
To nie tak miało być. Adwokat policyjny, Leif Aleksandersen, nie kryjąc rozczarowania, mówi, że do ostatniej chwili miał nadzieję, że to schwytani Polacy okażą się odpowiedzialnymi za "rajd włamaniowy" z 2011 roku:
- Policja w Grimstad aresztowała tych pięciu mężczyzn po otrzymaniu w ubiegłym tygodniu zawiadomienia o próbach włamań w Grimstad i Fevik. Pomiędzy tymi próbami, a wszystkimi włamaniami, które miały miejsce w Południowej Norwegii w 2011, było wiele podobieństw. Wtedy przestępcy urządzili prawdziwy "rajd", dokonując około 60-70 włamań pod rząd. Dlatego właśnie chcieliśmy gruntownie sprawdzić zatrzymaną piątkę, korzystając z materiału dowodowego zebranego przy okazji tamtych spraw. Pobraliśmy odciski palców i próbki DNA, ale niestety, nie zgadzały się one z materiałem, jaki został nam w związku ze sprawami z 2011 roku. Dlatego też piątce Polaków postawiono jedynie zarzuty usiłowania włamania.
Obecnie mężczyźni siedzą w areszcie i czekają na rozprawę.
Wpadka
Podczas posiedzenia sądu, na którym podjęto decyzję o osadzeniu podejrzanych w areszcie do czasu rozprawy, okazało się, że to jeden ze świadków - niedoszłych ofiar kradzieży - przyczynił się do tego, że mężczyźni wpadli w pułapkę.
Jak czytamy w materiałach sprawy:
"Świadek był sam w domu, kiedy jakiś mężczyzna zapukał do drzwi, sprzedając obrazki. Świadek poinformował go, że zaraz wychodzi, więc nie ma czasu przyjrzeć się rysunkom. Świadek nie opuścił jednak mieszkania, ponieważ nie zdążył na autobus, a po niedługim czasie usłyszał hałasy dochodzące z drugiego piętra mieszkania. Kiedy poszedł na górę, zobaczył trzy osoby, usiłujące wyważyć drzwi z werandy do salonu. Te trzy osoby uciekły z miejsca zdarzenia, kiedy zobaczyły świadka, jednak świadek pobiegł za nimi i zaobserwował, że cała trójka znika w oczekującej białej furgonetce, która szybko odjechała z miejsca zdarzenia. Jednocześnie świadek zauważył sprzedawcę obrazków w dalszej części ulicy."
Sąd wskazał dalej, że policja razem ze świadkiem odnalazła sprzedawcę i że, koniec końców, ze sprawą udało się powiązać pięć osób.
Areszt
Po zatrzymaniu policja podjęła czynności dochodzeniowe, mające na celu odkrycie powiązań mężczyzn z innymi zgłoszonymi przypadkami kradzieży.
- Jeden z zatrzymanych usiłował przykładowo ukryć to, że ma przy sobie telefon komórkowy. Okazało się, że telefon miał wykasowany zapis wszystkich połączeń przychodzących. To bezpośredni dowód na to, że pozostawienie podejrzanych na wolności do czasu rozprawy mogłoby sprawić, że będą oni niszczyć dowody i zacierać ślady - pisze w uzasadnieniu decyzji o zastosowaniu aresztu sędzia Flemming Christoffer Hessje. - Sąd pragnie tu wskazać szczególnie na fakt, że sprawa dotyczy przypadku poważnego przestępstwa dla zysku, jest w niej wielu oskarżonych, z których żaden nie przyznał się do winy, dochodzenie znajduje się na początkowym etapie i wciąż potrzebne są obszerne badania taktyczne i techniczne.
Sędzia uznał, że zastosowanie czterotygodniowego aresztu śledczego nie będzie krokiem nieuzasadnionym:
- Sprawa ma charakter poważny i istnieje duże ryzyko zniszczenia dowodów, jeśli podejrzani zostaliby zwolnieni z aresztu. Oskarżeni muszą także liczyć się z dość dużym wyrokiem, jeśli zostaną skazani zgodnie z tym, o co wnosi się w akcie oskarżenia, a zatem nie istnieje ryzyko, że łącznie przesiedzą w więzieniu zbyt długo.
Źródło: Agderposten
To może Cię zainteresować
27-01-2013 22:53
0
-1
Zgłoś
27-01-2013 18:44
0
-1
Zgłoś
26-01-2013 17:37
0
0
Zgłoś
26-01-2013 17:05
0
0
Zgłoś
26-01-2013 15:14
0
0
Zgłoś
26-01-2013 14:18
2
0
Zgłoś