozumieliśmy się z panią Rencławowicz - deklaruje Alida Kjellsen, szefowa kliniki przyszpitalnej. - Szpital wiele się na przykładzie tej sprawy nauczył. Przekonaliśmy się, że tego typu sprawy są problematyczne i wzięliśmy sobie to do serca. Zależy nam na tym, by w pracy panowała dobra atmosfera i by było tu miejsce dla wszystkich.
Kjellesen przyznała także, że kierowniczka zmiany, z którą Joanna Rencławowicz prowadziła spór, wciąż pracuje na tym samym stanowisku. Polka natomiast nadal poszukuje nowego zatrudnienia. Ma nadzieję, że teraz sprawy ułożą się pomyślnie:
- Teraz, kiedy ta sprawa dobiegła końca, łatwiej będzie mi zaangażować się w szukanie pracy.
Na podstawie: Dagbladet
To może Cię zainteresować
09-02-2013 19:40
0
-1
Zgłoś
09-02-2013 18:47
0
0
Zgłoś
09-02-2013 18:41
1
0
Zgłoś
09-02-2013 16:53
6
0
Zgłoś
09-02-2013 16:52
0
-2
Zgłoś
09-02-2013 16:42
3
0
Zgłoś
09-02-2013 15:59
1
0
Zgłoś
09-02-2013 15:31
2
0
Zgłoś
09-02-2013 13:00
2
0
Zgłoś