Foto: shx.hu |
Powodem rozpoczęcia strajku jest brak wyników rokowań, które toczyły się między Norweskimi Związkami Zawodowymi (Fellesforbundet) a Związkiem Przedsiębiorstw Budowlanych (BNL). Głównym tematem negocjacji było podniesienie pensji minimalnej, tak aby uniknąć dumpingu socjalnego.
Strajk może potrwać nawet kilka tygodni. Nie uczestniczy w nim jednak większość pracowników pochodzących spoza Norwegii, będących na kontrakcie, w tym, przede wszystkim, Polacy. Jak przyznali dziennikarzom NRK, boją się, że w wypadku odejścia od swoich stanowisk stracą pracę i zostaną odesłani do domów.
W okolicach Stavanger aż 90 Polaków nie przystąpiło do strajku ogólnego z tego powodu. Jest to około 1/3 wszystkich Polaków pracujących w branży budowlanej w regionie.
Kierownictwo Norweskich Związków Zawodowych zapewnia, że nie ma podstaw do obaw o utratę pracy. Z kolei szef okręgu Rogaland podał do wiadomości, że żaden z pracowników zrzeszonych w związkach zawodowych nie złamał strajku. Mówił, że zagraniczni pracownicy kontynuowali pracę podczas protestu, ale zostało to naprawione.
Uczestnicy strajku, jak sami przyznają, chcą wyższych pensji. Zdają sobie jednakże sprawę, że jeśli strajk potrwa długo, może on doprowadzić do upadku niektórych przedsiębiorstw lub inwestycji. To z kolei może spowodować utratę pracy wielu z nich.
Strajk pracowników branży budowlanej poważnie zakłóci harmonogram prac w Norwegii. Z powodu jego rozpoczęcia we wtorek ucierpi wiele placów budowy. Między innymi wstrzymane są prace nad nowym szpitalem uniwersyteckim w Akershus, hali koncertowej w Stavanger, czy Terning Arena w Elverum.
Źródła: Stavanger.p5.no, NRK

Reklama
To może Cię zainteresować
1